Nie, nie będę się z tego natrząsał. Ludzie uciekają w różne nadzieje, byle tylko nie pogodzić się z własną śmiertelnością i nie zwrócić do Jezusa, który jako jedynym może dać im życie wieczne. Trudno jednak nie zająć się historią, zaprezentowaną w dość łzawym stylu przez „New York Timesa”, bowiem jak w soczewce skupiają się w niej niemal wszystkie cechy naszej współczesności i jej stosunku do wiary. 23-letnia Kim umarła na raka mózgu, ale jej głowę zamrożono (za 80 tysięcy dolarów), bowiem eksperci od transhumanizmu przekonali ją, że kiedyś w przyszłości dane z jej mózgu będzie można przerzucić do komputera, który stanie się siedzibą jej świadomości. Jej nowym ciałem stanie się zaś robot obsługiwany przez komputer.

Absurdalne? Niestety tak. I to nie tylko z punktu widzenia teologii, ale także neurobiologii, co doskonale w znakomitym tekście „The Falsce Science of Crionics” zamieszczonym na łamach „Technology Review” pokazał Michael Hendricks z  McGill University. Istotne są także pytania filozoficzne, które wzmiankuje w tekście neuronaukowiec, czyli fundamentalny problem, czy sama świadomość jest człowiekiem? Jakie znaczenie ma nasza cielesność dla naszej świadomości? I wreszcie czy można być tym samym człowiekiem bez ciała, i w dwóch zupełnie różnych wydaniach. Nasza intuicja jest tu absolutnie jednoznaczna, i co ciekawe zgodna z odkryciami neuronaukowców: cielesność ma znaczenie, a mózg nie jest i nie może być traktowany jako samodzielny podmiot, czy jako zadziwiająco pojemny dysk twardy z danymi świadomości. Niewiarygodnie (choć to akurat może się zmienić) brzmią również zapewnienia o tym, że w dającej się przewidzieć przyszłości uda się zbudować komputer, który pomieści na swoim twardym dysku dane z naszego mózgu. Szacowana jego zawartość to bowiem… 1.3 miliarda terabajtów, a wszystkie twarde dyski świata mają mniej więcej 2.6 miliarda terabajtów pamięci.

Wszystko to nie pozostawia wątpliwości, że bajania transhumanistów czy „ekspertów” od zamrażania, by zachować życie, można włożyć między bajki. Bajki te są jednak niezmiernie groźne, bowiem pozwalają ludziom uciekać od świadomości śmierci. Ta zaś, wbrew temu, co może się wydawać, ma znaczenie, bowiem ustawia życie moralne, uświadamia, że czas ma znaczenie, i że nic nie jest nieskończone, i wreszcie pozwala człowiekowi doświadczyć swojej ograniczoności. „Ludzka” technologiczna nieśmiertelność byłaby zresztą, co doskonale pokazał Michel Houellebecq śmiertelną nudą, z której każdy chciałby uciec, a nie wiecznym szczęściem. To ostatnie znaleźć można, i nie ma tego, co ukrywać, nie w technologii, nie w oszustwach, ale w… chrześcijaństwie, które oferuje nie tyle przerzucenie naszej tożsamości na komputer, czy jakieś wieczne uduchowienie, ale wieczność we własnym zmartwychwstałym ciele. Transhumanizm jest kolejną próbą odebrania ludziom tej nadziei i zastąpienia jej fałszem „wybawienia od śmierci przez technologię”. I właśnie dlatego jest tak bardzo niebezpieczny.

Tomasz P. Terlikowski