Tomasz Wandas, Fronda.pl: Grzegorz Schetyna, szef Platformy Obywatelskiej, pojechał do Berlina, aby spotkać się z kanclerz Angelą Merkel. O czym to świadczy? Skąd ta wielka przyjaźń między Niemcami a politykami Platofrmy?

Tomasz Sakiewicz, szef Gazety Polskiej: Grzegorz Schetyna tak jak Donald Tusk reprezentuje stronę niemiecką. Dlatego fakt, że doszło do tego spotkania jest czymś naturalnym. To, że szefostwo Platformy nastawione jest na sojusz strategiczny z Niemcami i że utrzymuje kontakty bilateralne z przywódcami partyjnymi Niemiec nie jest niczym nadzwyczajnym. Problem polega na tym, co z tego wynika.

A co z tego wynika?

To proste, ich polityka prowadzi do tego, że Polska ma mieć nierówne relacje z Niemcami. Najciekawsze jest to, że gdyby Platforma korzystając z okazji, iż ma tak dobre relacje z naszymi zachodnimi sąsiadami, zechciała to wykorzystać i ugrywałaby sprawy służące interesom Polski, to wszyscy mówilibyśmy dziś, że doskonale się dzieje, iż jej przedstawiciele tak chętnie składają wizyty w Berlinie. Natomiast w czasie rządów Donalda Tuska ta polityka PO spowodowała dramatyczne dla Polski konsekwencje, o tym należy pamiętać.  

To znaczy?

Wtedy właśnie pod dyktando Niemców zlikwidowano polskie stocznie, zniszczono LOT, prawie zniszczono (czy uczyniono tak w zgodzie z niemieckim interesem) Pocztę Polską, PKP.

A może to przypadek i niepotrzebnie doszukuje się Pan niemieckich podtekstów w tych kwestiach?

Wszystko co miało miejsce za rządów Tuska, nie jest przypadkowe, wynika to z nierównoprawnych stosunków między naszymi państwami. Przywódcy Platformy Obywatelskiej reprezentują ten typ polityki, który mówi „zasłużmy się u Niemców, my zarobimy - Polska straci”. Jest to najbardziej przerażający scenariusz, który znów rysuje się na naszych oczach.

Ciekawe co na to politycy Platformy…

Oczywiście politycy PO nigdy oficjalnie tego nie przyznają, jednak logika jest logiką, te wymienione przeze mnie wyżej konsekwencje wynikają właśnie z tak prowadzonej przez nich polityki.

Niestety, ale jest to jedyna propozycja, którą mają dla Polski politycy PO. Jednocześnie - i tu jest to wyraźnie spolaryzowane - przeciwstawiają się sojuszowi z USA. Stosunki z Unią Europejską, a w niej z dominującymi Niemcami, są dla nich ważniejsze od stosunków z największą siłą w NATO, czyli ze Stanami Zjednoczonymi. Oznacza to, że Polska za bardzo wątpliwe - a w zasadzie niekorzystne - kontakty gospodarcze zostaje pozbawiona parasola ochronnego (a przynajmniej ochrona ta jest ograniczana do minimum), który dają jej dobre relacje z USA. Pomysł tej polityki jest dramatyczny dla bezpieczeństwa Polski i niedobry dla naszych stosunków gospodarczych. Przy tym przynosi bardzo dużo korzyści politykom niemieckim.

Czy to wszystkie ważne do poruszenia aspekty odnoście tej wizyty?

Spotkanie to należy ocenić też z punktu widzenia rywalizacji wewnątrz samej Platformy Obywatelskiej. Istnieje bardzo silna rywalizacja o przywództwo na opozycji między Schetyną a Tuskiem. Obecny przewodniczący PO próbuje przebić Tuska w służebności wobec Niemiec.

Czy mu się to uda?

Być może, zobaczymy. Niewątpliwie Schetyna złożył propozycję, w której komunikat jest jasny „po co wam Donald Tusk, skoro ja wam tu więcej załatwię, mam większe możliwości”. Te hołdy berlińskie mają ogromne znaczenie w namaszczeniu przywódców opozycji, która ewidentnie jest dzisiaj proniemiecka.

Spotkanie Schetyny z Merkel nie odbyło się w jej siedzibie, a w siedzibie partii CDU, co oznacza, że Schetyna nie spotkał się - jak to szumnie zapowiadał - z kanclerz Niemiec, a z szefową bratniej dla Platformy Obywatelskiej partii. Czy Schetyna nie zdaje sobie sprawy nawet z tak oczywistych rzeczy?

Schetyna spotka się z Niemcami na każdych warunkach - skoro jest dla niego nadzieja, że zajmie miejsce Tuska bądź chociaż będzie traktowany podobnie jak on w Berlinie, to dla niego samego jest to bardzo cenna propozycja. Proszę pamiętać, że osobiście Donald Tusk bardzo dobrze wyszedł na kontaktach z Berlinem - ma bodajże największą pensję spośród europejskich polityków, prowadzi doskonały styl życia, ma zapewnioną doskonałą emeryturę - a to, że de facto nic nie może zrobić, że nawet nie stara się sprzyjać polskim interesom, nie ma dla niego, ani dla innych polityków PO żadnego znaczenia.

Tuż po ekstradycji Ludmiły Kozłowskiej, Niemcy zaprosili ją do siebie, zaprosili też (wcześniej) Małgorzatę Gersdorf, co więcej opłacili jej podróż i pobyt w Niemczech. O czym to świadczy? Dlaczego Niemcy wysyłają nam tak nieprzyjemne sygnały? Rożna polityka to jedno, ale czy nie wygląda to jak bezpośrednie robienie nam na złość? Czy Niemcy nie mogliby być bardziej subtelni?

Nie mogliby być subtelni, gdyż celem ich polityki względem Polski jest właśnie wysyłanie sygnałów mocnych, kompromitujących Polskę.

Jaki jest tego cel?

Celem jest wzmacnianie w społeczeństwie zarówno niemieckim jak i polskiej opozycji tych ludzi i im podobnych - tu nie da się być subtelnym. Natomiast jeśli chodzi o wyłącznie tego typu działania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu są skuteczne. W każdym społeczeństwie jest jednak grupa ludzi, która liczy się z siłą - Unia Europejska ciągle jest silna (choć z miesiąca na miesiąc słabnie). Jest też grupa ludzi, która snobuje się na elity, a UE nawet w stosunku do Donalda Trumpa, czy elit amerykańskich potrafi sprawiać takie wrażenie.

Jak jest natomiast w istocie?

W gruncie rzeczy Unia Europejska jest dziś „starą ciotką”, która staje na boku polityki amerykańskiej czy chińskiej. Dziś UE jest organizacją, która się sypie. Teraz wychodzi z niej Wielka Brytania, nie wiadomo co będzie z Włochami i pozostałymi krajami południowymi w niedalekiej przyszłości. Niemniej jednak snobowanie się na Unię Europejską ciągle cieszy się sporą popularnością w różnych społeczeństwach, w tym w Polsce.

Co powinni sądzić obywatele o tak prowadzonej przez PO polityce? Dlaczego część Polaków mimo wszystko popiera ich działania (ciągle jest to jednak około 20% poparcia)?

Poparcie dla Platformy nie wynika, z rzeczywistego poparcia dla prowadzonej przez nich polityki.

To z czego?

Jest to raczej efekt wydrukowanej na poziomie podkorowym - „popierających” PO obywateli - niechęci do PiSu. Dziś rzeczywiście jest grupa osób, która widzi większość wspólnych interesów z Platformą, ciekawe, że w ich gronie jest bardzo wielu byłych oficerów komunistycznych służb, którzy widzą cień szansy na odzyskanie straconych (bardzo wysokich) emerytur. Niewątpliwe, te dziesiątki a może i setki tysięcy ludzi (z rodzinami) lepiej żyli za rządów PO, stąd nie ma się co dziwić, że popierają dziś oni działania Schetyny. Podobnie zresztą sprawa wygląda z PSLem - ci z kolei przejmując liczne struktury gminne i powiatowe, straż pożarną spowodowało, że bardzo wiele osób żyło z tego PSLu i nie chciał zmiany władzy. Nie przesadzajmy jednak, liczba osób popierających PO, PSL topnieje. Im dłużej rządzi PiS, tym mniejsze szanse, że elektorat nastawiony na prywatne zyski, korzyści kosztem dobra publicznego będzie ich popierał, gdyż nie będą mieli im nic do zaoferowania.

Dziękuję za rozmowę.