W chwili, gdy piszę ten komentarz, gwałtownie rośnie napięcie na granicy ukraińsko-rosyjskiej i następuje wielka mobilizacja sił wojskowych. Prowokacyjnie flota rosyjska blokuje ukraiński port, aresztowano w Petersburgu ukraińskiego konsula. Amerykanie i Polacy wyrzucają rosyjskich szpiegów z paszportami dyplomatycznymi, za co z kolei represje spotykają naszych dyplomatów. Prezydent Francji i kanclerz Niemiec włączyli się w uspokajanie nastrojów w taki sposób, że Władimir Putin wręcz został zachęcony do dalszej eskalacji. Oczywiście od takich zdarzeń do nawet niewielkiej wojny może być całkiem daleko, problem w tym, że przynajmniej jedna strona, Moskwa, najwyraźniej chce konfliktu.

Od 2013 roku non stop w Rosji spada poziom życia. Sukcesy Putina polegały nie tylko na tym, że zdusił przerażające Rosjan ataki terrorystyczne, które zdaje się miały coś wspólnego z firmą, w której wcześniej pracował, lecz także na trwającym ponad dekadę wzroście dobrobytu. Rosja, której społeczeństwo po rozpadzie ZSRS w większości żyło w nędzy, niemal dogoniła poziomem życia Europę Środkową. Ale mniej więcej w okolicach 2013 roku ten trend zaczął się odwracać. Awantura na Ukrainie, rok później, pozwoliła zwalić winę za początkowe problemy na sankcje za naruszenie terytorium obcego państwa. Ale prawda jest taka, że kłopoty zaczęły się wcześniej i mają charakter strukturalny. Niemal cały pomysł ekonomiczny ekipy Putina polegał na tym, by przejąć kontrolę z dochodów nad ropą i gazem wpływające przez całe lata 90. do kieszeni krajowych i zagranicznych pośredników, a następnie zasilić przez to kasę państwa. Działo się to przy ogromnej koniunkturze na węglowodory. To spowodowało, że nagle Kreml dostał ogromne środki, które pozwoliły mu na realizację programów socjalnych i rozbudowę armii. Ale początek drugiej dekady ubiegłego wieku przyniósł bardzo niekorzystną dla Rosji rewolucję. Gaz i ropa łupkowa nasyciły rynki, doprowadzając najpierw do zatrzymania wzrostu, a potem gwałtownych spadków cen tych paliw. To zachwiało rosyjską ekonomią, a potem zmusiło do oszczędności kosztem społeczeństwa. Na armii nie oszczędzano, ale prawda jest taka, że wydatki Rosji na ten cel i tak są dziesięciokrotnie mniejsze niż USA. Sukces polegający na podboju fragmentów ziem Ukrainy jest tylko pyrrusowym zwycięstwem, bo włości Moskwy zmniejszyły się w Europie do czasów sprzed pierwszego rozbioru Rzeczypospolitej. Wyjątkiem jest Białoruś, ale i tu bez terroru nie udaje się utrzymać rosyjskich wpływów. Wpływy Rosji w azjatyckich republikach też zaczynają być wątpliwe ze względu na zwiększoną penetrację tamtejszego regionu przez Chiny i Turcję.

Można więc powiedzieć, że chociaż Moskwa coraz bardziej pręży muskuły, zmniejsza swój potencjał demograficzny i ekonomiczny. Utrzymała jedynie potencjał militarny. To wyjątkowo niebezpieczna sytuacja dla sąsiadów i dla całego świata. Musimy być czujni, bo działania militarne Moskwy nierzadko są wyprzedzane przez różnego typu akcje sabotażowe w różnych państwach, w tym destabilizację polityczną.

Tomasz Sakiewicz

"Gazeta Polska" nr. 16; data: 21.04.2021.