Portal Fronda.pl, Paweł Chmielewski: Prawo i Sprawiedliwość oddało przewodnictwo sejmowej Komisji Rodziny i Polityki Społecznej w ręce pani poseł Magdaleny Biejat, przedstawicielki formacji otwarcie neomarksistowskiej. To posunięcie budzi poważne oburzenie, tym więcej, że toczymy dziś cywilizacyjną wojnę z lewicą właśnie na polu rodziny. Dlaczego podjęto w ocenie Pana Posła taką a nie inną decyzję?

Arkadiusz Czartoryski, poseł PiS: Przede wszystkim muszę wyrazić ogromne zaniepokojenie i zmartwienie tym, że ponad 2 mln wyborców w Polsce poparło tę opcję, która pod szyldem SLD dostała się do parlamentu. Podkreślę jeszcze raz: ponad 2 miliony! Zasadnicze pytanie brzmi, czy można abstrahować od tego wyniku i zaklinając rzeczywistość udawać, że ci posłowie nie zostali wybrani do Sejmu? Czy też raczej należy stawić temu czoła? O przyczynach dostania się tej formacji do parlamentu długo by mówić; przypomnę tylko o tym, czego dowiedzieliśmy się z taśm Sławomira Neumanna: jak SLD było przez całe lata reanimowane przez Platformę, jak starych towarzyszy wciągano na listy, jak dawano im jedynki, jak zapraszano ich na wszelkiego rodzaju marsze, w tym homoseksualne, wspierane przez Platformę. Platforma obiecywała spełnienie wszystkich postulatów środowisk mających zupełnie inne niż nasza cywilizacja spojrzenie na kwestię rodziny. Fakt jest w każdym razie taki, jaki jest: Lewica dostała się do Sejmu. Czy Prawo i Sprawiedliwość powinno teraz wytaczać jakąś wojnę tym posłom, wycinając z sejmowych komisji wszystkich przedstawicieli SLD? Moim zdaniem: nie. Jesteśmy partią szanującą wybór demokratyczny. Spieramy się na całego; nigdy nie zgodzimy się na ideologiczne pomysły środowisk lewicowych, zwłaszcza gdy idzie o życie, rodzinę i religię. Musimy jednak uszanować to, że znaleźli się w parlamencie.

 

No dobrze, ale mówimy o komisji zajmującej się szczególnie wrażliwą materią, oddawanie lewicy pola w tym obszarze zakrawa na skandal.

Pani Redaktorze: W komisji i w parlamencie decyduje większość. Taką mamy konstytucję i taki jest regulamin Sejmu. Żeby w komisji jakikolwiek projekt miał szansę powodzenia, musi poprzeć go większość. Chcę to bardzo wyraźnie powiedzieć: żaden z projektów tej pani ani jej formacji, dotyczący zniszczenia rodziny, ataku na życie, wyuzdanych pomysłów na edukację seksualną, nie przejdzie przez tę komisję, bo większość ma tam Prawo i Sprawiedliwość. Moi koledzy i koleżanki są tam właśnie po to, by to zatrzymać. W tej komisji przewagę ma PiS. Jestem natomiast ciekawy jak zareaguje opinia publiczna, gdy szefowa tej komisji zgłosi jawnie i oficjalnie swoje pomysły. Wydaje mi się, że duża część wyborców nie zdaje sobie jeszcze do końca sprawy, jakie są koncepcje lewicy w sprawie ochrony życia, rodziny, edukacji seksualnej. To będzie bardzo ciekawe. Gdybyśmy tymczasem poszli na wojnę i wycinali posłów mających 2 mln poparcia, to byłaby woda na młyn dla wszystkich, którzy oskarżają Polskę o brak demokracji i prowadzenie ideologicznej kampanii przeciwko lewicy. Zróbmy inaczej, pokażmy, jakie pomysły ma lewica. Jestem przekonany, że Polacy prawidłowo to ocenią.

 

Czyli jeżeli pozwolimy mówić neomarksiście, to sam się skompromituje? To bardzo ryzykowne. Św. Paweł uczy nas, by unikać wszelkiego pozoru zła; czy Prawo i Sprawiedliwość nie daje jednak władzy w komisji posłance lewicy, w ten sposób wręczając jej swoistą tubę do nagłaśniania poglądów skrajnie złych?

Chcę Pana zapewnić: przewodniczący komisji ma mniejszą „tubę” od zwykłego członka. Przez wiele lat byłem przewodniczącym sejmowej komisji spraw wewnętrznych. Moją rolą było po prostu rzetelnie i uczciwie udzielać głosu członkom komisji; wielu posłów wypowiadało się znacznie częściej i dłużej ode mnie. Ja miałem obowiązek pilnowania otwarcia i zamknięcia komisji, uszanowania prawa do głosu każdego z członków. Przewodniczący nie ma na komisji żadnej roli politycznej ani ideologicznej; ma obowiązki proceduralne i porządkowe. Ma, paradoksalnie, mniej wypowiedzi od zwykłych członków. A przecież na komisję może przyjść każdy poseł, także spoza komisji, zabierając głos i mówiąc, co mu ślina na język przyniesie. Jeżeli posłanka Biejat ma wolę być posłanką aktywną, to bez względu na pełnienie takiej czy innej funkcji porządkowej mogłaby wypowiadać się w Sejmie. Powiem teraz słowa, które być może kogoś zbulwersują: każdy poseł wybrany przez Polaków powinien mieć prawo głosu. Nie może być tak, że na przykład na Konfederację głosowało „zaledwie” 1 mln 250 tysięcy Polaków, więc nie mają prawa odezwać się w Sejmie. Nie. Mają prawo. Podczas pierwszego posiedzenia Sejmu pani Marszałek Elżbieta Witek udzielała głosu posłom Konfederacji; ba, ta formacja wypowiadała się z mównicy sejmowej najczęściej, pomimo że ma najmniej głosów. Gdybyśmy jako Prawo i Sprawiedliwość, korzystając z większości sejmowej, nie pozwalali wypowiedzieć się posłom lewicy, to dopiero wówczas byłby wrzask w Brukseli, że tu panuje dyktatura! Polityka to sztuka realizowania dobra wspólnego w danych warunkach formalno-prawnych. Najważniejsze, żeby Prawo i Sprawiedliwość miało w każdej komisji, również w tej, możliwość realizowania celów narodowych, zgłaszania projektów ustaw zgodnych z naszym programem i z wolą naszych wyborców – i tych projektów przegłosowywania. Niedopuszczanie kogoś do prezydium czy do głosu w komisji, chociaż jest przedstawicielem trzeciego największego klubu w Sejmie, to byłaby droga do konfliktu na skalę międzynarodową. Przypominam, że Parlament Europejski nieustannie oskarża Polskę o brak demokracji. Musimy polemizować z tą panią, musimy nie zgadzać się z jej poglądami, ale nie możemy tłamsić jej i reprezentowanej przez nią formacji poprzez wycinanie z komisji. Także Prawo i Sprawiedliwość nie miało kiedyś w Sejmie większości, ale mimo wszystko nadal miało prawo do zabrania głosu.

 

Komisja Rodziny i Polityki Społecznej zajmuje się projektem przewidującym ograniczenie możliwości zabijania dzieci nienarodzonych. Czy nie mamy wobec tego do czynienia z nowym sposobem odsuwania w czasie lub zgoła blokowania uchwalenia tego potrzebnego prawa? Takie interpretacje pojawiły się między innymi w „Radiu Maryja”, padając z ust red. Artura Stelmasiaka z „Niedzieli”.

Pani poseł Biejat nie ma prawa niczego ani niczego zatrzymać, ani niczego wprowadzić pod obrady wbrew woli większości komisji. To nie leży w jej kompetencjach. Prawo i Sprawiedliwość stoi przed wyborem. Albo debata o kwestiach takich jak aborcja, związki homoseksualne czy edukacja seksualna przetoczy się przez Sejm w sposób cywilizowany, odbędzie dyskusja w komisjach i na sali sejmowej, albo też Prawo i Sprawiedliwość wytnie z komisji przedstawicieli lewicy, a wówczas debata przeniesie się na ulice w postaci różnych manifestacji. Pytanie, co jest dla Polski lepsze: czy awantury na ulicach, czy cywilizowana i merytoryczna debata na komisjach i w Sejmie? Moim zdaniem tylko to drugie pozwoli jasno wykazać, że strona lewicowa nie ma racji, a jej pomysły są przeciwko życiu i rodzinie. W przeciwnym wypadku debata przeniesiona na ulice trafi szybko do Brukseli, a Parlament Europejski będzie wyrażać święte oburzenie nad „sytuacją w Polsce”. Tak właśnie by się to skończyło, gdybyśmy nie uznali, że lewica ma kilkudziesięciu posłów! Lepiej dać im głos, tak, by ludzie mogli zobaczyć, jakie mają naprawdę poglądy; to umożliwi ich merytoryczne wypunktowanie. Rolą większości sejmowej jest pilnowanie Polski i chrześcijańskiej cywilizacji. Ta większość jest jednoznaczna, również większość w prezydium Komisji Rodziny i Polityki Społecznej, a to właśnie prezydium ustala agendę prac komisji, nie sama przewodnicząca. Większość w prezydium jest ponad dwukrotna! Należy to zrozumieć: jako Prawo i Sprawiedliwość nie możemy być partią antydemokratyczną, musimy respektować także to, że część wyborców opowiedziała się za SLD.

 

W minionej kadencji Sejmu Prawo i Sprawiedliwość, wbrew wcześniejszym deklaracjom, nie zrealizowało obietnicy ograniczenia procederu zabijania dzieci nienarodzonych. Pan Poseł jeszcze przed wyborami w 2015 roku dał się poznać jako zdecydowany zwolennik dobrych zmian w tym zakresie. Czy w tej kadencji możemy wreszcie liczyć na przełom?

Mam ogromną nadzieję, że tak się stanie. Będę w tej kwestii zabierał głos na najbliższych posiedzeniach klubu parlamentarnego Prawo i Sprawiedliwość.