Grzegorz Strzemecki

Nietrudno się domyślić, że bomba z tzw. ułaskawieniem pedofila odpalona przez niemiecką gazetę dla Polaków miała zostać zdetonowana w czasie telewizyjnej debaty prezydenckiej przygotowywanej przez inną gałąź tego niemieckiego medium.

Najpierw przypomnijmy co wiadomo o owym ułaskawieniu według doniesień rzetelnych mediów: dotyczyło tylko skrócenia zakazu zbliżania się do ofiar przestępstwa i nastąpiło na wniosek samych ofiar, które już dawno pojednały się ze skazanym. "Dopuszczenie się innej czynności seksualnej" wobec córki i przemocy wobec matki miało miejsce wiele lat temu, kiedy sprawca (ojciec i konkubent) był uzależniony od alkoholu (co oczywiście go nie usprawiedliwia). Odsiedział za to cały wyrok, zerwał z alkoholem, pojednał się z rodziną, od lat dba o nią i mieszka z nią razem, wobec czego zakaz zbliżania stał się uciążliwą karą dla ofiar (konkubiny i dorosłej obecnie córki), które od lat walczyły o zniesienie tego zakazu i dziękują za ten akt łaski bardzo prezydentowi dziękują. To wszystko można było przeczytać w mediach już po publikacji niemieckiej gazety dla Polaków, publikacji która miała pogrążyć polskiego prezydenta. Nawet prof. Monika Płatek uznała, że biorąc pod uwagę dostępne informacje, przychylenie się do wniosku ofiar było słuszne i uzasadnione (TUTAJ).  Prof. Płatek trudno podejrzewać o jakąkolwiek sympatię i aprobatę dla obecnej władzy, w tym dla prezydenta Dudy.

Podczas telewizyjnej debaty graniczyłoby z cudem przekonujące wyjaśnienie "a vista" tak delikatnej i nieoczywistej sprawy, wymagającej specjalnego naświetlenia i choćby skrótowego opowiedzenia całej historii (jak wyżej). Wypowiedzenie "ułaskawił pedofila" trwa sekundę i zostawia trwałe znamię. Dlatego taki zarzut podczas debaty miałby siłę rażenia medialnej bomby termojądrowej. Oglądany przez miliony (oczekiwano nawet 20 mln) widzów prezydent Duda miałby może 2-3 minuty na natychmiastową odpowiedź w sprawie, którą mógłby pamiętać pobieżnie, bo przez kancelarię prezydenta przeszły setki wniosków o ułaskawienie.

Przede wszystkim jednak urzędujący prezydent byłby zmuszony do tłumaczenia się, a "tylko winny się tłumaczy". To znane porzekadło ilustruje siłę i skuteczność oszczerstwa, które zawsze łatwo się rzuca, a oczyszcza z niego dłużej, trudniej i zawsze "coś zostaje". "Szkalujcie, szkalujcie, zawsze coś się przyczepi" - mówi znane motto oszczerców. Na to właśnie oszczercy liczą, przeliczając nieuniknione koszty ewentualnego napiętnowania za podłość na inne zyski, w tym wypadku polityczne. Taki najwyraźniej był plan medialnego "zniszczenia" urzędującego prezydenta Polski za to, że po ludzku potraktował prośbę ofiar dotkniętych wyrokiem na zresocjalizowanego sprawcę przestępstwa sprzed lat. Kilkuprocentowy spadek poparcia dla prezydenta Dudy miał wynieść do władzy kandydata, który byłby dla Niemców znacznie łatwiejszy w hodowli  niż broniący polskich interesów Andrzej Duda ze stojącą za nim Zjednoczoną Prawicą.

Przypomnijmy, że określenia pflegeleichter (= łatwiejszy w hodowli/pielęgnacji) użył niemiecki Der Spiegel w odniesieniu do Donalda Duska, mentora, protektora i nauczyciela Rafała Trzaskowskiego (TUTAJ). Donald Tusk, wówczas aktualny premier 38-milionowego kraju został  określony jako ŁATWIEJSZY W HODOWLI niż Jean-Claude Juncker, kończący urzędowanie premier  liczącego 600 tys. osób Luksemburga. Tak określiła urzędującego polskiego premiera niemiecka gazeta - to mówi wszystko o stosunku Niemiec do Tuska i Polski pod jego rządami, a zarazem wyjaśnia często wręcz furiacką niechęć niemieckich polityków, dziennikarzy czy sędziów do rządzącej w Polsce Zjednoczonej Prawicy, prezydenta Dudy, a w szczególności do Jarosława Kaczyńskiego.

Owa łatwość w hodowli wyjaśnia również, dlaczego Polska sprzeciwiająca się kandydaturze Donalda Tuska na "króla Europy" (tzn. przewodniczącego Rady Europejskiej) przegrała 1:27 z koncertem pozostałych krajów UE pod niemiecką batutą (bo słowo knut zwykle odnosi się do Rosji).   

Niemcy mają bardzo wiele powodów, by ze wszystkich sił dążyć do przywrócenia w Polsce władzy łatwiejszego w hodowli prezydenta, a na tej fali, łatwiejszego w hodowli rządu.

Nie poddający się takiej łatwej hodowli  rząd polski (ze wsparciem innych krajów w tym USA) swoim sprzeciwem stale utrudnia Niemcom budowę kolejnego gazociągu Nord Stream imienia Ribbentropa i Mołotowa (albo Hitlera i Stalina). A przecież dzięki niemu Niemcy się bogacą, a Rosjanie mogą lepiej zbroić i stwarzać większe zagrożenie dla sąsiadów, np. państw bałtyckich i Polski, o Ukrainie czy Gruzji nie wspominając.  Niemcy o obronę nie muszą się martwić bo USA broni ich na swój koszt. Na domiar złego stworzone przez Polskę niezależne od Rosji kanały dostaw gazu (gazoport i Baltic Pipe) mogą stanowić niezdrową konkurencję, hamującą rozkwit tej Rosyjsko-Niemieckiej przyjaźni i wzajemnego wsparcia kosztem sąsiadów i sojuszników(?).

 Łatwy w hodowli polski rząd wstrzymałby te kłopotliwe dla Niemiec inwestycje (jak Donald Tusk, który natychmiast po dojściu do władzy wstrzymał prace nad Baltic Pipe). Nie dopominałby się o głębsze zakopanie rury, która blokuje dostęp większych statków do portu w Świnoujściu (Donaldowi Tuskowi to zupełnie nie przeszkadzało). Wstrzymałby prace nad CPK, grożącym niezdrową, kłopotliwą konkurencją dla lotniska w Berlinie (Rafał Trzaskowski już zaproponował ich  wstrzymanie). Nie wzmacniałby polskich firm, żeby odchodziły od roli tanich podwykonawców dla niemieckiego przemysłu. Nie starałby się odbudować polskiego przemysłu stoczniowego, doprowadzonego w III RP do ruiny. Nie przywróciłby również do wzmacniającej państwo polskie poprawy jego finansów (o czym pisałem TUTAJ). Nie przypominałby Niemcom, kto był sprawcą, a kto ofiarą II wojny światowej i rzecz jasna nie domagałyby się reparacji za gigantyczne zniszczenia i mordy podczas tej wojny. Za to chętnie przepraszałby za nie swoje winy i nie domagałby się symetrycznego traktowania mniejszości polskiej w Niemczech.

Jest więc oczywiste, że Niemcom bardzo zależy na przywróceniu w Polsce łatwego w hodowli rządu. Dlatego są zdolni do wszystkiego żeby ten cel osiągnąć. W chwilach szczerości mówią to sami: Europa musi pamiętać do czego ludzie, a konkretnie Niemcy są zdolni - napisał 20 listopada 2018  Manfred Weber, szef Europejskiej Partii Ludowej, w księdze pamiątkowej Muzeum Auschwitz.

Komu jak komu, ale Polakom nie trzeba przypominać do jakich łajdactw Niemcy są zdolni. Ich zestawienie to temat na osobny artykuł, bo jak widać, sami co chwila nam o tym przypominają.

P.S. Ponieważ obecna kampania dotyczy wyboru między polityką obrony polskiej racji stanu i polskich interesów, a polityką ich lekceważenia, negowania i wyprzedawania, warto przy tej okazji przypomnieć publikowany już na naszych łamach (TUTAJ) pamflet Jana Bielańskiego pt. Kanon polityczny. Zamieszczamy go więc poniżej, oczywiście za zgodą autora.

Symptomatyczne, że choć został on napisany na okoliczność  śmierci Bronisława Geremka, to jego publikacja wiązała się ściśle z osobą Rafała Trzaskowskiego, co wyjaśnia słowo wstępne poświęcone jego genezie (również TUTAJ).

 

_________________________

 

Kanon polityczny

Wiersz dedykowany pamięci nieodżałowanego profesora Geremka, człowieka wielkich zasług ( tu wspominamy tylko o jednej), jednak optymistycznie wybiegający w przyszłość jako  stałe napomnienie dla jego wiernych uczniów Donka,  Radka et cons.) (teraz należałoby jeszcze dodać: Rafcia  przyp. GS)

 

Po śmierci profesora, pełen rewerencji

Piszę wiersz ku pamięci zamiast kondolencji,

Ale żeby nie drążyć wyłącznie zaszłości,

Wspomnę, co ów luminarz zrobił dla przyszłości.

 

Profesor wypracował polityki kanon

Zagranicznej, by nie spotkał się z przyganą

Europy, byśmy śmiało szli z postępem

Gromiąc nacjonalizmu demony przeklęte.

 

Jądrem tej polityki doktryna Michnika.

Z doktryny tej zaś prosto i jasno wynika

Jak Polska ma zabiegać o swe interesy,

Żeby się w nacjonalne nie wdawać ekscesy:

 

Interesy ma Rosja, Francja, nawet Dania,

Polska zaś ma jedynie dupę do dawania.

Dawać dupy wokoło, wszystkich wciąż przepraszać

- Tak ma właśnie wyglądać polityka nasza.

 

Donek uczeń pojętny, więc prymat miłości

Ogłosił jako premier polskiej publiczności,

A że  miłość odmienna jest obecnie w modzie,

Łatwo ją więc z kanonem politycznym godzić.

 

Tak się harmonię w kraju i w świecie buduje;

Resentymenty, spory  łacno likwiduje.

Wszędy miłość panuje i wszędy kochanie.

Skąd więc Donku u ciebie to zafrasowanie?

 

Donek sroma się nieco i swą rzecz wyjawia,

Że ma kłopot czasami kiedy dupy dawa:

"Bo gdy Rosji i Niemcom wybijam pokłony,

To mi żal, że nie mam dwóch dup na dwie strony".

 

Jan Bielański