Eryk Łażewski, Fronda.pl: Szymon Hołownia powołał swój ruch „Polska 2050”, Rafał Trzaskowski „Nową Solidarność”. Czy to znaczy, że zbliża się koniec (lub transformacja) Platformy Obywatelskiej?

Jan Pietrzak, satyryk i publicysta: Ja nie wiem, co to znaczy. To są ambicje poszczególnych ludzi, którzy w zamieszaniu powyborczym, chcą zaistnieć w polityce:

- Trzaskowskiego, bo osiągnął w czysto liczebnym (statystycznym) znaczeniu dobry wynik w wyborach i uważa, że powinien jakimś ruchem kierować.

- Hołowni, który w wyborach też wziął udział, miał swoich zwolenników i uważa, że powinien to rozwinąć.

Tak, że tutaj nie ma nic dramatycznego, moim zdaniem. Ci Panowie wykonują dosyć normalne ruchy.

A czy to jakoś zaszkodzi Platformie Obywatelskiej?

Pewnie tak! Zaszkodzi (śmiech) wszystkim, którzy prowadzą życie publiczne. Ale polityka jest taką grą, w której ciągle ktoś przegrywa, ktoś wygrywa. Ja jestem – jak wiadomo – zwolennikiem Zjednoczonej Prawicy. Bardzo dobrze życzę Prawicy. Ale nie ulega wątpliwości, że mają prawo różni Państwo i Panowie zabierać się do polityki, gdy widzą swoją szansę, Chodzi o to, żeby ta demokracja, która jest w Polsce, była demokracją naprawdę. Żeby społeczeństwo widziało, że to jest możliwe, że jakiś pan Hołownia może kandydować, a inny pan robić sobie partię. To jest normalne, polityczne. I nie ma w tym nic złego. Złe zaczyna się wtedy, kiedy mają jakieś okropne pomysły; hasła, które szkodzą Polsce. Kiedy korzystają z pomocy mediów szkodzących Polsce. Widzimy w tym wtedy jakieś zło. Ale tak, że korzystają z procedur i chcą sprawdzić, ile głosów zbiorą, to jest ich prawo obywatelskie.

A czym w ogóle – według Pana - te ruchy będą?

Wie pan, mamy w pamięci podobne ruchy. Jeden z nich nazywał się nawet „Ruch Palikota”. Ale tamten ruch był robiony w złej wierze. Chciał zaszkodzić Polsce. Był też przecież ruch Petru. Mamy to w pamięci. Utworzony został po to, żeby coś ugrać. Stworzyć niby nową jakość. Ale to wszystko było stara sprawa.

Jakie jeszcze ruchy były? Była chociażby Samoobrona, która „jechała” na jednym haśle: „Złodzieje, złodzieje!” Chodzili, blokowali drogi, krzyczeli „złodzieje” i stworzyli potężny ruch, który miał w pewnym momencie dużo głosów w parlamencie. To wszystko jest w granicach – moim zdaniem – demokratycznej normy. Ja bym nie miał ludziom za złe tego, że próbują swoich sił.

A czy można liczyć na to, że wspomniane przez mnie ruchy opracują jakieś pomysły programowe, czy też będą dalej tylko uderzać w Prawo i Sprawiedliwość tak, jak to robi teraz Platforma Obywatelska?

Na tym właśnie polega cała pułapka. Wydaje im się, że jak dostali parę procent głosów, to już będą narzucać warunki. Ale oczywiście, to się szybko sprawdza: czy ci ludzie mają do pokazania Polakom coś interesującego, jakąś nową ideę, nowy pomysł.

Coś dobrego muszą mieć, coś dobrego dla społeczeństwa, a nie tylko dla siebie. Tutaj jest „pies pogrzebany” takich gwałtownych, powstających szybko nowych organizacji, że one w gruncie rzeczy nie dysponują żadnym zapleczem intelektualnym. I nie wiedzą, co zrobić z popularnością. Nawet, jeżeli w jakimś stopniu ją osiągną. Tak jest przede wszystkim z Platformą, która się zupełnie wykoleiła, nie ma nic do zaproponowania. I dziwi się, że przegrała, denerwuje się tym, i tak dalej.

A więc, podstawą jest myśl dla rodaków: myśl w miarę świeża, nie zużyta. Jeżeli takie myśli pojawią się w jakimś gronie, jeżeli są jakieś strategiczne pomysły, co dobrego zrobić dla Polski, to jest ciekawe. Bo chodzi o to, czy to pomaga Polsce, czy nie. Ja wszystko rozpatruje z bardzo prostego punktu widzenia: który polityk chce Polsce pomóc, chce zrobić coś dobrego, a który chce zaszkodzić. To jest bardzo czytelne.