Dziennikarz tygodnika "Do Rzeczy", Piotr Semka dotarł do dość ciekawego tekstu związanego ze sporem dyplomatycznym między Izraelem a Polską. Autorem artykułu, który Semka udostępnił na Twitterze jest Mosze Arens, "jeden z najważniejszych żyjących polityków powojennej sceny politycznej Izraela".

Co ciekawe, tekst został opublikowany w dzienniku "Haaretz". Nie jest on zbyt przychylny Polsce, zwłaszcza w ostatnich dniach. 

"Obarczanie Polski winą za Holocaust jest nieusprawiedliwione. Jest jedna fundamentalna różnica pomiędzy Polską i innymi państwami pod niemiecką okupacją"- podkreśla ważny izraelski polityk. Urodzony w 1925 r. Mosze Arens to były ambasador Izraela w Stanach Zjednoczonych USA, a także kilkakrotny minister w izraelskim rządzie. Arens kierował m.in. resortami obrony i spraw zagranicznych. 

Urodzony na Litwie, wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, gdzie dorastał. Do Izraela wyjechał dokładnie w roku powstania tego państwa, czyli w 1948.  Na początek polityk odnosi się do sporu między Polską a Izraelem. W jego ocenie, spór podkręcany jest przez pamięć o "szerzącym się antysemityzmie w Polsce", zarówno przed II wojną światową, w czasie wojny i już w latach powojennych. 

"Jednak jest ważne by rozróżniać pomiędzy zachowaniami poszczególnych Polaków czy grup Polaków a działaniami polskiego rządu na uchodźstwie w Londynie i Armii Krajowej w czasie wojny"- zaakcentował Arens. Jak dodał, polski rząd, także ten na uchodżstwie, nigdy nie kolaborował z Niemcami, był natomiast aż do końca wojny zaangażowany w walkę z hitlerowskim najeźdźcą. 

"Armia Krajowa, podlegająca polskiemu rządowi, pozostawała w kontakcie z Żydowską Organizacją bojową, żydowską organizacją podziemną dowodzoną przez Mordechaja Anielewicza w Getcie Warszawskim, zaopatrzyła ŻOB w pewną liczbę pistoletów. Członkowie innych polskich grup podziemnych dostarczyli broni i szkolili bojowników Żydowskiego Związku Wojskowego, innej żydowskiej organizacji podziemnej w Getcie, dowodzonej przez Pawła Frenkiela"- prypomina ważny izraelski polityk. Jak dodaje, tylko Polacy udzielili pomocy powstańcom w Getcie Warszawskim, ponieważ pozostali: Amerykanie, Brytyjczycy, Alianci i Związek Radziecki, zignorowali je. 

Wreszcie Mosze Arens zwraca uwagę na rzeczywistego sprawcę Holocaustu: "rząd niemiecki, w pełni popierany(...)przez Niemców. Jak tłumaczy autor artykułu, rząd Rumunii wspierał Niemców w procesie eksterminacji europejskich Żydów. Według szacunków, Rumuni odpowiadali za śmierć setek tysięcy Żydów na terenach okupowanych. Również rząd francuski- przypomina- kolaborował z Niemcami, kiedy ci pokonali francuską armię. Francuzi wysyłali swoich Żydów do obozów śmierci, podobnie jak rządy Słowacji i Węgier. 

"Zorganizowane grupy ludzi na części obszarów, które znalazły się pod niemiecką kontrolą, aktywnie i z entuzjazmem brały udział w eksterminacji całych lokalnych społeczności żydowskich. Byli to Litwini, Łotysze i Ukraińcy. Litewskie i ukraińskie oddziały pod niemiecką komendą w getcie warszawskim siłą zabierali Żydów z domów i wpychali do transportów kolejowych jadących do Treblinki, w czasie wielkiej deportacji w czasie lata i jesieni 1942 roku. Pomagała im w tym „żydowska policja” pod niemieckimi rozkazami"-wspomina izraelski polityk. 

Mosze Arens przyznaje, że wśród Polaków byli również szmalcownicy, jednak kolaboracja z Niemcami nigdy nie należała do oficjalnej polityki państwa polskiego- zarówno rząd, jak i podziemie, walczyli z Niemcami. 

"To jest różnica pomiędzy Polską a innymi narodami w Europie, które trafiły pod niemiecką okupację. To jest też (może być) powód wrażliwości obecnego polskiego rządu na zarzuty współudziału Polski w Holocauście. Te oskarżenia nie są sprawiedliwe"-ocenił. 

Co prawda Arens nie popiera polskiej ustawy o IPN, jednak z całą pewnością przedstawił rozsądny głos w sprawie Holokaustu.

yenn/haaretz.com, wPolityce.pl, Fronda.pl