Czy to, co latem 1948 r. stało się na Filipinach, było pierwszym znakiem problemów, jakie Bóg miał mieć niebawem z niektórymi urzędowymi przedstawicielami Kościoła, zamiatającymi pod dywan grzechy wołające o pomstę do nieba? Mamy tu do czynienia z odrzuceniem objawień uznanych za wiarygodne przez miejscowych biskupów – uważanych zgodnie z prawem kanonicznym za kompetentne władze do rozstrzygającego rozeznania takich fenomenów.

Z jakichś powodów zwierzchnicy uznali lokalnych pasterzy za niekompetentnych. Moglibyśmy podejrzewać ich o niekompetencje, gdyby ci ludzie nie mieli dziś otwartych procesów beatyfikacyjnych i nie cieszyli się sławą świętych!


POCZĄTEK SZATAŃSKI

W dniu 4 czerwca Teresita Castillo zrobiła w dniu swoich 21. urodzin niespodziankę rodzicom. O czwartej rano opuściła po dom, by pojechać do klasztoru karmelitańskiego w niedalekiej Lipie, niewielkiej miejscowości oddalonej godzinę jazdy samochodem od Manili. Dziewczyna odkryła powołanie do kontemplacji i zdecydowała się, wbrew woli rodziny, wstąpić do zakonu. Dwa miesiące później stanie się świadkiem dziewiętnastu objawień Matki Bożej.

Ale najpierw dwukrotnie odwiedza ją wysłannik z piekła, przywołując fakty (prawdziwe!) - o smutku ojca wyglądającego jej powrotu - i zachęcając ją do opuszczenia klasztoru. Na podłodze pozostawia znak swej obecności: czarne odciski, „tak inne od stóp człowieka”.

Niektórzy mówią: „Jaki początek, taki koniec” i twierdzą, że objawienia w Lipa były szatańskie. Drudzy podkreślają, że szatan tak bardzo bał się objawień Matki Najświętszej, że był gotów się ujawnić, byleby tylko Maryja nie przyszła. To poniekąd dowód, że diabeł nie tylko wie co nieco o przyszłości, ale i zna – przynajmniej krótkoterminowe – zamiary Boże. Te w Lipa uznał za wielkie zagrożenie.

DZIWY, CUDA

Po tygodniu stanęła przed Teresitą Pani z Nieba. Miała wiele cech z objawień w Lourdes (żądała np. dziwnych gestów jak całowanie ziemi i jedzenie trawy), a przyszła jako „Pośredniczka wszelkich łask”. Niebawem tytuł ten miał stać się przedmiotem sporów teologicznych między zwolennikami tradycyjnego nurtu, a ekumenicznymi postępowcami. Może jednak nie to było głównym problemem dla niektórych kościelnych autorytetów - w końcu tytuł ten był znany już w IV w. Kontrowersje budziły niewytłumaczalne dla ludzkiego rozumu fenomeny, które towarzyszyły objawieniom. Najważniejszy z nich to deszcz różanych płatków, na których widniały cudowne wizerunki Syna Bożego, Jego Matki, Ostatniej Wieczerzy, Krzyża i inne sceny z życia Zbawiciela.

Biskup Alfredo Obviara, przełożona klasztoru Cecilia Zialcita i ks. Verzos, biskup pomocniczy, szybko stają się rzecznikami prawdziwości objawień.

Co uznają za wiarygodne? Obecność diabła - którego istnienia nikt wierzący nie może przecież negować. Cuda tak dziwne, że dla niektórych „nie do przyjęcia” - jakby w definicji cudu była zaznaczona granica, do której wolno dojść jego Twórcy. I jeszcze wezwanie do pokuty za księży i siostry zakonne - to rzeczywiście ostre słowa, bo co innego modlić się za kogoś (np. o szczególną łaskę), a co innego za kogoś pokutować (to zakłada istnienie ciężkiego grzechu popełnionego przez daną osobę). Plus zapowiedź kryzysu w Kościele - wtedy nie mówiono o nim i nie spodziewano się go w najbliższej przyszłości.

Najłatwiej było odrzucić taką mieszankę. Ale jeszcze dziwniejsze fenomeny i proroctwa towarzyszyły objawieniom w Amsterdamie, Akicie czy Kibeho nie stały się przeszkodą do ich uznania.

ODRZUCENIE

Zdanie wyższych przełożonych było inne, a posunięcia Kościoła radykalne. Ogłoszono raport potępiający rzekome objawienia. Zdjęto z urzędu przełożoną Karmelu i skierowano do innego klasztoru. Odsunięto bp. Obviara od kierowania diecezją i przeniesiono do diecezji Lucena, gdzie zasłynął świętym życiem do tego stopnia, że po jego śmierci rozpoczęto jego proces beatyfikacyjny; dziś ma tytuł sługi Bożego. Biskupa pomocniczego Alfredo Verzosa pozbawiono wszelkich zadań kościelnych i wysłano na emeryturę, nie dając mu środków na utrzymanie - do końca życia pracował fizycznie przy uprawie tytoniu. On też ma otwarty proces beatyfikacyjny. 

Lata później ci sami biskupi, którzy podpisali negatywny raport (pod dokumentem widnieje podpis nuncjusza apostolskiego osiem podpisów biskupów filipińskich) wyznawali na łożu śmierci, że zostali zmuszeni do podpisania negatywnego werdyktu wbrew własnej woli, pod groźbą ekskomuniki.

Co było takiego w objawieniach, że nuncjusz użył wszelkich środków, by je skompromitować? Trudno też wyjaśnić, dlaczego Watykan potwierdził niebawem postanowienia wspomnianego dekretu. Najbardziej jednak zdumiewa postawa karmelitanek z Lipa i zwykłych wiernych - podporządkowali się oni w pełni decyzji Kościoła. Sprawa fenomenu z Lipa wygasła.

UZNANIE?

A jednak Lipa powraca. W 2009 r. biskup Ramón Argüelles powołał nową komisję, której zadaniem było zbadanie wiarygodności objawień. Jednocześnie odwołał on obowiązujący od 1951 r. zakaz gromadzenia się wiernych na miejscu objawień. Sześć lat później ogłasza że fenomen z Lipa jest darem z Nieba: „Wydarzenia i objawienie z 1948 r. znane także jako Maryjne zjawisko w Lipa (…) wykazują nadprzyrodzony charakter i są godne wiary.”

Na dekret zareagował Watykan, kilka miesięcy później unieważniając decyzję biskupa. Nie cofnął jednak zgody na kult w miejscu objawień. To jedyny taki przypadek w historii: objawienia są ocenione negatywnie, ale kult na miejscu objawień jest dozwolony.
Jaka jest treść odrzuconych objawień? „Wróg Kościoła będzie się starał zniszczyć wiarę, którą ustanowił Jezus i za którą umarł. Kościół wiele ucierpi. Módlcie się o nawrócenie grzeszników na całym świecie. Módlcie się za tych, którzy mnie odrzucili, i tych, którzy nie wierzą i mi ufają. Propagujcie różaniec, ponieważ będzie to narzędzie pokoju na całym świecie. Propagujcie poświęcenie się memu Niepokalanemu Sercu. Czyńcie pokutę za kapłanów i zakonnice. Ale nie lękajcie się, bo miłość mojego Syna zmiękczy najtwardsze serca, a moja matczyna miłość będzie ich siłą, by zmiażdżyć wrogów Boga.”

Czytamy przekaz objawień… Nie ma w nich nic niezgodnego z nauką Kościoła. Skoro jednak Watykan mówi „nie”, tak biskup jak i wierni ponownie podporządkowują się rozstrzygnięciu Stolicy Świętej.

Czy czeka nas jeszcze trzeci akt tej historii? Może przyjdzie czas, kiedy „Maryjne zjawisko w Lipa” stanie się doświadczeniem powszechnym… W czasach, kiedy szatan rozpocznie ostateczną rozprawę z Kościołem. Będzie czas na pokutę… ratunek w Sercu Maryi… jedyną bronią będzie różaniec… I będą może cuda „nie do przyjęcia”.

Wincenty Łaszewski