Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Wyborcy, którzy zaufali Prezydentowi Andrzejowi Dudzie mogą czuć się zawiedzeni, bo tak długo oczekiwane zmiany w sądach na razie nie nastąpią. Niesprawiedliwość i niewyjaśnione sprawy pozostaną nietknięte. Wielu Polaków czuje się wyprowadzonymi w pole…

Wojciech Sumliński, pisarz, publicysta, dziennikarz śledczy: Rozumiem, że Panem Prezydentem kierowały jak najlepsze intencje, że chciał zadziałać na zasadzie człowieka, który chce pogodzić zwaśnione strony i najlepiej zgodzić się ze wszystkimi. Zapomniał jednak, że z człowiekiem, który zgadza się ze wszystkimi trudno zgodzić się komukolwiek, bo próbując pogodzić wszystkie stanowiska, tak naprawdę nikogo nie zadowolił. Nie oznacza to jednak, że po wecie prezydenta wszyscy są przegrani jednakowo. Prokurator Andrzej Witkowski, który zawsze zaczynał swoje śledztwa od pytania ,,kto zyskał?'' nauczył mnie patrzenia na szereg spraw właśnie od zadawania tego pytania. A więc powtórzę: kto zyskał na prezydenckim wecie? Bez cienia wątpliwości zyskała totalna opozycja - bo nacisk na prezydenta wcale nie zelżał, protestujący nie zadowolili się podwójnym wetem, chcą potrójnego, tymczasem opozycja zyskała nowe paliwo do kolejnych działań i przekonanie wśród części opinii publicznej, że wystarczy odpowiedni nacisk i można zablokować każdą zmianę ekipy rządzącej.

Kto w takim razie na tym stracił?

Stracili ci, którzy oczekiwali rzeczywiście przywrócenia najnowszej historii Polski w prawdzie, oczekiwali prawnego rozliczenia w duchu uczciwości i sprawiedliwości, wyłącznie po to, by ponure wydarzenia z przeszłości nie miały już nigdy więcej odzwierciedlenia w przyszłości. Dlatego i tylko dlatego wiele osób domaga się pokazania w prawdzie i do samego końca wszystkich tych historii, które dotyczyły Komorowskiego, Tuska, Grasia, Bondaryka, dziesiątków innych łotrów - wszystkich tych, których w swoich książkach nazywam mafią państwową, a którzy wciąż są bezkarni i śmieją się Polakom w twarz. Miałem informacje z bardzo bliskiego otoczenia Jarosława Kaczyńskiego, według których by zamknąć ten rozdział - czyli postawić takich ludzi przed uczciwym sądem, w uczciwy sposób, ale także dokończyć szereg ważnych spraw, które napotykają opór w bardzo wielu miejscach, jak np. sprawa wyjaśnienia nieznanych okoliczności śmierci i następstw zbrodni na ks. Jerzym Popiełuszce, Andrzeju Lepperze, Marku Papale i wielu innych – trzeba zbudować od podstaw szereg „elementów”.

Jakie to elementy?

Chodziło głównie o dwa fundamenty. Pierwszy, to ustawy, które właśnie zostały zawetowane. Drugi - to nowa Konstytucja. Wydawało się, że jesteśmy o krok od postawienia pierwszego z tych dwóch fundamentów, za nim miały powstać kolejne. To miał być ten pierwszy, wielki kamień, który uruchomi lawinę. W tej chwili to wszystko zostało zatrzymane na, prawdopodobnie, bardzo długi czas. Ja oczywiście rozumiem to, co mówią komentatorzy z różnych stron, próbujący zrozumieć Pana Prezydenta Andrzeja Dudę. Ja także próbuję go zrozumieć. Ale kiedy słyszę opinie, że Andrzej Duda chciał rozładować to ,,ciśnienie uliczne'', że totalna opozycja dążyła do rozlewu krwi i że Prezydent zrobił sprytny ruch, po którym opozycja straciła „narzędzia” do siłowej konfrontacji – to nie ukrywam, że opadają mi ręce. Jeżeli bowiem Prezydent Andrzej Duda naprawdę wierzy w to, że sprytni ludzie z „drugiego szeregu”, którzy „nakręcili” ten cały protest, naprawdę zrobili to w trosce o wymiar sprawiedliwości, to jest niedobrze, bo oznaczałoby, że mamy prezydenta szalenie, ale to naprawdę szalenie naiwnego. Nikt zdroworozsądkowy nie powinien wierzyć, że totalnej opozycji chodzi o obronę „wolnych sądów”.

Czyli gra tak naprawdę nie toczy się o sądy w ich przypadku?

Nie byłoby sądów - byłoby cokolwiek innego. W tle są „bardzo twórczy ludzie”, którzy tym sterują, którzy mają olbrzymie środki i możliwości, którzy patrzą na sytuację na polskiej scenie politycznej na wiele miesięcy naprzód, potrafią to robić i robili takie rzeczy niejeden raz, i którzy w tym przypadku potraktowali sądy jako bardzo dobry pretekst do wywołania protestów. Powtórzę: jeżeli Pan Prezydent sądził, że swoją decyzją ,,rozładuje napięcie'' i wszystko się uspokoi, to myślał w sposób bardzo naiwny - nie uspokoi się nic! Ta sytuacji wróci, jak bumerang, pod dowolnym pretekstem, więc to wszystko zostało tylko odłożone w czasie, ale nic nie zostało rozwiązane. Dla totalnej opozycji nie liczy się rozwiązywanie czegokolwiek, ale dolewanie paliwa, by ten ogień był coraz większy. Chodzi o to, by przywrócić to, co było - złodziejstwo, niszczenie, grabież – a co trwało przez dziesiątki lat, przez cały okres III RP. Próbując to ,,rozładować'' nic się nie uzyska, jest to myślenie naiwne. Po drugiej stronie nie ma partnera, który chciałby coś budować - jest tylko przeciwnik szukający takiego czy innego pretekstu, by wrócić do władzy służącej jemu i jemu podobnym, nie społeczeństwu. Opozycja nabrała teraz przekonania, że odpowiednimi „grami” i naciskami może wiele zyskać i bazując na tak rozumianym sukcesie będzie teraz wzmagać żądania. Kto więc na tym zyskał? Na pewno nie ci, którzy chcą dobrej zmiany.

Prezydent Duda najpierw obiecał, że podpisze ustawę, jeśli znajda się w niej jego poprawki, poprawki zostały uwzględnione - a mimo to dwie z trzech ustaw zawetował. Dlaczego tak postąpił?

Pan Prezydent wciąż jeszcze szuka swojego miejsca i swojej roli, stąd zapewne brak konsekwencji, dotrzymywania słowa, realizacji niektórych obietnic. Może nie pora w tym miejscu do tego wracać, ale aż ciśnie się na usta przypomnienie obietnicy przedwyborczej, o ,,Aneksie do Raportu WSI'', gdy deklarował: ,,jeśli będę prezydentem, to go opublikuję''. Niebawem minie 2,5 roku od wygranej i w ogóle na ten temat nic nie słychać, a do mnie wręcz docierają informacje, że ten temat nie będzie podejmowany. Przyznaję, nie rozumiem tej niekonsekwencji. Podobnie jak miliony innych Polaków zaufałem Andrzejowi Dudzie i gołym okiem widać, że różnica pomiędzy tym prezydentem, a poprzednim jest kolosalna, absolutna. Nie ma co do tego dwóch zdań. Wydawałoby się, że wreszcie mamy Prezydenta, z którego możemy być dumni, w przeciwieństwie do Komorowskiego, moim zdaniem łotra, za którego mogliśmy się tylko wstydzić i który od dawna powinien być Bronisławem K. Wydawało się zatem, że wszystko jest na dobrej drodze do realizacji wielkich zmian, tymczasem w kluczowym momencie są one blokowane. Przyznam, że jestem tym mocno zasmucony. Jeśli Prezydent - w co nie wątpię - kierował się dobrymi intencjami, lecz dał się nabrać na podszepty w rodzaju, że ,,coś rozładuje'', zmniejszy ciśnienie społeczne, to mogę tylko zaapelować o bardziej dogłębną analizę lub lepszy dobór niektórych doradców. Bo powtórzę: nic nie ,,rozładuje'' i nic się nie ,,uspokoi''. Uzyskał efekt dokładnie odwrotny od zamierzonego. Z pewnością nie taka było jego intencja, ale przekona się - i niestety, my wszyscy przekonamy się wraz z nim - w następnych tygodniach czy miesiącach, że tym wetem dodał paliwa opozycji.

Dziękuję za rozmowę.