W programie "Tomasz Lis" gościł dziś znany aktor, Jerzy Stuhr. Znany również jako jeden z przedstawicieli "elit" lewicowo-liberalnych na każdym kroku uderzających w obecny rząd.
Tym razem nie zabrakło również ataków na wyborców Prawa i Sprawiedliwości. Aktor nie był co prawda zbyt oryginalny, twierdząc, że Polacy "dają się kupić partii rządzącej", ale redaktorowi naczelnemu "Newsweeka" udało się wyciągnąć z niego całkiem nowe porównanie obrazujące poczucie wyższości Stuhra wobec wyborców PiS.
"Mnie się wydaje, że oni także prowadzą jakąś cyniczną, handlową grę z partiami, które kandydują. To jest: „dajcie jeszcze trochę, to na Was zagłosujemy”-stwierdził gość Tomasza Lisa. Dalej Jerzy Stuhr przekonywał, że w jego ocenie „największą klęską ostatnich lat jest demoralizacja społeczeństwa”. Wówczas między dziennikarzem a artystą doszło do całkiem ciekawej wymiany zdań.
"Nie byłoby efektu, gdyby nie to, że to pada na fantastyczny grunt w wielu miejscach. Dlaczego pana zdaniem? Jeśli ta pogarda działa, a działa, to znaczy, że miliony mają potrzebę odczuwania tej pogardy"-stwierdził Lis.
"Mam taką teorię, że to jest zemsta za wielowiekowe ciemiężenie"-odpowiedział Stuhr, zaskakując nawet dziennikarza, który, delikatnie mówiąc, miłością do obecnego rządu raczej nie pała.
"Wtedy byśmy ustawili zwolenników PiS na pozycjach potomków chłopów folwarcznych…"-ocenił naczelny "Newsweeka". Aktor ochoczo odpowiedział: "Tak!"
"Z całym szacunkiem mam wrażenie, że my wszyscy z chłopków jesteśmy, panie Jerzy. Elitę częściowo wyrżnięto…"-przekonywał Tomasz Lis, a w odpowiedzi Jerzy Stuhr przyznał, że "wśród chłopów też jedni są żądni odwetu, a drudzy nie".
Cóż, robi się coraz ciekawiej. Ciekawe, co jeszcze wymyślą opozycyjne elity, żeby okazać swoją pogardę wobec wyborców PiS.
yenn/Newsweek, Fronda.pl