„Można by się teraz po raz kolejny oburzać chamstwem, brakiem tolerancji dla  katolicyzmu czy stronniczością mediów, dla których  to owi stali się głównymi bohaterami Dni Młodzieży. Lepiej chyba  jednak tym razem pominąć to wzruszeniem ramion. Fenomen Światowych Dni Młodzieży to najlepszy dowód na to, jak żałośni, a jednocześnie mało skuteczni są ci ludzie. W sumie trudno im się dziwić, że widząc co się dzieje w Madrycie, są tacy rozwścieczeni.” - pisze Piotr Zychowicz w „Rzeczpospolitej”. Publicysta trafia w samo sedno problemu. ŚDM były jak podmuch wiatru, który zburzył wszystkie mity „nowego wspaniałego świata”, obnażając w bezlitosny sposób współczesną antychrześcijańską ideologię, której najcięższym działem są gołe pośladki i prezerwatywa. ŚDM udowodniły również, że skompromitowany w kwestiach gospodarczych rząd Jose Zapatero, nie poradził sobie również przez osiem lat z wykorzenieniem w narodzie hiszpańskim miłości do Jezusa. Dziadek obecnego premiera Hiszpanii próbował to zrobić 70 lat temu bagnetem, jego wnuk demokratycznie doprowadził do legalizacji zabijania dzieci nienarodzonych i przedefiniował pojęcie rodziny. Jednak żaden z nich nie zabił w ludziach wiary w Boga. Teraz wizyta Benedykta XVI-go roztrzaskała resztki czerwonej iluzji XXI - wiecznych miłośników Barabasza.


Chrześcijaństwo jest wciąż najbardziej prześladowaną religią na świecie. W gruncie rzeczy tak było zawsze. Na tym polega nasza wiara i cierpienia za nią przepowiedział nam Jezus Chrystus. Na przełomie wieków prześladowania te przybierały różne formy. Od Koloseum, przez gilotynę, gułagi, obozy koncentracyjne aż po ścinanie głów na stadionach w krajach islamskich wyznawcy Chrystusa umierali za swoją wiarę, tym samym umacniając chrześcijaństwo. Dziś zlaicyzowany, zniewieściały, zblazowany i rozpuszczony świat zachodni wyrosły na zgubnej ideologii, która w miejscu Boga usadowiła człowieka, również za wszelką cenę musi zniszczyć wszystko co przypomina o tym, że człowiek nie jest panem swojego losu. Oczywiście prześladowanie chrześcijaństwa przybrało zakamuflowaną formę i schowało się za tzw. prawami człowieka. Jest ono groźne na płaszczyźnie prawa, które coraz częściej jawnie dyskryminuje wyznawców Jezusa. Kumulacją jakobińskiego hedonizmu i dyktatury relatywizmu stał się socjalistyczny rząd Zapatero, którego pierwszymi decyzjami po objęciu władzy, w tym niegdyś na wskroś katolickim kraju, było rozbicie rodziny i usankcjonowanie dyskryminacji najsłabszych. Jednak szybko po tym jak Zapatero zalegalizował w Hiszpanii zabijanie dzieci nienarodzonych, na ulicę wyszło 1.5 miliona Hiszpanów w proteście przeciwko aborcji. Już wtedy można było doświadczyć dysonansu poznawczego i zobaczyć jak bardzo przesiąknięte lewicową propagandą, przywiązanie do utylitaryzmu i pełne fobii antychrześcijańskich są hiszpańskie elity, które na dodatek oderwały się od swojego narodu.



Kopulujący niedźwiedź

Ludzie pokroju Zapatero czy medialne karykatury Saint Justa w innych krajach, upajały się jednak swoim sukcesem w nowoczesnym wychowaniu młodzieży. W poważnej prasie pojawiały się więc analizy poważnych publicystów, którzy wieścili koniec religijności i początek nowego, wolnego od opresyjnych przesądów religijnych człowieka. Oczywiście takie „prawdy” głoszone są od setek lat i zawsze okazują się być pobożnym życzeniem ludzi, którzy nie mogą znieść, że to nie wiatr sam z siebie stworzył świat. W ostatnich kilkunastu miesiącach rzeczywistość pokazała jednak jak wygląda pozbawiona Boga, rzekomo samowystarczalna młodzież i jej sposób obalania „przestarzałych” mitów „onych” od inkwizycji i wypraw krzyżowych. W zeszłym roku polskie „elity” piały z zachwytu nad obywatelską postawą polskiej młodzieży, która pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu, jak przystało na wychowaną przez "pana od kupy we fladze" inteligencje, oddawała mocz na znicze, przybijała pluszaki na krucyfiks, życzyła śmierci politykowi pogrążonemu w żałobie i kopała starszych ludzi klęczących na ulicach. „Młodzi, wykształceni z wielkich miast” okazali się być dziką, prostacką hołotą w modnych ciuszkach. Takich samych ludzi można było spotkać w „namiocie Palikota”, gdzie nawet nie wiedziano czym jest kaczyzm i przeciwko czemu współczesny inteligent jest zobowiązany protestować. Dokładnie ten sam schemat można przyłożyć do hiszpańskich „młodych wykształconych z wielkich miast”. Sam przyjazd Benedykta XVI obnażył ich lepiej niż zrobiłby to najlepszy psycholog na Piątej Alei z filmu Woodego Allena.  „Herbem Madrytu jest niedźwiedź. Podczas antypapieskiej manifestacji na pomnik miasta wskoczył nagi mężczyzna z tęczową flagą i zaczął inscenizować kopulację z niedźwiedziem. Przeciwnicy papieża byli przebrani w antypapieskie stroje. Były napisy na tabliczkach, które mówiły np. o pedofilii. Był też napis na portrecie papieża gdzie nazwisko Ratzinger było przerobione na Nazinger. Antypapieska manifestacja trwała ok. dwóch godzin – opowiadał naszemu portalowi Roman Koszowski z „Gościa Niedzielnego”. Manifestacja „otwartych, tolerancyjnych i nowoczesnych Hiszpanów” nie różniła się więc niczym od podobnych zdarzeń na paradach równości na całym świecie.



Od lat głównym orężem w rękach antypapistów i nieprzyjaciół Jezusa jest przebieranie się za duchownych i zakonnice, darcie Biblii na scenie w przebraniu pajaca, kopulowanie na ulicach z krzyżami w rękach, oddawanie moczu na Pismo Święte, bezczeszczenie hostii etc. W rzeczywistości jest to oczywiście krzyk rozpaczy młodych ludzi pozbawionych autorytetów, którym wmówiono, że przynależność do elity uzyskuje się poprzez naplucie na chrześcijanina. Czarno - biała wizja świata staje się dla tych ludzi problemem w momencie, gdy katolik spokojnie przemilcza zaczepki i próbuje wytłumaczyć skrzywdzonemu przez brak wiary delikwentowi jak bezsensowne jest jego zachowanie. „Gdy budujecie wasze życie na solidnej skale, nie tylko to życie będzie solidne i trwałe, ale przyczyni się do projekcji światła Chrystusa na waszych rówieśników i na całą ludzkość, ukazując opcję właściwą wobec tych, które runęły w życiu, gdyż fundamenty ich egzystencji były nietrwałe” – powiedział Papież do młodych ludzi. Jego słowa zapewne nie były kierowane tylko do milionowej widowni, która udowodniła, że Kościół to nie „moherowy beret” czy „stare, zwariowane ciotki kochające Franco” - jak pokazywał w swoim filmie Pedro Almodovar. Dziennik „El Mundo” zauważył, że papież zwracał się celowo do sporej liczby agnostyków i ateistów hiszpańskich, którzy często narzucają swoje przekonania wyznawcom Jezusa. „Oskarża się ich (wiernych - przyp. Ł.A), starając się odsunąć od Chrystusa, pozbawiając ich symboli jego obecności w życiu publicznym, a nawet nakłaniając do niewymawiania jego świętego imienia” – dodał na ziemi, gdzie katolicyzm jest na każdym kroku rugowany.



Seks, lateks, prezerwatywa, pedofilia

/


Niestety odpowiedzią na spójną naukę Kościoła katolickiego jest tylko agresja, którą widać nie tylko na ulicach Madrytu, ale również wszędzie tam gdzie pojawia się Benedykt XVI. Występowała ona zarówno Wielkiej Brytanii, gdzie „spontaniczna młodzież” wystawiała banery oskarżające Ojca Świętego o AIDS w Afryce, pedofilie w Kościele i prześladowanie gejów. Brytyjscy oponenci papieża w bardzo „inteligentny” sposób polemizowali z Kościołem, sprzedając koszulki za 10 funtów z rysunkiem kondomu i napisem „Chroń życie” z przodu oraz kościołem i napisem „Broń się przed nim” z tyłu. Mimo tego, że żurnaliści zacierali ręce z radości na wieść, że papież zostanie pożarty w „jaskini lwa” to Jego pielgrzymka porwała Brytyjczyków i ośmieszyła protest paru tysięcy przebierańców, którzy pod przewodnictwem prof. Richarda Dawkinsa i gejowskiego krzykacza Peter Tatchella (który wsławił się wtargnięciem na ambonę, gdzie odebrał mikrofon arcybiskupowi Canterbury by napiętnować stanowisko anglikanów w sprawie gejów) protestowali przeciwko finansowaniu Kościoła przez państwo i domagali się  uznania zbawczej roli prezerwatyw przez Watykan. Gdy przyjrzymy się bliżej protestom antyklerykalnym w innych krajach, okazuje się, że język dzisiejszej nowoczesnej młodzieży jest ponadnarodowy. Dwa lata temu w Rzymie głównym motywem parady gejowskiej były lateksowe stroje, łańcuchy, anioły w erotycznych przebraniach i przebrany za papieża gej. Maryja została wówczas przebrana za drag queen a homo Jezus trzymał baner z napisem: "Jesteśmy wszyscy dziećmi tego samego ojca". Mogę się założyć, że gdzieś w tłumie oponentów papieża w Madrycie można było zobaczyć dokładnie te same hasła. Chociaż nie wiadomo czy Hiszpanie przebili czymś francuskie prezerwatywy z wizerunkiem papieża.



"Proszę was, drodzy przyjaciele, byście kochali Kościół, który zrodził was do wiary, który pomógł wam poznać lepiej Chrystusa, który pozwolił wam odkryć piękno jego miłości" – mówił Benedykt XVI na lotnisku Cuatro Vientos w stolicy Hiszpanii i dodał, że „z przyjaźni z Jezusem narodzi się także impuls, który prowadzi do dawania świadectwa wiary w najrozmaitszych środowiskach, także tam, gdzie panuje odrzucenie czy obojętność. Nie jest możliwe, by spotkać Chrystusa i nie zapoznać z nim innych. A zatem nie zachowujcie Chrystusa dla samych siebie! Przekazujcie innym radość waszej wiary!” Zderzenie szczeniackiego zachowania pogubionych i rozwydrzonych młodzieńców z Madrytu, Warszawy, Rzymu czy Berlina z głębią nauki Jezusa nie pozostawia żadnych szans dla „nowoczesnego” antyklerykalizmu. Nawet specjalnie nie trzeba z nim walczyć. Wystarczy go pokazać w telewizji.



Łukasz Adamski

 

Tytułowa fotografia: Roman Koszowski/Gość Niedzielny.