Dzisiaj pragnę wam opowiedzieć o nawróconej Żydówce, która spotkała swojego Mesjasza, a mowa o Czcigodnej Służebnicy Bożej s. Emanueli Kalb ze zgromadzenia Kanoniczek Ducha Świętego de Saxia (1899-1986).

Urodziła się w malowniczym Jarosławiu, w gorliwej i pobożnej, żydowskiej rodzinie Idy i Ozjasza Kalbów. Otrzymała imię Chaje i wychowywała się, wraz z rodzeństwem, w duchu pobożności i oddania Bogu.

Wyrazem tego była z pewnością postawa mamy, która w czasie epidemii tyfusu ofiarnie zajmowała się chorymi, ale niestety sama zaraziła się i zmarła. Niedługo potem do szpitala trafiła ciężko chora Emanuela, gdzie po raz pierwszy spotkała katolickie zakonnice.

Pacjenci byli wielce uciążliwi i niegrzeczni, a siostry z jednaką miłością i cierpliwością posługiwały chorym. Emanuela była pod dużym wrażeniem takiej postawy, dlatego zaczęła rozmawiać z zakonnicami. Prawdopodobnie wtedy po raz pierwszy usłyszała, że tak bardzo wyczekiwany mesjasz to Jezus Chrystus. Najbardziej dla niej przekonującym argumentem była postawa i życie zakonnic, a w sercu młodej żydówki pojawiło się pragnienie chrztu.

Po odzyskaniu zdrowia i przygotowaniu się do Chrztu świętego przyjęła ten sakrament w dniu 18 stycznia 1919 r. w katedrze przemyskiej. Wiązało się to z ostracyzmem rodziny. Żadnego wsparcia, żadnej pomocy - wykluczenie i odrzucenie. Dla pobożnych żydów to śmierć i zdrada. Mała Chaje umarła, nowej dziewczyny nie znają.

Po latach zapisuje w swoim duchowym dzienniku: „Poznałam prawdę i poszłam za nią” (Dziennik, s. 19). Krótko, rzeczowo, konsekwentnie.

Odnalezienie umiłowanego Mesjasza i absolutne zakochanie w Chrystusie sprawia, że pragnie całe życie właśnie jemu poświęcić. W pamięci ma cudowne chwile i godziny rozmów ze szpitalnymi zakonnicami i pragnie żyć tak jak one. Ale do jakiego zakonu wstąpić? Nie wiadomo.

Z pomocą przychodzi samo Niebo. Dość zrezygnowana już Emanuela przechodzi w Krakowie przez ulicę szpitalną. Nagle czuje wewnętrzne przynaglenie i silny głos w sercu: “Do klasztoru!”. rozgląda się i spostrzega, że stoi przed klasztorem kanoniczek Ducha Świętego. Niewiele się zastanawiając wchodzi na furtę, proso przyjęcie i… zostaje przyjęta!

W Zgromadzeniu pracowała jako nauczycielka w szkołach prowadzonych przez Siostry oraz w przedszkolach. Ciesząc się pełnym zaufaniem przełożonych, zajmowała odpowiedzialne stanowiska we wspólnocie zakonnej. Była mistrzynią nowicjatu, przełożoną domu, sekretarką generalną i zastępczynią przełożonej. Niestety jednak dość młodo traci słuch. Większość zewnętrznych działalności, siłą rzeczy, musi być przez siostrę zaprzestana.

Wtedy objawia się jej mistyczna głębia.

Porusza mnie osobiście jest eucharystyczne nabożeństwo do Najświętszego Oblicza. Obdarowana wielkimi łaskami modlitwy, łączącej ją z Chrystusem na drodze doświadczenia mistycznego, z heroiczną wiarą w obecność Jezusa w Eucharystii pisze: „Boże mój, cóż znaczą wszystkie najwznioślejsze łaski modlitwy, najwspanialsze zachwyty, wobec jednej Komunii Eucharystycznej! Tu jest takie zjednoczenie, takie wchłonięcie naszej istoty przez Boga, że stajemy się Nim, jedno, nierozdzielne.” Godzinami adoruje i jest przekonana, że jej umiłowany Mesjasz wzywa ją do poświęcenia się za kapłanów, do wynagradzania za odstępstwa, do błagania o wierność, wytrwanie i świętość sług ołtarza.

Bardzo lubię anegdotę, którą opowiadała mi Siostra Postulator. Jako młoda nowicjuszka siedziała z s. Emanuelą w ławce i akurat odbywały się rekolekcje. Jak tu ich wysłuchać jak biedna Emanuela nic nie słyszy? Gorliwie nowicjuszki zatem zapisują ochoczo treść nauk na karteczkach, które podsuwają starszej już Emanueli. Ta uśmiecha się i zabiera karteczkę. Za którymś razem uśmiechnięta klasztorna nestorka mówi do nowicjuszek: “Siostry, nie trzeba! Pan Jezus mi mówi w sercu więcej!”.

Poznałem też siostrę, która chodziła z s. Emanuelą po sklepach i wymieniała książki. Emanuela była odpowiedzialna za bibliotekę, więc dbała o różnorodność księgozbioru, a wiele książek się powtarzało. Często zatem krążyły po księgarniach, żeby zdobyć dla sióstr nowe i użyteczne pozycje książkowe. Kiedy spytałem się siostry o Emanuelę trochę bardziej, odpowiedziała, że “musi być faktycznie święta, bo była absolutnie zatopiona w modlitwie i nigdy nie zdarzyło jej się w kaplicy przysnąć, a mi już wiele razy!”.

Odeszła do Pana 18 stycznia 1986 r. w Krakowie, w dniu, który był kolejną rocznicą przyjęcia przez nią Chrztu Św., zatem rocznicą jej narodzin dla Kościoła.

***MODLITWA***

Wszechmogący, Miłosierny Boże, który wezwałeś służebnicę swoją Siostrę Emanuelę do ściślejszego zjednoczenia z Synem Twoim, Jezusem Chrystusem, wlewając w jej serce ducha kontemplacji i gorliwości o zbawienie dusz, udziel nam, za jej wstawiennictwem, łaski ..., o którą Cię z ufnością prosimy. Rozpal w nas, prosimy, apostolskiego ducha miłości, pokuty i wynagrodzenia.

Spraw, o Panie, w miłosierdziu swoim, abyśmy mogli radować się wyniesieniem Twojej służebnicy Siostry Emanueli do chwały ołtarzy. Przez Chrystusa, Pana naszego.

Amen.

 

mp/facebook/via sanctorum