„Po pierwszym momencie, w którym mówisz: tak, to Papież, uświadamiasz sobie, że przede wszystkim ten człowiek był księdzem...” – to słowa hiszpańskiego pisarza Javiera Cercasa, zadeklarowanego agnostyka, autora książki "Szaleniec Boga na końcu świata", opowiadającej o podróży Franciszka do Mongolii. Skontaktowaliśmy się z nim telefonicznie, by zapytać, jak zareagował na wiadomość o śmierci Papieża.
Papież, który nie ukrywał swych wad
„Oczywiście byłem zaskoczony, bo sądziłem – jak chyba cały świat – że Franciszek jest już poza niebezpieczeństwem. Przecież zaledwie dzień wcześniej pojawił się na Placu Świętego Piotra! Poczułem się, jakby umarł ktoś mi bardzo bliski – to prawda. Bardzo mi jest przykro”.
Cercas wspomina poczucie ojcostwa, które Papież wywoływał u spotykających go ludzi: „Był to Papież, który przyznawał się do swoich błędów, który nie ukrywał swoich wad, który pokazywał się jako człowiek – i dlatego mógł być ojcem dla wielu ludzi. Oczywiście są też katolicy, którzy uważają, że Papież powinien być niemal 'półboski'. Ja jednak sądzę, że Papież to przede wszystkim człowiek. Piotr był człowiekiem. Pierwszy Papież był człowiekiem z wieloma wadami, który trzykrotnie zdradził Chrystusa. Kościół jest miejscem dla słabych, dla grzeszników”.
Pisarz podkreśla: „To tak, jakby mówił: nie jestem Supermanem, jestem człowiekiem. Pragnę przypomnieć, że pierwsze słowa, które wypowiedział w Kaplicy Sykstyńskiej po przyjęciu wyboru, brzmiały: 'Przyjmuję, choć jestem grzesznikiem'. Ta świadomość swojej ludzkiej natury, swojej słabości – dla mnie to coś niezwykłego. O Franciszku można powiedzieć to, co Hannah Arendt powiedziała o Janie XXIII: to chrześcijanin zasiadający na tronie Piotrowym. Jego bliskość była częścią tego świadectwa. Był człowiekiem zdolnym do rzeczy niezwykłych, których nikt nie spodziewałby się po Papieżu. I ja tego doświadczyłem. Zakończenie mojej książki – gdybym był wierzący jak Papież i jak moja mama – nazwałbym małym cudem”.
Papież jak ksiądz Florian
Cercas wspomina rozmowę z Franciszkiem podczas lotu do Mongolii: „Opisuję pewną sytuację w mojej książce - moja mama, która była głęboko wierząca, zapytała mnie: co myślisz o Papieżu? Jaki on jest? Moja mama była już bardzo stara i miała problemy zdrowotne. Pierwsza rzecz, jaka przyszła mi do głowy, to odpowiedź: jest jak Don Florian – czyli jej ksiądz, jej proboszcz, który udzielił jej ślubu z moim ojcem. Pierwsze wrażenie, jakie miałem o Papieżu było takie, że przede wszystkim w tym człowieku widzę księdza. Przede wszystkim był księdzem, a dopiero potem – wieloma innymi rzeczami: bardzo inteligentnym człowiekiem, z ogromną kulturą i doświadczeniem”.
To, co najbardziej uderzało pisarza, to „pokora, ta pokora prostego człowieka – choć był człowiekiem złożonym. Niezwykłe jest dla mnie to, że to pierwszy Papież, który przyjął imię Franciszek. Papież Bergoglio wybrał to imię, a pierwszą cnotą Franciszka z Asyżu była właśnie pokora. Świadomość, że jesteśmy malutcy, że mamy godność ludzką, ale jesteśmy niewielcy”.
Wyprowadził Chrystusa z zakrystii na ulice
Na koniec Cercas podkreśla to, co uważa za główne przesłanie, jakie pozostawił nam Papież Bergoglio: „Franciszek przyniósł do Kościoła 'rewolucję'. Wszystko jednak zależy od tego, co przez to rozumiemy. Mówienie o 'rewolucji doktrynalnej' to absurd – to po prostu nieprawda, choć niektórzy tak twierdzą. Ale jeśli była to 'rewolucja' – a być może była – to była to rewolucja wskazana przez Sobór Watykański II. Franciszek był pierwszym prawdziwym dzieckiem Soboru, który został Papieżem. Wziął na serio to, co mówił Sobór: powrót do Kościoła Chrystusa, do pierwotnego Kościoła. W swoim pierwszym wywiadzie dla La Civiltà Cattolica, na pytanie, co chce uczynić w Kościele, odpowiedź Papieża była jednoznaczna: chcę wyprowadzić Chrystusa z zakrystii i zanieść Go na ulice. To znaczy – powrót do chrześcijaństwa Chrystusa”.
Misjonarze jak apostołowie
Pisarz, właśnie podczas podróży do Mongolii, miał okazję spotkać kilku radykalnych rewolucjonistów Ewangelii: „Ten powrót do Jezusa Chrystusa, według Franciszka – i według mnie – urzeczywistnia się najlepiej w misjonarzach. Idealni chrześcijanie według Franciszka to, sądzę, misjonarze, tacy jak ci, których widzieliśmy w Mongolii: ludzie, którzy wszystko porzucają, jak apostołowie Chrystusa, i idą na koniec świata, by pomagać potrzebującym. To jest radykalizm przesłania Chrystusa. Jezus nie był człowiekiem władzy, nie był człowiekiem bogactwa, ale człowiekiem, który szedł do ubogich. Dla mnie to fundamentalne: krytyka klerykalizmu, krytyka konstantynizmu, powrót do chrześcijaństwa. Franciszek był Papieżem, który traktował to poważnie – i jego reforma jeszcze się nie zakończyła”.