Wprawdzie nie wyjaśnił na czym ten „gwałt” miałby polegać, w sytuacji kiedy zaproponowane w Kodeksie zmiany z jednej strony poprawiają dostęp do lokali wyborczych, szczególnie na terenach wiejskich, z drugiej pełniejszą niż do tej pory, kontrolę liczenia głosów w obwodowych komisjach wyborczych.
Jeżeli profrekwencyjne zmiany w Kodeksie, co więcej dokonane na pół roku przed przewidywanym terminem wyborów (zgodnie z rozstrzygnięciem Trybunału Konstytucyjnego w tej sprawie), są gwałtem na podstawowych zasadach demokracji, to nie bardzo wiadomo, co Tusk uważałby za zmiany zgodne z zasadami demokracji.
Przy okazji przypomnijmy , że w styczniu 2011 roku (a więc podobnie jak teraz, na 9 miesięcy przed wyborami), Platforma z PSL-em przeprowadziły poważne zmiany w prawie wyborczym polegające między innymi na powołaniu 100 okręgów wyborczych do Senatu i wtedy oczywiście żadnego gwałtu na demokracji nie było.
 
2. Podczas tej konferencji, Tusk w swej retoryce posunął się jeszcze dalej, stwierdził, „że obawy, iż PiS jest gotów fałszować wybory, są coraz bardziej uzasadnione” i w związku z tym Platforma ma organizować ruch społeczny do pilnowania wyborów.
Jego tworzeniem ma się zająć poseł Sławomir Nitras, który do tej pory był raczej stronnikiem Trzaskowskiego (organizował między innymi Campus „Polska przyszłości”) i nie pojawiał się w otoczeniu Tuska.
Zresztą Tusk zapowiadając tworzenie ruchu pilnowania wyborów, użył niezbyt nobilitującego stwierdzenia, dotyczącego bliskiego współpracownika Trzaskowskiego „mamy w naszych szeregach Sławomira Nitrasa i nie zawahamy się go użyć”.
Tusk jak widać, często nawiązuje to filmu „Shrek”, w 2010 roku, kiedy nielubiany przez niego Grzegorz Schetyna, został wybrany marszałkiem Sejmu, Tusk stwierdził, że przypomina mu właśnie Shreka, teraz promując Nitrasa, nawiązał wprost do jednego z cytatów z tego filmu „mam smoka i nie zawaham się go użyć”.
 
3. W pilnowaniu uczciwości wyborów nie ma oczywiście nic zdrożnego, wręcz przeciwnie, wszystkim powinno na tym zależeć, żeby wybory była jak najbardziej transparentne, w 2015 i 2019 roku robiła to także Zjednoczona Prawica tworząc „Ruch Ochrony wyborów”, w tym roku , taki kilkudziesięciotysięczny ruch będzie także tworzony.
Ale postawienie przez Tuska na czele ruchu pilnowania wyborów, posła Sławomira Nitrasa, który jak powszechnie wiadomo, sam się nie potrafi upilnować jest wręcz zaproszeniem do awantur i różnego rodzaju prowokacji, z których ten człowiek, zrobił sobie wręcz sposób na istnienie.
Mimo tego, że jest już posłem kilku kadencji, nie są szerzej znane jego jakiekolwiek dokonania na tym polu, a różnego rodzaju awantur i nazwijmy to najłagodniej „niekonwencjonalnych” zachowań, ma na swoim koncie co niemiara.
 
4. Przypomnijmy, że jedną z jego pierwszych szerzej znanych akcji, pokazujących zresztą bezwzględność i cynizm Nitrasa w całej okazałości, było bezpodstawne oskarżenie w 2006 kandydatki na prezydenta Szczecina prof. Teresy Lubińskiej o umorzenie posłowi Samoobrony 300 tys. zł długu.
Po latach sam Nitras w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” opisywał to tak: „Posadziłem kilka osób przed komputerem i kazałem szukać. No i znaleźliśmy: sprawę umorzenia długów pewnego działacza Samoobrony. Gdy oskarżyłem o to Lubińską, wiedziałem, że to nie ona podejmowała decyzję i że potem będę musiał przepraszać. Ale efekt został osiągnięty”.
Ale poseł Nitras jest także znany nie tylko ze słynnej zapowiedzi „o opiłowaniu katolików z przywilejów” ale także fizycznych ataków na różne osoby w Sejmie i poza nim, między innymi kopnięcia poseł Iwony Arent, brutalnego popchnięcia posła Wiesława Krajewskiego (w obydwu tych sprawach trwają postępowania prokuratorskie).
Atakował także przypadkowych ludzi, którzy przychodzili na spotkania z kandydatami Platformy, fizycznie zatrzymał także wiceministra Sebastiana Kaletę, gdy ten chciał wejść na otwartą konferencję prasową Rafała Trzaskowskiego na terenie warszawskiej oczyszczalni ścieków.
 
5. Do posła Nitrasa, tworzącego ruch pilnowania wyborów, będą zapewne lgnąć ludzie podobnego jak on pokroju z takich grup jak „Silni Razem”, KOD, Obywatele RP, „Lotna Brygada Opozycji” czy spod znaku „Sok z buraka”.
Ludzie z tych organizacji i środowisk, pokazywali publicznie od listopada 2015 roku, po wielokroć jak rozumieją demokrację, a ich głównym sposobem działania jest przemoc, niestety często także fizyczna.
To gotowy przepis, na zadymy i awantury podczas kampanii wyborczej i samych wyborów na dużą skalę, żeby po ich przegraniu przez Platformę, mieć postawy do żądań o nieuznanie ich wyników, zarówno przed krajowymi sądami jak i za granicą głównie w unijnych instytucjach.

Znigniew Kuźmiuk