Jak wiadomo, kadencja obecnego szefa NATO Jensa Stoltenberga dobiegnie końca 1 października 2024 r., a na jego miejsce kandydatury zgłaszają liczni politycy. Wśród nich wymieniani są m.in. niemiecka szefowa Komisji Europejskiej, Ursula von der Leyen oraz były premier Holandii Mark Rutte – oboje zdecydowanie mało przychylni Polsce. Wśród możliwych kandydatów wymienia się także byłego prezydenta Polski Aleksandra Kwaśniewskiego czy nawet Radosława Sikorskiego.
Jak wskazuje prof. Madej z Uniwersytety Warszawskiego, Polska posiada bardzo dobre położenie geopolityczne.
- Korzystne w sensie budowania pozycji w NATO, zaś niekorzystne w tym sensie, że jesteśmy blisko potencjalnego zagrożenia, jakim jest Rosja. Ale ze wszystkich krajów przyjętych po 1989 roku od strony stricte wojskowej znaczenie Polski zawsze było stosunkowo duże – wskazuje ekspert, wyliczając czynniki, które mogą mieć znaczenie, jak wielkość armii czy wydatki na zbrojenia.
- Jeśli chodzi o Ukrainę, to reakcja taka, jaką przyjęło NATO była dla Sojuszu i Polski najrozsądniejszym rozwiązaniem. NATO musi reagować na konflikty w swoim pobliżu, zwłaszcza wzniecane przez kogoś, kto jak Rosja, wprost definiuje NATO jako zagrożenie – wyjaśnia prof. Madej.
Jak dodaj, agresja Rosji na Ukrainę to „dla NATO z jednej strony podniesienie poziomu zagrożenia w Europie, ale z drugiej strony także faktyczne wzmocnienie Sojuszu”. W efekcie tej pełnoskalowej wojny do Sojuszu zaproszono Finlandię i Szwecję, które same wyrażały zainteresowanie. - Finlandia już zresztą w Sojuszu jest, Szwecja zapewne niedługo będzie – dodaje.
Odnosząc się do strategii działać Sojuszu, prof. Madej stwierdza, że należy mówić raczej „o sukcesie NATO a nie o porażce Rosji”, ponieważ „nie chodzi o to, żeby Rosja odnosiła porażki, tylko żeby nasza przewaga nad nią była na tyle duża, by nie rozważała ona scenariusza w postaci zbrojnej agresji na państwo członkowskie”.
Putany o czarny scenariusz, w który Rosja napadłaby na Polskę, jako kraj członkowski NATO, stwierdza że mogłoby to nastąpić po tym, kiedy Ukraina przegrałaby wojnę z Rosją. Dla Sojuszu i Polski jako państwa członkowskiego Sojuszu Północnoatlantyckiego oznaczałoby to realne zagrożenie. W jego opinii pokonanie Ukrainy „już nie wyszło i nie wyjdzie”.
- Nawiasem mówiąc, Rosjanie obecnie raczej prowadzą wojnę obronną na Ukrainie, a nie ofensywę. Problem raczej polega na tym, że to może na długie lata doprowadzić do swego rodzaju sytuacji nieuregulowanego konfliktu – wskazuje ekspert.
Odpowiadając na pytanie o „linię zdrady Tuska” i ujawnienie tych danych przez obóz rządzący stwierdza, że ocenia to negatywnie.
- Niezależnie od tego, czy to są aktualne plany, czy nie, to tego się po prostu nie robi, bo to wielce nieodpowiedzialne także względem sojuszników. (…) To na pewno było źle odebrane w NATO. W Sojuszu kwestia tajemnicy i danych wrażliwych jest bardzo istotna – dodaje.
Odnosząc się do możliwości objęcia przez Polaka funkcji po Jensie Stoltenbergu, zauważa że w NATO największą karierę zrobił dotychczas „Adam Kobieracki, który w latach 2003-2007 był zastępcą sekretarza generalnego ds. operacji”.
W jego opinii, to czy „następcą Jensa Stoltenberga będzie ktoś z państw położonych bliżej Rosji”, wskazuje, że „dyskusja o sekretarzu generalnym NATO w Sojuszu jest zawsze dyskretna. Nie przedstawia się oficjalnie kandydatów. Dyskutuje się różne nazwiska. Niektóre są czysto dziennikarskim pomysłem, inne mają bardziej realne szanse”.
- Sojusznicy wolą spokojnie przedyskutować kwestię w odpowiednich gremiach i ogłosić już wybranego kandydata. Do "giełdy nazwisk" trzeba więc podchodzić ostrożnie. Jeśli chodzi o szanse Polski w obecnym rozdaniu, to, szczerze mówiąc, oceniam je nisko, choć oczywiście niczego nie wykluczam – stwierdza.
Pełny tekst obszernego wywiadu można przeczytać TUTAJ.