Rozmowa rozpoczęła się od tematów bolesnych i symbolicznych. Dworczyk wrócił do uroczystości pochówku ofiar UPA w dawnej wsi Późniki na Kresach Wschodnich.
„W sobotę odbył się pogrzeb 42 albo 43 Polaków zamordowanych przez nacjonalistów ukraińskich działających w UPA. W lutym 1945 roku wieś została napadnięta – zginęło ponad 90 osób. Fundacja Wolność i Demokracja, którą zakładałem, od 2022 roku walczyła o pozwolenie na ekshumację. Teraz wreszcie doszło do pochówku” – opowiadał Dworczyk.
W uroczystości uczestniczyli przedstawiciele władz Ukrainy, w tym wicemarszałek Werchownej Rady i wiceministrowie resortów kultury i spraw zagranicznych.
„To ważny sygnał. Ukraina zrobiła krok we właściwym kierunku. Już nie ma zaprzeczania, że do ludobójstwa doszło. Oczywiście nadal różnimy się co do jego skali, ale jesteśmy w innym miejscu niż dziesięć lat temu” – dodał europoseł.
Czarnecki podkreślił, że wielu Polaków, również tych, którzy pomagali uchodźcom z Ukrainy, oczekuje, by „ludobójstwo było nazwane po imieniu” i by Kijów zdobył się na gest przeprosin wobec polskich rodzin ofiar.
Michał Dworczyk został wiceprzewodniczącym nowo powołanej Komisji Obrony i Bezpieczeństwa Parlamentu Europejskiego. Jak wyjaśnił, powołanie tej komisji to reakcja na trwającą wojnę na Ukrainie, ale jednocześnie – jak ostrzega – proces niosący ryzyka.
„Przed 2022 rokiem był jasny podział: sprawami bezpieczeństwa zajmowało się NATO, a Unia skupiała się na gospodarce. Teraz Unia próbuje wchodzić w kompetencje państw narodowych. To niebezpieczne, bo kwestie obrony to nie są sprawy traktatowe. To kompetencje narodowe” – podkreślił Dworczyk.
Zdaniem europosła, gdyby decyzje o pomocy Ukrainie podejmowała Komisja Europejska, a nie poszczególne państwa, wojna mogłaby potoczyć się zupełnie inaczej:
„To Polska od początku wspierała Ukrainę, mobilizowała innych. Niemcy na początku nie chcieli żadnych sankcji i nawet nie zgodzili się na odcięcie Rosji od systemu bankowego. Nie możemy dopuścić, by decyzje o bezpieczeństwie naszego kraju zapadały w Brukseli”.
Dworczyk ujawnił też, że unijne projekty obronne coraz częściej stają się instrumentem wspierania gospodarki dwóch krajów – Niemiec i Francji.
„Niektóre projekty, które uchwalano w Parlamencie, wprost mają stworzyć preferencyjne warunki dla przemysłu zbrojeniowego tych dwóch państw. Przykład to fundusz EDIP – półtora miliarda euro na rozbudowę fabryk. Wszystkie poprawki, które składaliśmy, by te środki mogły trafiać do krajów graniczących z Rosją, zostały odrzucone przez Niemców i Francuzów” – zaznaczył.
Wskazał też, że kraje Europy Wschodniej muszą mieć możliwość rozwijania własnej produkcji zbrojeniowej:
„Przykład Ukrainy pokazał jasno – jeśli sam nie produkujesz amunicji, jesteś zależny od innych. Na początku wojny Ukraina miała tylko kilka fabryk, które Rosjanie natychmiast zniszczyli. Musimy inwestować we własny przemysł obronny, inaczej będziemy zdani na łaskę i niełaskę Zachodu”.
Na koniec rozmowy Ryszard Czarnecki zapytał o przyszłość relacji polsko-ukraińskich, które po fali solidarności z początku wojny uległy znacznemu ochłodzeniu.
„Wieje wiatr historii, układ geopolityczny się zmienia. Polska i Ukraina mogłyby razem stworzyć realną siłę w regionie – nasz wspólny potencjał demograficzny, gospodarczy i militarny byłby ogromny. Ale dziś Ukraina woli stawiać na Niemcy, bo tam są pieniądze i wpływy” – powiedział Dworczyk.
Europoseł wyraził nadzieję, że w przyszłości uda się zbudować strategiczny sojusz Warszawy i Kijowa, ale – jak dodał – najpierw trzeba zamknąć bolesny rozdział historii.
„Aby powstał prawdziwy sojusz, musimy zamknąć tę ranę – ludobójstwo na Polakach. Dopiero wtedy można budować przyszłość opartą na zaufaniu”.
Choć politycy obu krajów deklarują wolę współpracy, Dworczyk i Czarnecki nie mają wątpliwości, że między Warszawą a Kijowem trwa również rywalizacja o pozycję lidera w Europie Środkowo-Wschodniej.
„Ukraina otwarcie mówi, że chce być numerem jeden w regionie. Ale historia uczy, że bez Polski, żadna równowaga sił w tej części Europy nie przetrwa” – podsumował Czarnecki.