Dalej w swoim tekście kardynał pyta, „dlaczego (...) nawet powołani głosiciele wiary i świadkowie Ewangelii unikają kwestii prawdy”? A sprawa jest poważna, gdyż dotyczy tego, czy „sam Bóg dał siebie nam poznać w Chrystusie i działał dobrowolnie w historii dla naszego zbawienia, czy też wyznawanie wiary jest tylko pobożną fikcją albo pustą projekcją naszych nadziei, które nigdy nie zostaną spełnione w rzeczywistości, ale mogą jedynie zaspokoić naszą wyobraźnię”. Kard. Müller pyta się też, czy celem jest „przerzucenie mostu” między prawdą Ewangelii Chrystusa a „hipotetycznym relatywizmem, tj. mówienie i działanie, tak jakby artykuły Creda były prawdziwe, poprzez odwołanie się do postmodernistycznej koncepcji narracji o Jezusie?”

Niemiecki hierarcha pisze, że taka narracja ma spełniać cele praktyczne, ma po prostu być „znaczącą opowieścią”, której prawdopodobieństwo nie jest istotne. Liczy się w takim podejściu „przyjemność estetyczna liturgii chrześcijańskiej, która tłumi nihilizm metafizyczny i uśmierza pesymizm życia odświętną muzyką”. To nie fakt narodzin Zbawiciela ma „napełniać serca radością i nadzieją”. Biblijne historie i kościelne doktryny w takiej interpretacji to tylko „uwarunkowane czasem powłoki ogólnych racjonalnych prawd lub moralnych zasad”.

Zdaniem kard. Müllera „wielu nowoczesnych chrześcijan” w rzeczywistości „utraciło wiarę w realność i prawdę zbawczej i eschatologicznej obecności Boga w Jezusie Chrystusie”. Powodem był wpływ, jaki wywarły na nich nowożytne prądy intelektualne, m.in. „deistyczna (...) i panteistyczna koncepcja Boga racjonalistycznego Oświecenia (...) oraz krytyka religii (...), a następnie metafizyczno-krytyczna i sceptyczna wobec objawienia filozofia”. Stąd tacy chrześcijanie usiłują „ocalić swoje chrześcijaństwo interpretując no nowo prawdę chrystologiczną jako chrześcijańską narrację swojej własnej subiektywnej prawdy”.

„Jak starożytni gnostycy, ich nowożytni uczniowie uważają się za oświeconych i dorosłych chrześcijan, którzy w przeciwieństwie do niedojrzałych katolików, nie potrzebują autorytetu Boga” – pisze kardynał Müller. Jako przykład hierarcha podaje część niemieckich teologów, którzy przy braku reakcji „odpowiedzialnych biskupów (...) mogą formalnie zaprzeczać wcieleniu i kwestionować zbawcze znaczenie śmierci Chrystusa na krzyżu”. Prowadzą oni do radykalnego zakwestionowania chrześcijaństwa, a tym samym pozbawiają go sensu.

W swoich wywodach kardynał pokazuje, jak zarówno filozofia Kanta, jak i filozofów neoplatońskich wrogich chrześcijaństwu oraz przeciwstawienie ducha i materii od czasów Kartezjusza doprowadziły do relatywizacji chrześcijaństwa, traktowania go jako „historycznej odmiany uczucia religijnego lub heteronomicznego usprawiedliwienia moralności”, a nie prawdy objawionej. Wiąże się z tym też niechęć wrogów chrześcijaństwa do ciała i materii, a tymczasem, jak pisze kard. Müller: Chrystus „wybawia nas nie od ciała, ale od jego śmiertelności, nie od świata, ale od jego niegodziwości”.

Kardynał twierdzi też, że nawet biorąc pod uwagę koncepcje Kanta, istnienia Boga nie da się dowieść, ale też nie daje się Jego istnienia odrzucić, tak jak nie da się zakwestionować „realnej możliwości, że On dobrowolnie się nam objawia. On jest początkiem i celem człowieka w jego poszukiwaniu prawdy i usprawiedliwionego pragnienia szczęści i wiecznej szczęśliwości”. Bóg, którego „istnienia (...) nie da się wydedukować czy pokazać na podstawie subiektywnej racjonalnej idei o Nim (...), może także dać światu udział w wiedzy o Nim w Jego odwiecznym Słowie poprzez wcielenie”.

Kryteria pozytywizmu i matematyczne równania nie mogą dowieść „historycznego samoobjawienia Boga w Jezusie Chrystusie”. Człowiek jednak może podjąć decyzję co do przyjęcia lub odrzucenia Boga dzięki świadectwu naocznych świadków i „sługi słowa” (por. Łk 1,2), „jak również w głoszeniu Ewangelii i wyznawaniu wiary Kościoła”. „Wiara nie jest niewolniczym poddaniem, ale wyzwoleniem” – twierdzi kardynał. Ludzie mogą też „zamknąć drzwi swojemu Panu i Stwórcy”. Człowiek natomiast, który akceptuje Boga w Chrystusie poznaje też prawdziwie samego siebie. Kardynał przywołuje słowa św. Ireneusza z Lyonu, twierdzącego, że trwałe istnienie i nieśmiertelność możemy uzyskać tylko poprzez zjednoczenie z wiecznym i nieśmiertelnym Bogiem.

Zdaniem kard. Müllera prawdziwości wcielenia Chrystusa jako faktu historycznego, a nie jedynie jakiegoś pięknego mitu, dowodzi też „katastrofalne niepowodzenie wszystkich postchrześcijańskich światopoglądów i ideologii politycznych samozbawienia, począwszy od darwinizmu po transhumanizm. Nigdy nie potrafiły one ukryć nihilistycznej otchłani, z której powstały i w którą wrzuciły miliony niewinnych ludzi na ich nieszczęście. Ten świat śmierci i kłamstw może jedynie przezwyciężyć Bóg życia i prawdy”.

„Wiara w Jezusa Chrystusa, Słowo, które stało się ciałem, była, jest i na zawsze pozostanie powodem i kryterium bycia chrześcijaninem. Nic innego nie jest godnego naszej bezwarunkowej ufności. Nadzieja tylko w Nim w życiu i śmierci” – konkluduje kard. Müller.