Propozycja Merkel choć wydaje się odzwierciedlać tzw. niemiecki pragmatyzm, jest oceniana mocno krytycznie, ponieważ takie podejście może być postrzegane jako próba „resetu” stosunków z Moskwą, co może działać na szkodę Ukrainy oraz całej Europy Wschodniej. W szczególności, jak podkreślił prezydent Polski Andrzej Duda, takie działania – jak niedawna rozmowa Olafa Scholza z Władimirem Putinem – mogą służyć bardziej niemieckim interesom energetycznym niż realnemu rozwiązaniu konfliktu.

Tymczasem rzeczywistość wojny pokazuje, że Rosja nie wykazuje chęci do ustępstw. Ofensywa na wschodzie Ukrainy oraz gromadzenie sił w obwodzie kurskim wskazują na eskalację działań zbrojnych. Ukraińska armia, choć bohatersko broni swoich pozycji, zmaga się z trudnościami logistycznymi i rosnącą przewagą liczebną wroga.

Choć Merkel podkreśla znaczenie dyplomacji, wielu obserwatorów obawia się, że dialog z Moskwą w obecnych warunkach mógłby osłabić pozycję Ukrainy. Sugestie o powrocie do kontraktów energetycznych z Rosją, o których wspomniał prezydent Duda, rzucają cień na intencje Berlina. Zamiast jednoznacznego wsparcia dla Kijowa, Niemcy zdają się balansować między interesami narodowymi a zobowiązaniami wobec sojuszników.

Obecna postawa Rosji, kontynuującej agresję, wymaga zdecydowanej odpowiedzi, a nie ustępstw czy prób znormalizowania relacji za wszelką cenę. Zachód, w tym Niemcy, musi pamiętać, że każde ustępstwo wobec Kremla wzmacnia jego pozycję na arenie międzynarodowej, kosztem Ukrainy i europejskiego bezpieczeństwa.

Warto też przypomnieć, jak zakończył się niemiecko-rosyjski pakt Ribbentrop – Mołotow – wojska sowieckie na długo zagościły w Berlinie. Czy zatem niemieccy politycy nie umieją wyciągać logicznych wniosków w historii, nawet tej najnowszej?