Jak informuje Wyborcza, poprzedni dyrektor szpitala, Radosław Kołaciński, miał ukrywać realne zadłużenie oraz przegrane procesy z personelem. Dziś rachunki wracają z ogromną mocą:
-
37,5 mln zł wyrównań dla 240 pielęgniarek,
-
1,5 mln zł dla fizjoterapeutów,
-
dodatkowe kary i zwroty nałożone przez NFZ.
Obecny dyrektor, Wojciech Michalik, przyznaje, że sytuacja finansowa jest katastrofalna, a zaniedbania z poprzednich lat odbijają się na całej placówce.
Największe emocje budzi jednak fakt, że w zadłużonym po uszy szpitalu czterech specjalistów zarabia w sumie około 10 mln zł rocznie.
-
Prof. Dariusz Samulak, ordynator położnictwa i ginekologii onkologicznej – ok. 2,5 mln zł rocznie,
-
trzech innych lekarzy z oddziałów kardiologii i neurochirurgii – również ok. 2,5 mln zł każdy.
Dyrekcja potwierdza te kwoty. Dla pielęgniarek, które przez lata walczyły o podstawowe wynagrodzenia, jest to sytuacja granicząca z absurdem.
– Od lat nie dostawałyśmy tego, co powinnyśmy, a tu kilku specjalistów inkasuje miliony. To jest naprawdę chora sytuacja – mówi jedna z pracownic.
Związkowcy skarżą się, że dialog z dyrekcją utknął w miejscu. Szpital zmaga się też z poważnym niedoborem personelu – brakuje urologów, ginekologów i chirurgów, a atmosfera w środowisku medycznym jest coraz gorsza.
Trwają również postępowania prokuratorskie i kontrolne dotyczące nieprawidłowości w zarządzaniu placówką za poprzedniej dyrekcji.
– Na dobrą reputację pracuje się latami, a my tę złą ciągniemy za sobą od dawna – mówi Iwona Buczkowska ze związku pielęgniarek.
Zarząd próbuje ratować sytuację, jednak ogromne zobowiązania, odpływ kadry i skrajne dysproporcje płacowe pogłębiają chaos. Kaliska placówka jest przykładem systemowego problemu, w którym dramatyczne zaniedbania i brak kontroli przez lata doprowadziły do spirali zadłużenia i konfliktów wewnętrznych.
