„W całej tej wrzawie po zamachu na jego życie, naszej uwadze nie może umknąć to, że Donald Trump jest i pozostanie maszyną do kłamania. Już podczas czerwcowej debaty telewizyjnej jego liczne i bezwstydnie rozpowszechniane nieprawdy zostały zlekceważone, ponieważ nikt go wtedy nie powstrzymał, a katastrofalny występ Joe Bidena zszokował świat. W swoim przemówieniu nominacyjnym Trump przesadza teraz z wyższymi podatkami oraz inflacją. Twierdzi, że za jego rządów na świecie panował pokój, mimo że wówczas toczyło się kilkadziesiąt nierozwiązanych wojen i konfliktów. Nie wspominając o największym kłamstwie wyborczym, które utrwala Trump. W 2017 roku jego zespół po raz pierwszy mówił o ‘alternatywnych faktach’. Od tego czasu kłamstwa zatruwają amerykańskie społeczeństwo oraz inspirują populistyczne siły na całym świecie. Im gorętsza staje się kampania wyborcza, tym ważniejsze staje się sprawdzanie faktów. W tym miejscu do gry wkracza krajobraz medialny i konkurencja polityczna. Nie można pozwolić, by era post-faktów przyjęła się bez oporu” – czytamy na łamach Frankfurter Rundschau.

„Trump pozostaje Trumpem, nadal mówi o rzekomo ukradzionych wyborach w 2020 roku, o napływie uchodźców składających się z ‘zaburzonych psychicznie ludzi’, którzy atakują amerykańskie społeczeństwo, i że tylko z nim Ameryka znów stanie się wielka. Nieudany zamach uczynił z niego świetliste bóstwo wśród jego zwolenników. Ta narracja padła na podatny grunt, zwłaszcza wśród Republikanów wyznania ewangelickiego. To, że stacja telewizyjna CNN opublikowała po jego wystąpieniu weryfikację faktów, w której dziennikarze wskazali na ponad 20 błędów, od drobnych nieścisłości po bezczelne kłamstwa, zupełnie nie martwi jego zwolenników” – pisze z kolei komentator pisma Neue Osnabruecker Zeitung.

Inne gazety skupiają się na tym, że Niemcy będą musiały nawiązać kontakty z Partią Republikańską i z potencjalnymi przyszłymi amerykańskimi decydentami.

„Po tym tygodniu zdominowanym przez zamach na Trumpa, konwencję Partii Republikańskiej i kryzys Bidena, nadszedł czas, aby przygotować się na drugą kadencję Donalda Trumpa jako prezydenta USA. Dla Niemiec najważniejsze będą w niej gospodarka i bezpieczeństwo. Ale ponieważ Biały Dom prawdopodobnie będzie realizował politykę ‘Ameryka przede wszystkim’, różne konflikty gospodarcze dotyczące inwestycji i ceł są nieuniknione. Jeszcze ostrzej może być na polu obronności i stosunkach w łonie NATO. Trump może tu wystawić Europejczyków na jeszcze większą próbę, zwłaszcza jeśli chodzi o ich samodzielną obronę w razie wojny w Europie Wschodniej. Byłoby to niezwykle trudne dla Niemiec. Dlatego też niemieckie partie już teraz nawiązują kontakty z amerykańskimi Republikanami. CDU jest na to szczególnie chętna, a Jens Spahn bada sytuację w Milwaukee. Ten wiceprzewodniczący klubu poselskiego CDU w Bundestagu jest dobrym przyjacielem byłego ambasadora Trumpa w Niemczech, Richarda Grenella, który jest brany pod uwagę jako kandydat na sekretarza stanu USA” – czytamy na łamach pisma Volksstimme.