"Nowa analiza danych pokazuje, że niemieckie przedsiębiorstwa płaciły za import rosyjskiego gazu wcale nie mniej niż inne kraje" - czytamy na łamach sobotniego wydania FAZ.

"W minionych 10 latach niemieckie zakłady przemysłowe płaciły za gaz ziemny średnio ok. 10 proc. więcej niż ich konkurenci w innych dużych krajach europejskich" – napisał ekonomista Daniel Gros w artykule dla „Projekt Syndicate”.

W artykule FAZ powołano się na sporządzoną przez Grosa analizę cen i ilości sprowadzonego z Rosji gazu. Wniosek płynący z analizy jest taki, że Rosja uzależniła Niemcy od swoich surowców energetycznych "niemal za darmo".

"Niemcy straciły swoją energetyczną niezależność nie osiągając żadnych odczuwalnych korzyści ekonomicznych" - konkluduje Gros.

Gros podkreślił także, że w Niemczech niski jest poziom "intensywności gazowej" - stosunku wzrostu ilości zużywanego gazu do wzrostu dochodu narodowego.

Niemieckim Zielonym i liberałom (FDP) dało to pretekst do krytyki rządzącej uprzednio w Niemczech koalicji CDU/CSU, na której czele stała Angela Merkel. "16 lat rządów kierowanych przez chadeków uzależniło nas od rosyjskiego gazu i tym samym od podżegacza wojennego Władimira Putina" - powiedziała szefowa Zielonych Ricarda Lang.

Tymczasem pomimo trwającej wojny i nałożonych na Rosję sankcji, niemieccy odbiorcy płacą reżimowi Putina duże pieniądze w zamian za dostawy gazu. W pierwszym półroczu br. płatności wyniosły 22,6 mld euro – 53,1 proc. więcej niż przed rokiem – podał niemiecki Główny Urząd Statystyczny.

Równie duży jest import rosyjskiego węgla przez Niemcy.

Na łamach FAZ czytamy, że z punktu widzenia Rosji, interesy z Niemcami mają się "znakomicie". W publikacji podkreślono także, że najważniejszy rosyjski surowiec eksportowy to ropa - jej wydobycie jest zaś jedynie o 3 proc. niższe niż przed wybuchem wojny. Szósty pakiet sankcji na Rosję obejmuje co prawda zakaz importu rosyjskiej ropy dostarczanej tankowcami. Zdaniem autorów artykułu skutki tych sankcji będą dla Rosji odczuwalne dopiero w przyszłym roku.