1 września, w 83. rocznicę wybuchu II wojny światowej, na Zamku Królewskim w Warszawie zaprezentowano raport o stratach Polski w czasie niemieckiej okupacji, które oszacowano na 6 bilionów 200 miliardów zł. Publikacja raportu ożywiła dyskusję nt. reparacji, a działania zmierzające do ich uzyskania rozpoczął rząd Zjednoczonej Prawicy.

Dziś minister Zbigniew Rau podpisał oficjalny dokument, za pośrednictwem którego polski rząd wzywa niemieckie władze do „uregulowania kwestii następstw agresji niemieckiej w latach 1939-1945”.

Wydarzenie to skomentował prof. Andrzej Przyłębski, który podkreślił, że wysłanie noty jest pierwszym krokiem, za którym musi pójść uświadomienie niemieckiej opinii publicznej o zbrodniach popełnianych przez Niemców w czasie okupacji.

- „Prawo międzynarodowe nie jest tworem, które działa tak samo jak prawo karne czy cywilne. Innymi słowy nie uzyskamy decyzji Niemiec dotyczącej reparacji w wyniku postanowienia jakiegoś sądu. To tak nie działa. Oczywiście musimy zacząć od wysłania noty do rządu RFN, ale zaraz potem musimy odwołać się do sumień niemieckich wyborców”

- wyjaśnił członek rady Instytutu Strat Wojennych.

Dyplomata podkreślił, że „Niemcy nie zdają sobie sprawy z niemieckiego okrucieństwa i bestialstwa w okupowanej Polsce”, dlatego „naszym zadaniem jest zmiana świadomości niemieckiego społeczeństwa poprzez pokazanie prawdy”.

Zaznaczył, że tylko dotarcie z prawdą do niemieckich obywateli może doprowadzić do rzeczywistego pojednania między narodami.