Pęzioł przekonuje, że obecna ocena politycznej kondycji PiS jest obciążona krótkoterminową perspektywą i zapomnieniem o cyklicznej naturze polskiej sceny politycznej, która wielokrotnie w ostatnich dwóch dekadach potrafiła zaskakiwać.
Autor przypomina dane CBOS z lat 2008–2010, kiedy poparcie dla PiS spadło poniżej 20 procent, a komentatorzy byli przekonani o końcu wpływów Jarosława Kaczyńskiego. Wskazuje również wypowiedzi z tamtego okresu – m.in. Michała Kamińskiego oraz Ludwika Dorna – którzy wprost twierdzili, że partia nie jest w stanie wrócić do samodzielnej władzy.
Tymczasem w kolejnych latach PiS nie tylko odbudowało się, ale w 2015 roku wygrało wybory i zdobyło samodzielną większość – co wcześniej wydawało się niemożliwe.
Pęzioł odwołuje się także do innych przykładów gwałtownych zmian w polskim życiu politycznym: spektakularnego wzlotu i upadku Nowoczesnej, momentów rekordowych notowań SLD czy późniejszego zniknięcia partii z głównego nurtu. Z tego powodu – argumentuje – teza o rzekomej niemożności odbudowy poparcia przez PiS może być jedynie kolejną odsłoną krótkowzrocznego myślenia.
Najmocniejsza część analizy dotyczy socjologicznej struktury elektoratu. Pęzioł twierdzi, że PiS jako jedyna duża partia reprezentuje interesy grup o niższych dochodach, mieszkańców mniejszych miejscowości, regionów powiatowych i seniorów.
W jego ocenie konkurencyjne ugrupowania – zarówno Koalicja Obywatelska, jak i Konfederacja czy Nowa Lewica – kierują swoje przekazy i programy do bogatszej, silniej uprzywilejowanej części społeczeństwa. To sprawia, że PiS pozostaje jedyną formacją, która realnie zabiega o interes materialny większości.
Ludwik Pęzioł zwraca też uwagę, że wzrost poparcia dla Konfederacji i Korony Grzegorza Brauna ma charakter chwiejny i wynika raczej z „efektu nowości” oraz niewielkiej wiedzy wyborców o faktycznych priorytetach tych partii.
Wskazuje na brak profesjonalizmu, populistyczną retorykę, lobbystyczne powiązania i efemeryczny charakter tej formacji. Dodaje, że PiS może odzyskać część jej wyborców, jeśli zacznie diagnozować ich oczekiwania na podstawie faktów – a nie stereotypów.
Zdaniem autora PiS zbyt często koncentruje się na personalnych atakach na Donalda Tuska i sporach światopoglądowych, zamiast akcentować kwestie ekonomiczne i społeczne, które stanowią fundament jego siły.
A to właśnie reprezentacja interesów grup wykluczonych i słabszych – jak twierdzi Pęzioł – może ponownie przybliżyć partię Kaczyńskiego do granicy 40 procent i samodzielnych rządów.
