Większość Polaków przestała chłonąć już na co dzień informacje o stanie walk na froncie wojny Rosji z Ukrainą. Przyczyniło się do tego z jednej strony ochłodzenie uczuć Polaków do sąsiadów ze Wschodu, a po części konstatacja, że front wschodni utrzymuje się z grubsza na stałym poziomie już od dłuższego czasu.

Ale te polskie „desinteresment” nie pozwala nam przykładać odpowiedniej uwagi w stosunku do coraz bardziej błyskotliwych sukcesów armii ukraińskiej w zwarciu z machiną wojenną Putina. Dobrym przykładem takich chirurgicznych operacji wojskowych władz w Kijowie była akcja na most Kerczeński oraz akcja „Pajęczyna”, którą w bardzo ciekawy sposób zanalizował na portalu X analityk militarny Filip Dąb-Mirowski.

Opisał on jak to ukraińskie drony zdołały zniszczyć flotę rosyjskich bombowców strategicznych na lotniskach na odległych terenach wschodnich Rosji. Operacja według opisu nosiła kryptonim „Pajęczyna” i miała być przygotowywana od 18 miesięcy przez agentów ukraińskich służb specjalnych pod kierownictwem generała Wasyla Maluka. Przez ten czas do Rosji przeszmuglowano 150 dronów bezzałogowych wraz z 300 głowicami bojowymi. Drony w dyskretny sposób umieszczono w pięciu drewnianych kontenerach, które przechowano w wynajętym magazynie w Czelabińsku. W dniu rozpoczęcia akcji drony załadowano na tiry z naczepami o automatycznie rozsuwanych dachach. Ciężarówki z dużymi naczepami zaparkowano na parkingach w różnych punktach, często nawet o kilkaset, a nawet w niektórych wypadkach o tysiąc kilometrów od lotnisk, na których stacjonowały rosyjskie bombowce strategiczne. Wystarczyła jedna komenda radiowa, aby we wszystkich tirach otwarł się dach, a drony, jeden po drugim poleciały w stronę celu sterowane za pomocą algorytmu sztucznej inteligencji. Jak z dumą ogłosili Ukraińcy odpalono 117 dronów, które zaatakowały lotniska koło Irkucka, Murmańska, Iwanowa i Riazania. W rezultacie zniszczono lub poważnie uszkodzono aż 41 bombowców rosyjskich, przy okazji w poważnym stopniu demolując lotniska. Według danych ukraińskich rosyjskie lotnictwo strategiczne formalnie dysponowało 126 maszynami, ale tylko około 80 z nich było gotowych do użytku, a reszta albo przechodziła naprawy lub była w remoncie. Jeśli prawdą jest liczba 41 unieszkodliwionych samolotów, która podają Ukraińcy - to prawie połowa zasobów Putina. Nawet jeśli część analityków ocenia ,że realnie zniszczono tylko około 17 samolotów – to też jest niezły wynik.

Jeśli dodać do tego zniszczenie bardzo cennego samolotu typu A-50U czyli rosyjskiego odpowiednika latającego centrum naprowadzania pocisków w rodzaju amerykańskiego Avax – to sukces Ukraińców był gigantyczny. Kijów nie tylko odsunął groźbę dalszych strategicznych ataków na największe ośrodki miejskie Ukrainy, ale i osłabił groźbę ewentualnego odwetowego urządzenia jądrowego. Na dodatek Rosjanie nie mają pewności, czy ileś tirów, które znajdują się na terenie Federacji Rosyjskiej nie jest przygotowane do ewentualnego dalszego ataku. Władze przerażone sukcesem ukraińskich służb natychmiast przystąpiły do masowej kontroli ciężarówek krążących po rosyjskich autostradach. Ale oczywiście to jest tylko odreagowywanie wściekłości wynikłej z ośmieszenia rosyjskich służb.

 

Przejdźmy teraz do wniosków. Rosjanie na własnej skórze przekonali się, że Ukraińcy przez ponad trzy lata konfliktu nieprawdopodobnie szybko zamienili się w kraj będący wojskowym mini mocarstwem. Jakość ukraińskich dronów wywołuje respekt wielu krajów o rozwiniętych przemysłach zbrojeniowych. Co więcej, ta demonstracja siły Kijowa ogromnie wzmocniła pozycję Wołodymyra Zełenskiego i jego dyplomatów w trakcie zaczynających się właśnie negocjacji pokojowych w Stambule. Co więcej, jak analitycy wnioskują z reakcji amerykańskich, Ukraińcy przeprowadzili całą operację bez informowania o niej Waszyngtonu. W języku zrozumiałym dla wojskowych – mogłaby to być subtelna odpowiedź Ukrainy na nonszalanckie wypowiedzi Donalda Trumpa, w których Ukraina występuje w roli niesfornego chłopczyka, którego Waszyngton będzie musiał dyscyplinować. Zełenski musi sięgać po takie kroki, bo tylko realne uderzenia w rosyjski potencjał militarny mogą powstrzymywać Putina od szalonych pomysłów sięgnięcia po broń jądrową. Kijów wie, że na żaden racjonalny argument w celu rozpoczęcia negocjacji pokojowych nie ma co liczyć.

 

Tylko punktowe ataki negliżujące słabość rosyjskiego wojska mogą skłonić Kreml do racjonalnych działań. I pierwszy efekt już jest. Rosjanie przełknęli bolesny cios Ukraińców i delegację rosyjską na rozmowy pokojowe do Stambułu jednak wysłali. I tak to się załatwia w świecie wschodnich obyczajów politycznych. Tylko bolesny cios w podbrzusze skłania Rosjan do umiarkowania. Nic innego nie pomaga.