Mariusz Paszko, portal Fronda.pl: Niedawno odbył się szczyt Trójkąta Weimarskiego z prezydentem USA, Joe Bidenem i Wielką Brytanią zamiast Polski, na który Donald Tusk nie został zaproszony. Jakie to ma znaczenie międzynarodowe w ocenie Pana Posła, bo pojawiały się nawet memy, że Biden nie zgodził się na Donalda, bo mu się imię źle kojarzy?

Ryszard Czarnecki, były wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego i europoseł 2004-2024: Żarciki są śmieszne oczywiście, ale śmiech zamiera na ustach, ponieważ sprawa jest jednak bardzo poważna. Donald Tusk wszedł w buty Donalda Tuska z czasów, kiedy poprzednio był premierem. Chodzi mianowicie o sytuację po agresji Rosji na Krym. Przypomnijmy, że nastąpiła ona w lutym roku 2014, a wtedy premierem jeszcze był Donald Tusk. Powołano tzw. format normandzki, ale bez Polski, a z udziałem Francji i Niemiec plus oczywiście z udziałem dwóch stron konfliktu czy wojny czyli Ukrainy i Rosji.

Wtedy - za Tuska i za Platformy - Polska została wycięta i teraz też została wycięta. Natomiast jest to też bardzo wyraźny sygnał, że nie mamy co liczyć na poważne traktowanie, zarówno w kontekście planu pokojowego, który Wołodymyr Załenski propagandowo nazywał „zwycięstwem”, ale też gdy chodzi o kwestie odbudowy Ukrainy po wojnie. To nie polskie firmy - i teraz właśnie można powiedzieć o tej nieobecności Tuska na tym szczycie - będą tam robić interesy, to nie polskie firmy będą odbudowywać Ukrainę, gdzie światło będzie dla inwestorów z Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii i oczywiście USA. Myślę, że to jest przede wszystkim bardzo głęboko niesprawiedliwe, ale też pokazuje, że w polityce międzynarodowej nie ma sprawiedliwości, nie ma czegoś takiego, jak wynagrodzenia za zasługi.

Polska najbardziej, biorąc pod uwagę nasze PKB - znacznie niższe niż amerykańskie czy brytyjskie - pomogła Ukrainie. Bez pomocy Polski Ukraina by upadła, ale to nie było podstawą do tego, jak widać, żeby Polskę tam zaprosić. To źle świadczy i o Kijowie i o państwach zachodnich. O Kijowie, że nas nie uwzględnił w tym planie pokojowym, a o państwach zachodnich, że znowu chcą robić coś poza państwem, które jako jedyne w NATO i Unii europejskiej graniczy z Rosją i z Ukrainą.
No i to pokazuje też słabość obecnego rządu. Jest to kwestia tego, że po prostu z tym rządem nikt się nie liczy i to jest największy polski problem.
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz spotykał się z emirem Kataru. Eksperci alarmują, że to jest zagrożenie dla wschodniej flanki NATO z uwagi na to, że rosyjska ropa może być farbowana na katarską. Jak to należy rozumieć?
Ja tutaj podkreślam korzyści prowadzenia polityki zagranicznej także z krajami arabskimi. Mamy tam dobre relacje, wykorzystajmy je, a nie narzekajmy na tych, którzy walczą o swoje interesy. To oczywiste. W moim przekonaniu tutaj trzeba nie narzekać i oburzać się, nie potępiać innych, tylko dbać o swoje interesy narodowe i gospodarcze.
Polityka międzynarodowa jest sferą twardej walki "o swoje". Niemcy nam pokazują od lat, że to robią. Uczmy się od nich.

Jak by Pan Poseł skomentował wypowiedź pana Michnika porównującą możliwość zwycięstwa przez Donalda Trumpa do wyborów, w których wygrało NSDAP i Hitler w 1933 w Niemczech?

Michnik reprezentuje swoje bardzo wąskie spojrzenie, bardzo ideologiczne. Nie myśli o interesie Polski, a w interesie Polski jest to, żeby - bez względu na to, kto wygra za oceanem - mieć z USA dobre relacje, ponieważ cały czas będzie to prezydent najpotężniejszego państwa świata.

Trump jest politykiem bardzo specyficznym, bardzo mocno egotycznym, mającym bardzo wyostrzone ego, który nie ma co tego ukrywać tego i może nawet to jest złe, ale jednak kieruje się i zapamiętuje wypowiedzi, które w niego uderzają. Niestety, krytyczne wypowiedzi wobec Trumpa pojawiałby się w ustach premiera Tuska i obu jego wicepremierów z partii koalicyjnych. Uważam, że Polska powinna uzbroić się w cierpliwość, poczekać i współpracować z tym prezydentem, który wygra.

Takie porównania do Hitlera natomiast są stricte aintelektualne, obraźliwe i mało pragmatyczne, bo jednak Trump ma coraz większe szanse, żeby być prezydentem – podkreślam to jeszcze raz – największego mocarstwa świata.

Czy relokację migrantów z Niemiec da się zatrzymać? Mamy jakieś szanse na to? Czy Donald Tusk jest tak spolegliwym politykiem, że nic w tym nie zrobi?

Werbalnie będzie tupał nogą, będzie prężył muskuły, będzie przeciwstawiał się najazdowi migrantów, ale kiedy przychodzi do praktyki, do "realu", to niestety jest dużo gorzej. Niestety Niemcy nam uporczywie zwracają tych migrantów i prawdę mówiąc polskie służby nie są przekonane do końca, czy są to tylko ci, którzy przeszli do Niemiec z Polski, czy w ogóle jeszcze jacyś inni, a Niemcy wykorzystują to jako pretekst, bo szczegóły trudno zweryfikować.

Uważam, że cała ta retoryka migracyjna ze strony Tuska to jest jedynie teatr wyborczy obliczony na wybory prezydenckie w Polsce. W żadnym wypadku nie jest to realna walka o to, żeby powstrzymać zalew migrantów. Oczywiście Tusk ma takie możliwości formalno-prawne i polityczne, ale z nich nie korzysta.

Pytanie, dlaczego? Z obawy przed Berlinem? To już jest pytanie do Donalda Tuska.

A czy cała ta obecna sytuacja, czyli Polska poza forum decyzyjnym na arenie międzynarodowej, sprawa zalewania naszego kraju migrantami z Niemiec, drastyczny spadek PKB i kosmiczna dziura budżetowa, czy to wszystko mogłoby się wydarzyć, gdyby nadal u władzy był PiS?

Państwo polskie słabnie i to w tempie ekspresowym. Polska staje się coraz bardziej – Uwaga! – wygodnym sąsiadem dla różnych krajów, które z nami chętnie by rywalizowały. Nasz kraj jest coraz słabszy ekonomicznie, politycznie, zaczyna popełniać te same błędy , co nasi zachodni partnerzy, jeśli chodzi o imigrację. Jednym słowem, Polska upodabniając się do nich w wymiarze kryzysu gospodarczego , w wymiarze fatalnej polityki emigracyjnej, słabnie. Oni się z tego cieszą, a Polacy mogą się tym tylko martwić.

Jeszcze pytanie o dziurę budżetową, która w ciągu dwóch lat może przybrać rozmiar nawet ponad 400 miliardów złotych. Gdzie te pieniądze się podziewają? Przecież z Orlenu były zyski, teraz firma ta zaciąga 10 miliardów pożyczki. Co się z tym dzieje?

To jest w ogóle jakaś sytuacja zupełnie magiczna. Za czasów rządów PiSu, kiedy prezesem Orlenu był Daniel Obajtek, firma ta miała ogromny zysk, a teraz ma stratę i to w ciągu roku. Ja się więc zapytam, gdzie są te pieniądze? To jest jakaś magia, muszę powiedzieć. To być może jest w ogóle odwrócenie sytuacji z mitycznym królem Midasem ze starożytnej Grecji, który czego się dotknął, to zamieniało się w złoto. Tutaj natomiast jest dokładnie odwrotnie: za co weźmie się obecny rząd – zamienia się w katastrofę.

Uprzejmie dziękuję Panie Pośle za rozmowę.