Ordynariusz diecezji bielsko-żywieckiej bp Roman Pindel opublikował w połowie miesiąca oświadczenie, w którym poinformował, że wspólnota Szkoła Ewangelizacji Cyryl i Metody (SECiM) nie działa w jedności z Kościołem diecezjalnym. Hierarcha przestrzegł wiernych przed angażowaniem się w jej działalność. Poinformował również, że nakazał wszcząć postępowania kanoniczne wobec niektórych byłych członków zarządu SECiM w związku z pojawiającymi się zarzutami o nadużycia duchowe, psychiczne i finansowe. W kontekście tych wydarzeń kierownik Katedry Etyki UKSW ks. prof. Andrzej Kobyliński opowiedział w wywiadzie dla „Przewodnika Katolickiego” o problemie przemocy duchowej.
- „Zwykle w grupach, w których stosowana jest przemoc duchowa, spotyka się kilka charakterystycznych elementów”
- wskazał duchowny.
Jako pierwszy z tych elementów wymienił kult jednostki, zazwyczaj założyciela lub liderów wspólnoty.
- „Lider traktuje członków grupy jak poddanych, ogranicza im wolność, wydaje polecenia, oczekuje pełnej lojalności i oddania. Ci, którzy nie spełniają jego oczekiwań, są karani, zawstydzani, poniżani”
- wyjaśnił.
Sami członkowie wspólnoty natomiast zaczynają traktować słowa lidera jak przekaziciela Bożych wyroczni.
Następnym wymienionym przez ks. Kobylińskiego elementem jest „przejmowanie kontroli psychicznej nad członkami danej grupy”.
- „Wiąże się z tym ingerencja w sumienie i naruszanie wolności osobistej. To podejmowanie decyzji za członków grupy, uzasadniane wolą Bożą”
- tłumaczył etyk.
Dalej wskazał na emocjonalne uzależnianie od lidera i wspólnoty.
- „Prowadzi ono do sytuacji, w której członkowie wspólnoty nie potrafią funkcjonować w normalnym świecie. Często izolują się od znajomych spoza grupy. Uzależniają się od nabożeństw prowadzonych w bardzo emocjonalnym stylu. Tego rodzaju emocje działają trochę jak narkotyk, uzależniają i w końcu człowiek nie potrafi żyć bez kolejnych dawek religijnej adrenaliny, dostarczanych w czasie spotkań pełnych uniesień, śpiewu, transu”
- zauważył.
Ponadto charakterystycznym dla takich grup jest „tworzenie klimatu zagrożenia i lęku, straszenie diabłem i demonami” oraz „mocno uproszczona, banalna wizja uzdrowień i cudów”.
- „Szóstym elementem są różnego rodzaju malwersacje finansowe. Członkowie grupy i ludzie znajdujący się pod jej wpływem czasami namawiani są do płacenia dziesięciny, do zaciągania kredytów na cele ewangelizacyjne, np. na budowę domu rekolekcyjnego”
- dodał.
Filozof podkreślił, że osoby doświadczające przemocy duchowej w takich wspólnotach często spotykają się z niezrozumieniem i „zwyczajnie nikt im nie wierzy”. Dlatego w jego ocenie dopiero za kilkanaście lat w Polsce będziemy mieli do czynienia z „wysypem świadectw ofiar nadużyć religijnych”. Najpierw musi powstać społeczna świadomość tego problemu i wypracowane muszą zostać narzędzia rozpoznawania oraz zapobiegania przemocy duchowej.
- „Jednym z nich będzie po prostu porządna edukacja religijna, bo to przede wszystkim ignorancja w sprawach wiary czyni ludzi bezbronnymi i sprawia, że łatwo im jest manipulanta potraktować jak przewodnika duchowego”
- podkreślił.