W potencjalnym rządzie Donalda Tuska ma być dwóch wicepremierów: Władysław Kosiniak-Kamysz z PSL i Krzysztof Gawkowski z Nowej Lewicy. Wcześniej jednak lider ludowców starał się być jedynym wiceszefem rządu. Kulisy tych zabiegów opisuje Newsweek, wyjaśniając ich motywy.

- „Kosiniak uważa, że Tusk w którymś momencie – może po dwóch latach, może po trzech – zrezygnuje z funkcji premiera i będzie szukał następcy. Wtedy on wejdzie do gry, a jeśli będzie jedynym wicepremierem, z automatu będzie kandydatem na szefa rządu”

- zdradza anonimowo polityk uczestniczących w rozmowach koalicyjnych.

- „To już gra o przyszłość osobistą Kosiniaka-Kamysza”

- dodaje.

Również objęcie resortu obrony ma być dla Kosiniaka-Kamysza okazją do budowania swojej pozycji w nowym rządzie.

- „Kosiniak wziął MON, bo uważa, że to będzie wzmacniało jego pozycję. On musi orientować się na Hołownię, bo jednak są jakimś tam duetem. Mocny Hołownia, budujący się na lidera zaufania społecznego, oznacza, że Kosiniak potrzebuje ciężkiej zbroi, stąd pomysł, by został ministrem obrony”

- wyjaśnia źródło „Newsweeka”.