6 grudnia rumuński Sąd Konstytucyjny unieważnił pierwszą turę wyborów prezydenckich w tym kraju, powołując się na raport służb specjalnych, wedle którego mogło dojść do zewnętrznej ingerencji w proces wyborczy. Podejrzenia padły naturalnie na Rosję. Tymczasem portal Snoop.ro donosi, że wedle rumuńskiej administracji skarbowej ANAF, wspierającą Calina Georgescu kampanię na Tik-Toku stworzyli nie Rosjanie, a należąca do EPL Partia Narodowo-Liberalna, której kandydat zdobył w wyborach nieco ponad 8 proc. głosów.
- „Wynikałoby z tego, że stworzono fikcyjną - acz pewnie w jakimś stopniu skuteczną - kampanię na rzecz Georgescu, żeby potem przedstawić ją jako dowód na rosyjską interwencję i pretekst do anulowania wyniku wyborów”
- komentuje na X.com red. Łukasz Warzecha.
To jest mocne, ale polskie media o tym oczywiście milczą: ustalenia dziennikarzy portalu https://t.co/D1bDu3skrB wskazują, że rumuńska administracja skarbowa ANAF ustaliła, że za kampanią tik-tokową Georgescu wcale nie stali Rosjanie, tylko Partia Narodowo-Liberalna, będąca…
— Łukasz Warzecha (@lkwarzecha) December 21, 2024
Cyrk w 🇷🇴 Rumunii...
— 1 Star (@PawelSokala) December 21, 2024
Za promocję kandydata, który wygrał unieważnioną 1 turę, mieli płacić wprawdzie Moskale, ale jak pogrzebano w dokumentach, to wyszło, że faktycznie zapłacili... rumuńscy liberałowie 🥲
ANAF (🇷🇴 urząd podatkowy) odkrył, że kampania influencerska Calina… pic.twitter.com/8DtnKhrN1n