„Co mam czynić – pomyślałem – gdzie znaleźć kogoś, kto by mi to wyjaśnił? Będę chodzić po cerkwiach, które słyną z dobrych kaznodziei, a nuż usłyszę tam dla siebie wyjaśnienie. I poszedłem. Słyszałem bardzo wiele dobrych kazań o modlitwie, ale wszystkie te nauki były ogólne: czym jest modlitwa, że koniecznie trzeba się modlić, jakie są owoce modlitwy, ale o tym, jak czynić postępy w modlitwie, nikt nie mówił. Było kazanie o modlitwie do Ducha Świętego i o nieustannej modlitwie, ale jak osiągnąć taką modlitwę, nie wskazano. I tak słuchanie kazań nie doprowadziło mnie do spełnienia. Wskutek czego, nasłuchawszy się ich i nie pojąwszy, w jaki sposób modlić się nieustannie, miałem już dość słuchania publicznych nauk i postanowiłem z Bożą pomocą poszukać doświadczonego i znającego się na rzeczy rozmówcy, który, wskutek mojego natarczywego pędu do poznania tego, wyjaśniłby mi, czym jest nieustanna modlitwa.

Długo wędrowałem po różnych miejscach; wciąż czytałem Biblię, i wypytywałem, czy nie ma gdzieś tam jakiegoś duchownego mistrza, albo bogobojnego, doświadczonego przewodnika? Upłynęło trochę czasu zanim dowiedziałem się, że w pewnej wsi, już od dawna mieszka ziemianin, który wiedzie bogobojne życie: ma w swoim domu cerkiew, nigdzie nie wyjeżdża, wciąż modli się do Boga i nieustannie czyta budujące książki. Usłyszawszy to już nie szedłem, a biegłem do wskazanej wsi. Dobiegłem tam i dotarłem do właściciela.

– Potrzebujesz czegoś ode mnie? – zapytał mnie.

– Słyszałem, że jesteś pobożnym i roztropnym człowiekiem, dlatego proszę cię, w imię Boga, wytłumacz mi, co znaczą słowa Apostoła: nieustannie się módlcie i w jaki sposób można nieustannie się modlić? Pragnę to poznać, ale zrozumieć tego nijak nie mogę.

Ziemianin pomilczał, uważnie mi się przyjrzał i mówi: „Nieustanna wewnętrzna modlitwa jest bezustannym dążeniem ludzkiego ducha do Boga. Aby czynić postępy w tym błogim ćwiczeniu, należy częściej błagać Pana, aby nauczył On nas nieustannie się modlić. Módl się zatem więcej i gorliwiej, modlitwa sama z siebie odkryje przed tobą w jaki sposób może być nieprzerwana. Wymaga to jednak czasu”.

Powiedziawszy to polecił mnie nakarmić, obdarował na drogę i odprawił. I niczego nie wytłumaczył. Znowu wędrowałem, wiele myślałem, dużo czytałem, wciąż roztrząsałem to, co powiedział mi obywatel ziemski, ale niczego z tego nie mogłem zrozumieć, a tak bardzo pragnąłem to pojąć, iż nawet nocami nie spałem. Przeszedłem z dwieście wiorst i oto wchodzę do wielkiego, gubernialnego miasta. Zobaczyłem tam klasztor. Zatrzymałem się w zajeździe, usłyszałem, że w klasztorze tym żyje zacny, pobożny i gościnny przeor. Poszedłem więc do niego. Przyjął mnie serdecznie, nakazał spocząć i ugościł.

– Ojcze święty! – powiedziałem – nie trzeba mi gościny, ale chciałbym, żebyś dał mi duchową wskazówkę, w jaki sposób się zbawić?

– No jak to, jak się zbawić? Żyj zgodnie z przykazaniami i módl się do Boga – a tak zostaniesz zbawiony.

– Ale ja słyszę, że trzeba nieustannie się modlić, ale nie wiem w jaki sposób to czynić, i nawet nie mogę tego zrozumieć, co oznacza nieustanna modlitwa. Proszę cię, mój ojcze, wyjaśnij mi to.

– Nie wiem, umiłowany bracie, jak ci to jeszcze wyłożyć. Ach! Poczekaj, mam u siebie książeczkę, tam jest to wyjaśnione. I przyniósł Naukę duchową wewnętrznego człowieka arcybiskupa Dymitra. O tu, czytaj na tej stronie.

Zacząłem czytać co następuje: „owe apostolskie słowa: nieustannie się módlcie – należy rozumieć jako słowa o odmawianiu modlitwy umysłem. Bowiem umysł zawsze może być skierowany ku Bogu i nieustannie modlić się do Niego”.

– Wyjaśnij mi to, w jaki sposób rozum może być zawsze skierowany ku Bogu, nie odwracając się od niego i nieustannie się modląc.

– Oto jest wielka mądrość, chyba tylko sam Bóg daje ją pojąć – rzekł przeor. I niczego nie wyjaśnił.

Przenocowałem u niego i rankiem podziękowałem za życzliwe podjęcie mnie, udałem się w dalszą drogę, sam nie wiedząc dokąd. Smuciłem się, że nie pojąłem tego, i na pocieszenie czytałem świętą Biblię. Wędrowałem tak przez około pięć dni główną drogą; w końcu z wieczora dopędził mnie staruszek, z wyglądu jakby jakiś duchowny.

Na moje pytanie odpowiedział, że jest pokutującym mnichem z pustelni, która znajduje się dziesięć wiorst na uboczu od głównej drogi i poprosił mnie, żebym wstąpił z nim w ich pustelnię. Przyjmujemy wędrowców, mówił, pozwalamy im odpocząć i karmimy razem z pątnikami w zajeździe.

Nie miałem jednak ochoty wstępować, więc odparłem na jego zaproszenie: mój spokój nie zależy od kwatery, ale od duchowego pouczenia. Nie domagam się jedzenia, mam sporo sucharów w torbie.

– A jakiego rodzaju pouczenia szukasz i czym jesteś zakłopotany? Wstąp do nas, zapraszamy, umiłowany bracie; są wśród nas doświadczeni starcy, mogący, dzięki światłu Boskiego Słowa i rozważaniom Świętych Ojców, dać ci duchową strawę i nawrócić na drogę prawdy.

– Wiesz ojczulku, mniej więcej rok temu, kiedy byłem na mszy, usłyszałem w czytaniu z Apostoła takie przykazanie: nieustannie módlcie się. Nie potrafię tego pojąć, zacząłem czytać Biblię. I także tam w wielu miejscach znalazłem Boży nakaz, że trzeba modlić się nieustannie, zawsze, o każdej porze, w każdym miejscu, nie tylko podczas wszelkich zajęć, nie tylko podczas czuwania, ale nawet we śnie. Ja śpię, ale serce moje czuwa (Pnp 5,2). Zdumiało mnie to bardzo i do tej pory nie mogę zrozumieć, jak można tego dokonać i jakie są na to sposoby. Zrodziło się we mnie tylko silne pragnienie i ciekawość; dniem i nocą nie opuszczały one moich myśli. Dlatego zacząłem chodzić po cerkwiach – słuchać kazań o modlitwie. Ileż ich nie wysłuchałem, a z żadnego nie otrzymałem pouczenia, jak modlić się nieustannie; cały czas tylko mówiono o przygotowaniu do modlitwy, albo o jej owocach i tym podobne rzeczy, które nie pouczały, jak nieustannie się modlić i co taka modlitwa oznacza. Często czytałem Biblię i sprawdzałem z tym co usłyszałem, ale nie znalazłem w tym upragnionego spełnienia. I tak aż do teraz trwam w niewiedzy i niepokoju.

Starzec przeżegnał się i zaczął mówić: „dziękuj Bogu, umiłowany bracie, że odkrył On przed tobą ten nieprzezwyciężony pęd do poznania wewnętrznej modlitwy. Rozpoznaj w tym Boże powołanie i bądź spokojny, a przekonasz się, że poddano cię próbie, czy twoja wola zgadza się na głos Boży, dane ci zostało bowiem pojąć, że nie przez mądrości tego świata i nie przez zewnętrzne umiłowanie nauk osiąga się niebiańską światłość i nieustanną wewnętrzną modlitwę, a wręcz przeciwnie, przez ubóstwo ducha i aktywne doświadczenie odkrywa się ją w prostocie serca. I dlatego nie ma w tym nic dziwnego, że nie mogłeś słyszeć o prawdziwym dziele modlitwy i poznać nauki, jak dostąpić tego nieustannego działania. Prawdę mówiąc, chociaż niemało naucza się o modlitwie i wiele jest o niej kazań różnych pisarzy, ale wszystkie ich rozważania w przeważającej części oparte są na kontemplacji, na rozważaniach własnego rozumu, a nie na aktywnym doświadczaniu, to bardziej poucza się o przymiotach modlitwy, aniżeli o istocie jej samej. Jeden pięknie rozważa o konieczności modlitwy, drugi o jej sile i zbawczym działaniu; trzeci o środkach prowadzących do doskonałej modlitwy, to znaczy o tym, co w modlitwie jest koniecznie potrzebne: gorliwość, troskliwość, serdeczność , czystość myśli, pojednanie z wrogami, pokora, skrucha i pozostałe przymioty. A czym jest modlitwa? I jak nauczyć się modlić? – na te, chociaż są to podstawowe i najniezbędniejsze pytania, nader rzadko jak dotąd można było znaleźć wyczerpujące wyjaśnienia u kaznodziei; dlatego trudniej je zrozumieć niż wszystkie inne, jakże liczne ich wywody, wymagają one bowiem skrytej kontemplacji, a nie tylko szkolnej nauki.

Ale jest jeszcze bardziej godne pożałowania w tym wszystkim to, że na próżno żywiołowa mądrość zmusza do zamiany Boskiej miary na ludzką. Wielu rozważa o sztuce modlitwy, zupełnie jednak przeinaczając jej sens, myślą, że przygotowane środki i wielkie dzieła prowadzą do modlitwy, a nie, że to modlitwa rodzi wielkie dzieła i wszelkie dobro. W tym wypadku niesłusznie uważają oni owoce modlitwy, albo jej następstwa za środki i sposoby dochodzenia do niej, i tym samym umniejszają siłę modlitwy. A jest to zupełnie przeciwne nauce Pisma Świętego. Albowiem apostoł Paweł poucza o modlitwie takimi słowami: „Polecam więc (przede wszystkim) (…), modlić się (…)” (1 Tm 2,1). Tutaj w tym zdaniu Apostoła o modlitwie pierwszym pouczeniem jest to, że przedkłada on modlitwę ponad wszystko inne: „Polecam więc (przede wszystkim) (…) modlić się”. Wiele jest szlachetnych czynów, których wypełnienia wymaga się od chrześcijanina, ale dzieło modlitwy powinno być ponad wszystkimi czynami, ponieważ bez niej nie można dokonać żadnego innego czynu. Bez modlitwy nie można odnaleźć drogi do Pana, dociec prawdy, ukrzyżować ciała z namiętnościami i żądzami, rozświetlić serca Chrystusowym światłem i zbawczo zjednoczyć się z Nim bez przestrzegania nakazu częstej modlitwy. Powiadam – częstej – albowiem i doskonałość, i prawość modlitwy nie jest w naszej mocy, jak mówi św. apostoł Paweł: Nie wiemy bowiem, o co i w jaki sposób mamy się modlić (Rz 8,26). A zatem pozostaje nam tylko ustawiczność, stałość zrzucona na karb naszych możliwości, jako środek do osiągnięcia modlitewnej czystości, która jest matką wszelkiego duchowego dobra. Zatroszcz się o matkę, a da ci ona dzieci – mówi św. Izaak Syryjczyk – naucz się zdobywać pierwszą modlitwę, a łatwo wypełnisz wszystkie dobre uczynki. Ale i o tym prawie nic nie wiedzą i niewiele mówią, bo mało są obeznani z praktyką i tajnikami nauczania świętych ojców”.

Podczas tej rozmowy niepostrzeżenie zbliżyliśmy się prawie do samej pustelni. Aby nie opuszczać tego mądrego starca, a szybciej otrzymać odpowiedź na dręczące mnie pytania pospiesznie rzekłem mu: „bądź tak łaskaw, najczcigodniejszy ojczulku, i wyjaśnij mi, co znaczy nieustanna wewnętrzna modlitwa i jak się jej nauczyć. Widzę, że znasz to dokładnie i sam tego doświadczyłeś”.

Starzec przyjął moją prośbę z przejęciem i zaprosił mnie do siebie: „Wstąp wpierw do mnie, podaruję ci książkę Świętych Ojców, dzięki której, z Bożą pomocą, w sposób przejrzysty i dokładny dowiesz się i nauczysz modlitwy”. Weszliśmy do celi i starzec począł mówić w te słowa: nieustanna wewnętrzna modlitwa Jezusowa jest bezustannym, nigdy nie przerwanym przyzywaniem Bożego imienia Jezusa Chrystusa ustami, umysłem i sercem, ze świadomością stałej Jego obecności i z prośbą o Jego zmiłowanie, w każdym miejscu, o każdej porze, nawet i we śnie. Wyraża się ją w takich słowach: „Panie, Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną”! I jeśli ktoś przywyknie do tego przyzywania, dozna wielkiej pociechy i będzie miał potrzebę, żeby zawsze odmawiać tę modlitwę, bo bez tej modlitwy już nie będzie mógł żyć, a i ona sama z siebie będzie się w nim rozlewać.

– Czy teraz rozumiesz już, czym jest nieustanna modlitwa?

– Rozumiem, mój ojcze! Na Boga, naucz mnie jak ją osiągnąć! – wykrzyknąłem z radości.

– Jak nauczyć się modlitwy, o tym poczytamy w tej oto książce. Nosi ona tytuł Filokalia. Zawiera w sobie pełną i szczegółową naukę o nieustannej wewnętrznej modlitwie, ułożoną przez dwudziestu pięciu świętych ojców i tak wzniosłą i pożyteczną, że uchodzi za głównego i najpierwszego nauczyciela w kontemplacyjno-duchowym życiu i jak ujął to czcigodny Nicefor: „bez trudu i potu wkroczysz w zbawienie”.

– Czyż nie jest ona wznioślejsza i świętsza od Biblii? – zapytałem.

– Nie, nie jest wznioślejsza i świętsza od Biblii, a zawiera w sobie zrozumiałe objaśnienia tego, co w ukryty sposób zawiera Biblia i to, co niezrozumiałe w swej wzniosłości dla naszego krótkowzrocznego umysłu. Przedstawię ci taki oto przykład: Słońce jest największym, najjaśniejszym i najwspanialszym źródłem światła, ale nie możesz go obserwować i oglądać gołym, niezabezpieczonym okiem. Potrzeba pewnego, sztucznego szkiełka, chociaż miliony razy mniejsze i mętniejsze od słońca, ale przez nie możesz oglądać tego wspaniałego władcę jak świeci, zachwycać się nim i brać jego ogniste promienie. Tak i Pismo Święte jest jaśniejące jak słońce, a Filokalia – to potrzebne szkiełko.

Fragment książki „Opowieści pielgrzyma”

W każdej dziedzinie są takie książki, które po prostu trzeba znać. W dziedzinie duchowości należą do nich z pewnością Opowieści pielgrzyma. To anonimowe, klasyczne dzieło zakorzenione w prawosławiu ukazuje nam inne oblicze pobożności i modlitwy niż to, z którym być może spotykamy się na co dzień. Jest ono znakomitą odpowiedzią na pragnienie ciągłego przebywania w Bożej obecności. Pokazuje jak poprzez nieustanną modlitwę Jezusową zmieniać swoje wnętrze aby każdego dnia stawać się jeszcze bardziej "człowiekiem z Ducha".