Sprawa, która wstrząsnęła opinią publiczną, miała swój początek w październiku 2022 roku, kiedy to prababcia chłopca zgłosiła jego zaginięcie. Po tygodniu odnaleziono zakopane w lesie zwłoki dziecka. Śledztwo wykazało, że Leon doznał rozległych poparzeń po wpadnięciu do brodzika z wrzątkiem. Jego opiekunowie przez kilka dni nie wezwali pomocy medycznej, co doprowadziło do śmierci chłopca. „W ocenie sądu chłopiec nie żyje, bo oskarżeni dbali wyłącznie o swój interes, nie dlatego, że nie wiedzieli, jaki jest stan dziecka” – zaznaczył sędzia.

Podczas procesu sędzia Radziszewski wskazał na brak troski i czułości ze strony matki i jej partnera. „Leon był ofiarą zaniedbania emocjonalnego” – powiedział, podkreślając, że oskarżeni mieli świadomość powagi sytuacji, ale nie podjęli żadnych działań, by uratować życie dziecka. Ich motywacja była czysto egoistyczna – obawiali się konsekwencji prawnych i utraty praw rodzicielskich do pozostałej dwójki dzieci.

Choć prokuratura domagała się 20 lat pozbawienia wolności, sąd zdecydował się na wyrok 10-letni, argumentując to młodym wiekiem oskarżonych oraz możliwością ich resocjalizacji. „Sąd nie zgadza się z opinią prokuratora, że ten zamiar ewentualny zrodził się w umyśle zaraz po wypadku dziecka” – dodał sędzia, podkreślając, że oskarżeni nie działali w bezpośrednim zamiarze zabójstwa.

Po śmierci chłopca, matka i jej partner ukryli jego ciało w lesie, a miejsce to zalali betonem, próbując zatrzeć ślady. Biegli z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego potwierdzili, że przyczyną zgonu były powikłania po ciężkich oparzeniach.

Wyrok nie jest prawomocny.