Po ogłoszeniu wyników na szefa Platformy, Gowin twierdził, że w partii wciąż zdarzają się tzw. noce cudów. Utrzymywał, że do małopolskiej PO wpisano tuż przed wyborami kilkaset osób. Słowa byłego ministra sprawiedliwości były odbierane jako wyraz goryczy po przegranych wyborach, tymczasem "Wyborcza" potwierdza jego doniesienia

Z oficjalnych danych partii wynika, że w dniach 22-23 marca do centralnego rejestru członków PO dopisano w Małopolsce do 24 kół dokładnie 433 osoby. "21 marca wieczorem zarząd krajowy zdecydował, że przy wyborach wewnętrznych pod uwagę będą brani tylko ci członkowie, którzy do dnia poprzedniego zostali przyjęci przez zarządy kół. Na ujawnienie tych informacji i wpisanie konkretnych nazwisk do rejestru był czas do 23 marca, do północy. Stąd taka intensyfikacja wpisów" - tłumaczy w rozmowie z "Wyborczą" Ireneusz Raś, szef małopolskiej PO. 

"Przelicznik jest taki: na siedmiu członków koła przypada jeden delegat. Dlatego opłaca się "pompować koła", zapisując do nich ludzi, których potocznie nazywa się martwymi duszami. Takie osoby nie angażują się zbytnio w życie partii, nawet składki trzeba za nie zapłacić. Po jakimś czasie z powodu braku aktywności wykreśla się je z partii" - tłumaczy z kolei informator "Wyborczej". 

MBW/Wyborcza.pl