Minister finansów Paweł Szałamacha nie chce zgodzić się na wprowadzenie pełnego zakazu handlu w niedzielę. Jak powiedział oceniając projekt "Solidarności" słożony w Sejmie, na początek chciałby wprowadzić zakaz tylko w pierwszą niedzielę a potem... Obserwować przez dwa lata efekty.

Chociaż Polacy domagają się uczynienia z niedzieli dnia naprawdę wolnego od pracy, a domaga się tego także nauczanie Kościoła, to nie wszyscy w polskim rządzie są temu przychylni, obawiając się potencjalnych skutków ekonomicznych.

W rozmowie z TVN24 Szałamacha powiedział, że o ile za wprowadzeniem zakazu przemawiają "ważkie argumenty pracownicze", to przeciwko rzekomy grożący spadek obrotów.

Szałamacha powiedział wprost, że chciałby najpierw obserwować efekty przez dwa lata i dopiero później ewentualnie wrócić do tematu. Niestety, kwestie czysto finansowych wpływów budżetu mają dla niego priorytet. Minister zaznaczył jednak, że rząd nie ma w tej sprawie jeszcze oficjalnego stanowiska.

Projekt "Solidarności" poparło ponad 500 tysięcy Polaków. W Sejmie został złożony 2. września. 

Jak podaje portal Wolnaniedziela.pl, "inicjatorem obywatelskiego projektu ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele jest Krajowy Sekretariat Banków, Handlu i Ubezpieczeń NSZZ Solidarność. Obok Solidarności w skład Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej weszły również inne związki zawodowe, organizacje zrzeszające pracodawców z branży handlowej oraz stowarzyszenia i organizacje społeczne, w tym m.in. Związek Rzemiosła Polskiego, Akcja Katolicka, Polska Izba Paliw Płynnych i Polska Grupa Supermarketów".

Projekt dopuszcza handel np. na stacjach benzynowych, kioskach z prasą czy małych osiedlowych sklepach (pod warunkiem, że w tych ostatnich za ladą stanie ich właściciel). Dodatkowo miałoby zostać wprowadzonych siedem niedziel handlowych, poprzedząjących choćby ważne święta.

ol/fronda.pl