Gdy chodziłem na mecze Stomilu Olsztyn, gdy ten grał jeszcze w I lidze, byłem świadkiem wielu awantur i burd kiboli, którzy niejednokrotnie pokazywali swój stosunek do ciemnoskórych piłkarzy własnej drużyny. Na każdym meczu rzucano w nich skórkami od banana i krzyczano rasistowskie hasła. Kilka razy zdarzyło mi się obserwować rozróby „w młynie”. Kibole pobili również mojego czarnoskórego kolegę. Mój stosunek do nich był jednoznaczny.  Starałem się nie zajmować stanowiska podczas wojny rządu z szalikowcami, czując zażenowanie działaniami rządu względem wszystkich kibiców  i z drugiej strony nie zgadzając się na  próbę  obrony każdego kibola przez oponentów Tuska. Oczywiście awantura z kibicami rządu Tuska wynikała nie z żadnego totalitaryzmu tej ekipy, ale z nieudanej sztuczki pijarowskiej, która wymknęła się z rąk.


Walka z kibolami, których większość społeczeństwa nie znosi, miała być tak samo nośna jak kastracja pedofilów czy walka z dopalaczami. Tusk mógł się postawić w roli szeryfa, który broni rodzin przed łysymi bandziorami z bejsbolem. Jednak nadgorliwość policji o mentalności PRL-owieskiej, która chcąc się podlizać rządowi „aresztowała banery” i łapała za napis o "Toli" wszystko zepsuła. Naprawdę nikt mnie nie przekona, że ekipa Tuska, która opiera swoją władzę jedynie na pijarze pozwoliłaby sobie na takie akcje jak wjazd o 6 rano do domu internauty czy karanie za ośmieszające banery. Donald Tusk naprawdę nie jest głupim politykiem. Nie można tego samego powiedzieć o niektórych policjantach, którzy przyzwyczajeni  są do podlizywania się każdej władzy. Jednak zrównywanie zwykłych kibiców i oddanych zespołowi szalikowców, którzy nie mieli nic wspólnego z burdami, z bandziorami pokazało, że ekipa premiera traci grunt pod nogami nawet w przypadku polityki pijarowej. Teraz jednak rząd Tuska znów dostanie wiatru w żagle w tej wojence.  

    

Wczoraj przed rozpoczęciem meczu Ligi Europy piłkarzy izraelskiego Hapoelu Tel Awiw przywitali na stadionie przy Łazienkowskiej ogromnym transparentem z napisem "Dżihad Legia". Mimo apeli spikera o powstrzymanie się od zachowań o charakterze antysemickim, przed meczem na trybunie zajmowanej przez najbardziej zagorzałych fanów Legii pojawił się wielki transparent "Jihad Legia". Napis wykonano czcionką stylizowaną na alfabet arabski. Patrząc na ten haniebny napis i debilne zachowanie kiboli (tak wielki baner to  nie żadna akcja czarnej owcy) nie można stawać po stronie tych ludzi. Abstrahuję już od tego, że Legia dostanie potężną karę za ten napis od UEFA. Jednak opowiadanie się po stronie terrorystów, którzy mordują codziennie ludzi na całym świecie, wypowiedzieli wojnę naszej cywilizacji, zabraniają (jak w Afganistanie Talibów) gry w piłkę nożną i nawołują do „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej” jest haniebne. Mam nadzieje, że kibice Legii, którzy wykazywali niejednokrotnie wielki patriotyzm, odetną się jednoznacznie od tego nikczemnego czynu. Inaczej trudno będzie ich bronić publicznie  w konflikcie z Tuskiem. Zachowanie tych kiboli  obciąża również wielkiego przyjaciela państwa Izrael Jarosława Kaczyńskiego i całe Prawo i Sprawiedliwość. 


To co zrobili kibole Legii to piękny „prezent” dla broniących ich polityków PIS przed wyborami. Patrząc na tak głupie i bezmyślne zachowanie można zadać sobie pytanie: Czyżby Tusk znalazł sposób by zaczarować swoich głównych krytyków? Może próba wejścia do tuskobusu czymś zaszkodzi tym ludziom? Trudno tłumaczyć w inny sposób ich czyn na Łazienkowskiej.   

 

Łukasz Adamski