Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: W Paryżu doszło do morderstwa na 84-letniej Żydówce, ocalałej z Holokaustu. Śledczy mówią o antysemickim motywie zabójstwa. Część komentatorów przypomina, że w ubiegłym roku we Francji doszło do podobnego morderstwa na ortodoksyjnej Żydówce, a zbrodni dokonał muzułmański imigrant. Wnuczka kobiety zamordowanej dziś w Paryżu napisała na Facebooku, że już dawno wróciła do Izraela, ponieważ w Europie ani ona, ani jej rodacy nie mają przyszłości. Również władze Niemiec, kanclerz Merkel i prezydent Steinmeier przyznali niedawno, że w ich kraju jest duży problem z antysemityzmem. Mimo to przypisuje się to zjawisko własnie Polsce i Polakom. Jak to możliwe?

Arkadiusz Czartoryski, poseł PiS: Nie po raz pierwszy chciałbym zauważyć, że niekontrolowana migracja muzułmanów do krajów Europy powoduje potężne zmiany, i to nie tylko kulturowe, ale niemal w każdym aspekcie życia społeczeństw poszczególnych krajów. Zabezpieczenie, betonowe słupy rozstawione wokół wieży Eiffla i wielu miejsc publicznych w Paryżu są efektem zamachów bombowych i terroryzmu- powiedzmy sobie jasno: terroryzmu na podłożu islamskim-który przeniósł się do Europy Zachodniej. Tym śmieszniej brzmią teraz skierowane do Polski pouczenia zachodnioeuropejskich polityków, dotyczące naszego wkładu w politykę migracyjną UE.

Jest to przykre tym bardziej, że dziś zginęła osoba starsza, zupełnie niewinna, Żydówka, która przeżyła II wojnę światową, ocalała z Holokaustu. Wypowiedzi na temat motywów morderstwa są bardzo różne, część mediów pisze wprost, że została zamordowana przez islamistów, część, że nie wiadomo, kto tego czynu dokonał, nie chcę na razie zdecydowanie tego przesądzać, z Francji płyną różne informacje. Niemniej jednak mamy również przekaz o antysemityzmie i o antysemickim podłożu tego morderstwa. Popatrzmy teraz, jak wygląda sytuacja w Polsce.

Próżno szukać podobnych przypadków, polski rząd nie tylko potępia antysemitów, ale również wspiera instytucje promujące wspólną historię Polaków i Żydów. Nie ma również społecznego przyzwolenia na zachowania antysemickie 

Nasz rząd przeznacza pieniądze na zabytki historii żydowskiej. Zarówno władze centralne, jak i samorządowe, przeznaczają ogromne pieniądze na utrzymanie miejsc pamięci o tych, którzy zostali zamordowani przez Niemców, a należeli do narodowości żydowskiej. Mamy muzeum POLIN oraz zapowiedzi wicepremiera Piotra Glińskiego o uczczeniu powstańców z Getta Warszawskiego poprzez stworzenie muzeum. Swobodne wyznawanie kultu mojżeszowego w Polsce, brak ataków na podłożu antysemickim... Jak możemy porównać to wszystko do sytuacji Żydów we Francji czy w ogóle w Europie Zachodniej, gdy przypomnimy sobie słowa niemieckiej kanclerz Angeli Merkel o tym, że żadne miejsce kultu ani szkoła żydowska w Niemczech nie może funkcjonować bez całodobowej ochrony policji. I mimo to o antysemityzm oskarżany jest właśnie nasz premier, to Polaków oskarża się w Europie o antysemityzm. Wszystko to jest tak kuriozalne, tak horrendalnie głupie, że nie wiadomo jak odnieść się do tego typu oskarżeń. A za co?

Wyłącznie za to, że nie chcemy, aby nazywano nas sprawcami Holokaustu. Nie chcemy być tak nazywani z prostej przyczyny: ponieważ nimi nie byliśmy.

Mówię to pod rozwagę społeczeństwu polskiemu, a też i politykom opozycji, którzy usiłują oskarżać nasz rząd o działania antysemickie i dawanie na takie działania przyzwolenia.

Niedawno obchodziliśmy dokładnie 50. rocznicę wydarzeń z Marca 1968, eskalacji antysemickiej kampanii rozpętanej przez Gomułkę i Moczara. Nie tylko mamy celebrytów przepraszających w imieniu całego narodu za Marzec 1968, ale również naukowców czy publicystów sugerujących, że obecny klimat w naszym kraju bardzo przypomina ten sprzed 50 lat, a w Polakach budzą się „demony antysemityzmu”

Jeżeli chodzi o obchody marca 1968, to mnie osobiście najbardziej podobało się wystąpienie okolicznościowe premiera Mateusza Morawieckiego, który zwrócił uwagę przede wszystkim na fakt, że tę nienawiść do Żydów podsyciła wówcza narzucona nam, obca, czyli komunistyczna władza, która postanowiła zerwać stosunki z Izraelem. Premier zaakcentował również, że mieliśmy opór ze strony patriotycznej części polskiego społeczeństwa, ale również Kościoła Katolickiego. Przytłaczająca większość naszego społeczeństwa nie stosowała takiego wulgarnego ataku na niewielką wówczas społeczność żydowską w Polsce. Mimo że w aparacie represji stalinowskiej byli ludzie różnych narodowości, w tym również Żydzi, można było spodziewać się, że ktoś może podnieść hasło antysemityzmu. Tak się jednak w Polsce nie stało. Choć komunistom zależało na rozpętaniu awantury, Polacy kolejny raz pokazali, że potrafią pokojowo współżyć z innymi narodami w naszej ojczyźnie. Chyba tylko ktoś, kto nie interesuje się historią, nie uczył się jej, nie wie, co wydarzyło się w Polsce w 1968 r., może nabrać się na to, że jesteśmy antysemitami, bo wówczas w Polsce była nagonka antysemicka. Owszem, była nagonka antysemicka. Narzucona nam przez obce władze komunistyczne.

Muzeum POLIN wypuściło spot, w którym przekonuje, że „nienawiść zaczyna się od słów”. Osoby, które dobrze pamiętają Marzec 1968, jak np. publicyści: Daniel Passent czy Seweryn Blumsztajn odczytują na głos anonimowe, internetowe „hejty” wymierzone w Żydów, a twórcy spotu starają się stworzyć wrażenie, że marzec 1968 może się powtórzyć. Czy naprawdę uprawnione jest porównywanie nagonki rozpętanej przed pięćdziesięcioma laty przez komunistyczne władze do anonimowych komentarzy nieznanych nikomu frustratów, a być może nierzadko po prostu „trolli internetowych”?

Na pewno znajdą się takie osoby, które mają swój plan polityczny, aby wywołać histerię, że przez Polskę przetacza się fala antysemityzmu. Bez wątpienia mogą inspirować tego typu wpisy, jednak w państwie 40-milionowym są przecież różni ludzie, mogą więc zdarzyć się też idioci, którzy wypisują różne antysemickie teksty. Powinniśmy jednak zwracać uwagę przede wszystkim na postawę ogółu polskiego społeczeństwa, władz polskich, Kościoła Katolickiego i naszych elit politycznych czy też elit świata kultury. Nie ma tolerancji dla antysemityzmu. Nie ma również zgody na to, aby robić z Polaków współsprawców Holokaustu, co nie oznacza, że nie może od czasu do czasu znaleźć się jakiś anonimowy idiota piszący w internecie antysemickie komentarze.

Niektórzy uważają, że ustawą o IPN polski rząd „wkłada kij w mrowisko”. Niedawno wybuchł wokół niej duży kryzys w relacjach Polski z Izraelem? Czy Pana zdaniem nowelizacja i sposób, w jaki zareagował na nią Izrael, mogły rozbudzić nastroje antysemickie w Polsce? Od izraelskich polityków i mediów pod adresem Polaków również płynęły ostre, krzywdzące słowa. A może komuś na tym właśnie zależy?

Nie ma wątpliwości, że ustawa o Instytucie Pamięci Narodowej obudziła złość tych, którzy mieli swój interes w tym, aby pokazywać światu, że w Polsce szerzy się antysemityzm. Ustawa bardzo jasno pokazała, że każdy, kto będzie formułował wobec Polski i Polaków fałszywe oskarżenia może ponieść karę. Awantura, która wybuchła teraz w Polsce jest wynikiem złości ze strony tych, którzy, niestety, wielokrotnie powtarzali, że Polacy są współwinni Holokaustowi. Nawet nie dziesiątki, ale setki razy zdarzały się określenia typu „polskie obozy zagłady”, w różnych mediach, zwłaszcza zagranicznych. Dobrze się stało, że taka ustawa została przyjęta, źle się stało, że w ten „chór” oskarżający Polaków o antysemityzm włączyło się też wielu publicystów czy przeciwników obecnego rządu. A przecież w Polsce powinniśmy wspólnie, niezależnie od opcji politycznej, walczyć z tym kłamliwym i haniebnym stereotypem.

W ostatnim czasie media spekulują, czy rząd mógłby wycofać się z ustawy o IPN, czy też nie lub chociaż pójść w kierunku pewnych ustępstw. Jakie jest Pana zdanie w tej sprawie?

Moim zdaniem ustawa jest dobrze napisana i powinna wejść w życie bez żadnych zmian.

Bardzo dziękuję za rozmowę.