Artur Zawisza, dawniej czołowy działacz Ruchu Narodowego, kpi z prawa. W piątek rano potrącił w Warszawie kobietę jadącą na rowerze. Prowadził bez dokumentów, które stracił trzy lata temu. Wieczorem policja ponownie zatrzymała Zawiszę: znowu jechał samochodem.

"Potwierdzam, że w piątek, około godziny 22. na ul. Chełmskiej w Warszawie, został zatrzymany do kontroli kierowca nieposiadający uprawnień do prowadzenia pojazdu" - powiedział rzecznik Komendy Stołcznej Policji, Sylwester Marczak.

"Biorąc pod uwagę moją dotychczasową służbę, pierwszy raz spotykam się z sytuacją, kiedy to tego samego dnia zatrzymywany jest kierujący, który najpierw bierze udział w zdarzeniu drogowym i czynności prowadzone są w kierunku spowodowania wypadku drogowego, a potem jeszcze tego samego dnia, porusza się pojazdem, pomimo tego, że nadal nie posiada uprawnień do jego kierowania" - dodał nadkomisarz.

Artur Zawisza był trzeźwy. W 2016 roku stracił prawo jazdy po zatrzymaniu w województwie lubelskim; prowadził wówczas pod wpływem alkoholu.

Polityk w wydanym wczoraj oświadczeniu przekonywał, że wypadek z rowerzystką to incydent jakich wiele, a on jechał samochodem "w stanie wyższej konieczności" jako jedyny żywiciel rodziny.

bsw/tvp info