Tomasz Wandas, Fronda.pl: Co sądzi Pani o przesłuchaniu Donalda Tuska, które dotyczyło jednego z jego ministrów?

Barbara Dziuk, klub parlamentarny PiS: Tomasz Arabski, były szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, wraz z czterema - pracownikami KPRM i ambasady RP w Moskwie, jest oskarżony o niedopełnienie obowiązków w związku z wizytą prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku, za co grozi kara do trzech lat więzienia. Proces Tomasza Arabskiego rozpoczął się w 2016 roku, oskarżycielami są rodziny ofiar katastrofy: m.in. Sławomira Skrzypka, Zbigniewa Wassermanna i Anny Walentynowicz. Donald Tusk został wezwany jako świadek, ponieważ powinien mieć wiedzę o działaniach szefa KPRM w rzeczonej sprawie, zatem sąd zadecydował o wezwaniu b. premiera na przesłuchanie.

Były premier przybył i na gros pytań odpowiedział: nie wiem, nie pamiętam, nie orientuję się. Czyli nie powiedział nic, co mogłoby nas oświecić. Możemy się tylko domyślać, dlaczego zasłania się sklerozą godną 100-latka, a ma tych latek zaledwie 60 i jest przewodniczącym Rady Europejskiej. Tam chyba ludzi mającymi problemy z pamięcią się nie zatrudnia? Ale może ja nie wszystko wiem…

Tusk twierdzi, że jego spotkanie z Putinem w Sopocie było czysto kurtuazyjne. Czy uwzględniając cały kontekst sytuacji faktycznie możemy mu wierzyć?

Donalda Tuska pytano o spotkania poprzedzające katastrofę, z (wtedy) premierem Rosji Wladimirem Putinem. Panowie spotkali się trzy razy - podczas obchodów 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej na Westerplatte, w trakcie międzyrządowego spotkania w Sopocie i „w cztery oczy” na molo w tym samym kurorcie. Tusk w czasie przesłuchania powiedział, że rozmowa: Polegała na tym, że pokazywałem, gdzie jest plaża, po której biegam, gdzie mniej więcej jest mój dom, a premier Putin opowiadał o takim fragmencie życia prywatnego, że ma bardzo dużo ochrony, nawet w mieszkaniu i że bardzo z tego powodu cierpi i to mniej więcej wyczerpało cały temat naszej rozmowy.”

Wie Pan, logika nakazuje uwierzyć b. premierowi, że jeden z najważniejszych polityków na świecie jest zainteresowany trasą porannej przebieżki Donalda Tuska, i chce koniecznie dowiedzieć się, gdzie ów mieszka, w zamian za co premier najważniejszego państwa na świecie zwierza się z uciążliwości jaką stanowi prywatna ochrona…i pewnie dlatego rozmowa musiała odbywać w cztery oczy.

O czym w ogóle świadczy fakt, że szef RE przyjeżdża na tego typu przesłuchanie?

Obowiązkiem każdego obywatela Rzeczpospolitej jest stawić się na wezwanie sądu do złożenia wyjaśnień – tak brzmi formuła oficjalna. To po pierwsze. Po drugie – Donald Tusk ma takie zaplecze prawne, że na pewno przyjechał przygotowany na wszelkie ewentualności, a w związku z tym spał spokojnie. Ponieważ jednak zawsze może się coś zdarzyć nieoczekiwanego, mogło być i tak teraz, to po byłym premierze widać było duże zdenerwowanie.

Akt odwagi czy słabość?

Ani o jedno, ani o drugie nie posądzam Donalda Tuska. Odważny nie był nigdy, a słaby dopiero będzie. Starość i sprawiedliwość nikogo nie omija. To była ze strony byłego premiera raczej determinacja, bo nijak się przed opinią publiczną obronić tu nie sposób, można jedynie zasłonić się brakiem pamięci.

Jedni twierdzą, PiS się skompromitował przy tej okazji, inni mówią, że Tusk był w ogóle nieprzygotowany. Jak natomiast jest Pani zdaniem?

W jaki sposób miał się PiS skompromitować? To nie PiS składał zeznania, to ludzie PiS – u uparcie chcą ujawnienia prawdy, a prawda nie jest dla PiS- u kompromitująca. Jakby na to nie spojrzeć – to nie PiS spowodował katastrofę lotniczą. To, że Donald Tusk zasłania się amnezją i mówi, że nie wiedział, nie widział i nie słyszał, i w ogóle to wszystko działo się poza nim (czytaj: na odległej planecie), nie jest w żaden sposób kompromitujące dla PiS-u.

Czy Tusk będzie tak samo skłonny stawić się przed Komisja ds. Amber Gold?

Takiej wiedzy nie posiadam, o to trzeba zapytać bezpośrednio Donalda Tuska.

Dziękuję za rozmowę.