Rosyjski dyktator Putin może wydać rozkaz jak najszybszej inwazji na Ukrainę, powiedział to na spotkaniu z dyplomatami w ambasadzie USA w Kijowie sekretarz stanu USA Antony Blinken, wzywając władze rosyjskie do pokojowego rozwiązania kryzysu ukraińskiego, donosi Reuters.

Wiemy, że [na Kremlu] są plany dalszego zwiększenia tych sił w bardzo krótkim czasie, a to daje prezydentowi Putinowi możliwość podjęcia dalszych agresywnych działań przeciwko Ukrainie w bardzo krótkim czasie” – powiedział, Antony Blinken, sekretarz stanu USA.

Szef Departamentu Stanu przypomniał, że agresywne „działania Rosji przyciągnęły uwagę Waszyngtonu, a także sojuszników w Europie i poza nią”.

Zdaniem Blinkena wielu Amerykanów nie rozumie, dlaczego Stany Zjednoczone skupiły swoją uwagę na Ukrainie i dlaczego jest to ważne. Jednak sekretarz stanu USA ostrzegł, że bezkarna agresja Kremla na Ukrainę będzie miała poważne konsekwencje.

To więcej niż Ukraina. Bo tak się dzieje: jeden kraj, Rosja, swoimi działaniami mówi, że może po prostu siłą zmieniać granice sąsiadów, może decydować za sąsiadów, jakie powinny być ich decyzje, z kim mogą zawierać sojusze”
– wyjaśnił Blinken i dodał, że oznacza to, że Kreml żąda, żeby takie decyzje podejmowała Rosja, a nie mieszkańcy tego kraju za pośrednictwem wybranego przez nich rządu.

Jeśli pozostawimy to bezkarnie, myślę, że otworzymy ogromną puszkę Pandory. Inne autokratyczne kraje świata, takie jak Federacja Rosyjska, powiedzą: zrobimy to samo. I będzie to recepta na konflikt, recepta na chaos, recepta na ludzkie cierpienie i podważanie demokracji”
– dodał sekretarz stanu, oświadczył w komentarzu udzielonym Pod Save America.

Według Blinkena USA proponują Rosji „kontynuowanie dyplomatycznej i pokojowej drogi”. „Ale ostatecznie będzie to decyzja prezydenta Putina” – cytuje Blinkena Radio Swoboda.

Przypomnijmy, pod koniec grudnia ubiegłego roku na polecenie Putina rosyjskie MSZ Rosji wystąpiło z aroganckimi i chamskimi żądaniami wobec USA i NATO, by Sojusz Północnoatlantycki nie rozszerzał się na wschód, a pozostawił sąsiadów Rosji na pastwę Kremla i żadnym czynem nie popierał te kraje w obliczu rosyjskiej agresji w sprawie ochrony ich bezpieczeństwa, niepodległości i integralności. Co więcej, Moskwa domaga się też rozbrojenia państw członkowskich NATO, które przystąpiły do sojuszu po 1997 roku, to znaczy domaga się faktycznie pozostawienia krajów bałtyckich, Polski, Czech, Słowacji, Rumunii i Bułgarii bez parasola bezpieczeństwa NATO. Innymi słowy, Putin zażądał, aby USA i NATO podzieliły świat i przywróciły Kremlowi kontrolę nad stalinowską strefą wpływów w Europie.

Przypomnijmy, Moskwa, która rozpętała agresywną wojnę, zdobyła ukraiński Krym i część ukraińskiego Donbasu, a także zabiła 14 tys. Ukraińców, przez cały czas domaga się, aby Ukraina nie wzmacniała swojej armii i nie zabiegała o przystąpienie do NATO, bo Putin nie chce, aby ofiara jego agresji mogła się bronić. Chce, aby pozostała osamotniona, słaba i wystawiona na ciosy. W przeciwnym razie grozi rozpętaniem zakrojonej na dużą skalę wojny w Europie. Ma bezczelność otwarcie i bezwstydnie stawiać takie roszczenia i żądania!

W 1994 r. Ukraina dobrowolnie zrezygnowała z trzeciego na świecie potencjału nuklearnego. Dzięki dobrej woli Kijowa zostały zniszczone nuklearne balistyczne pociski międzykontynentalne i strategiczne bombowce.

Memorandum Budapeszteńskie podpisane 5 grudnia 1994 roku miało zapewnić Ukrainie bezpieczeństwo. Stany Zjednoczone, Rosja i Wielka Brytania zobowiązały się do respektowania suwerenności a integralności terytorialnej Ukrainy oraz powstrzymania się od wszelkich gróźb użycia siły przeciwko jej niepodległości i integralności terytorialnej.

Jednak Rosja złamała swoje zobowiązania. Wiosną 2014 r. Putin anektował Krym, rozpętał wojnę w Donbasie i próbuje zakwestionować niezależność Ukrainy. Co więcej, ignorując wolę narodów Europy Środkowo-Wschodniej, z maniakalnym uporem próbuje narzucić Stanom Zjednoczonym temat negocjacji o nowym podziale świata na strefy wpływów.

Przypomnijmy, Rosja rozmieściła w pobliżu granicy z Ukrainą około 115 tys. żołnierzy – oświadczył Dmytro Kułeba, minister spraw zagranicznych Ukrainy, podaje portal programu „TSN” ukraińskiej telewizji 1+1. Według szefa MSZ Ukrainy, Rosja koncentruje swoją armię w pobliżu ukraińskich granic od wiosny bieżącego roku.

Ostatnio propagandyci i urzędnicy państwa-agresora wzniecają histerię i sieją kłamstwo przy pomocy zakrojonej na dużą skalę kampanii dezinformacyjnej, twierdząc, że Ukraina rzekomo planuje za pomocą środków wojskowych wyzwoliać okupowane przez Rosję terytoria Donbasu. Eksperci skłonni są sądzić, że w ten sposób Kreml szuka casus belli czyli pretekst do rozpętania zakrojonej na dużą skalę agresji przeciwko Ukrainie.

Niemal w tym samym czasie eksperci i dziennikarze zauważyli znaczny wzrost poziomu antyukraińskiej histerii w rosyjskich mediach.

Brytyjscy przywódcy wojskowi ostrzegają, że ryzyko konfliktu zbrojnego jest teraz większe niż podczas zimnej wojny.

Wiceminister obrony Ukrainy Hanna Maliar powiedziała Financial Times, że zachodni wywiad ostrzegał przed wysokim prawdopodobieństwem destabilizacji przez Rosję już zimą. Według niej potwierdzają to również dane ukraińskich służb specjalnych.

Partnerzy Ukrainy wyciągnęli takie wnioski nie tylko na podstawie informacji o liczebności wojsk rosyjskich na granicy z Ukrainą, twierdzi Maliar. Oznacza to, że Waszyngton ma dodatkowe informacje o intencjach Władimira Putina.

Jak informowaliśmy wcześniej, na początku listopada szef amerykańskiej Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA) William Burns odwiedził Moskwę, gdzie spotkał się z dyrektorem Rady Bezpieczeństwa Rosji Nikołajem Patruszewem w celu ostrzeżenia Kremla przed konsekwencjami nowej ofensywy przeciwko Ukrainie.

Jagiellonia.org