"Prezydent Rosji może nie mieć przeciwników, ale fakt, że poniósł porażkę w starciu z pandemią Covid-19 oraz kryzysem cen ropy może mieć długofalowe konsekwencje dla rządów Putina" - przekonuje na łamach "Bloomberga" Clara Ferreira Marques. Jak wskazuje autorka, rosyjska gospodarka kruszy się pod ciężarem niskich cen ropy. Pogłębiająca się pandemia wprowadza w Rosji duży chaos.


"Moskwa toczy jednocześnie trzy bitwy. Po pierwsze, jak inne państwa, zmaga się z bezpośrednim wpływem zdrowotnym i finansowym szybko rozprzestrzeniającego się wirusa. Po drugie, ma do czynienia z rekordowo niskimi cenami ropy naftowej, po destrukcyjnej sprzeczce z innym producentem – Arabią Saudyjską, która zakończył się bolesnym zobowiązaniem się do zmniejszenia produkcji ropy. Po trzecie, Kreml musi przeprowadzić powszechne głosowanie w sprawie zmian w konstytucji, mających na celu utrzymanie władzy Putina po 2024 roku, kiedy jego kadencja dobiegnie końca. Poradzenie sobie z tymi trzema zadaniami wydaje się zbyt skomplikowane nawet dla przywódcy, który mówi o sobie jako człowieku czynu" - przekonuje.


Rosyjska gospodarka jest dziś w recesji tak głębokiej, jakiej nie było od końca istnienia Sowietów. W tym roku może skurczyć się nawet o 9-10 procent!


Koronawirus ujawnił też zły stan opieki zdrowotnej w Rosji. Brak łóżek, brak testów, zamknięte w przeszłości placówki - wszystko to prowadzi do nadwyrężenia personelu medycznego.


Zdaniem autorki rosyjskie państwo wykazało "miażdżący brak empatii dla gospodarstw domowych i sześciu milionów małych przedsiębiorstw w kraju". "Rząd liczy na to, że duże korporacje nie zwolnią swoich pracowników, i uruchomił tylko nędzne środki, takie jak skromne dotacje, odroczenia podatkowe i śmieszny wzrost zasiłków dla bezrobotnych" - czytamy.


Co ciekawe, Putin przkazał też odpowiedzialność niższym urzędnikom, a to dość dziwne posunięcie po latach centralizacji władzy i zasobów. Prezydent wydaje się być zdystansowany.


"Rezultatem jest system polityczny, który staje się coraz bardziej kruchy. Instytucje ulegają erozji, rośnie apatia, a zaufanie do prezydencji i rządu jest niskie. Zapaść gospodarcza zaszkodzi nawet elitom. Putin, jak zwykle, apeluje do nacjonalizmu, by zacieśnić władzę – od bałaganu z powodu usunięcia pomnika Armii Czerwonej w Pradze po opóźnione obchody 75. rocznicy zakończenia II wojny światowej. Jednak to, czy utrzyma władzę po 2024 r. będzie podyktowane jego obecnymi działaniami" - przekonuje.

bsw/Forsla.pl