Bp. Athanasius Schneider o upadku Kościoła w Niemczech!- premierowy fragment najnowszej książki

Wizja pluszowego chrześcijaństwa podstępnie zakłamuje naszą wiarę od kilkudziesięciu lat. Co dokładnie doprowadziło do upadku niemieckiego katolicyzmu? Kiedy tak naprawdę zaczął się rozkład Kościoła za naszą zachodnią granicą? I jak uchronić przed podobnym zagrożeniem naszą ojczyznę? Absurdy liberałów bezbłędnie punktuje Paweł Lisicki w swoim najnowszym wywiadzie z bp. Athanasiusem Schneiderem – “Wiosna Kościoła, która nie nadeszła”.

Paweł Lisicki: W swojej książce Christus vincit opowiada Ksiądz Biskup o tym, jak po wielowiekowym pobycie w Rosji rodzina Księdza wróciła do Niemiec. W książce można przeczytać o głębokiej pobożności i wierze całej rodziny. Ale kiedy jako chłopiec przyjechał Ksiądz Biskup z rodzicami do Niemiec, musiał się zderzyć z całkiem innym modelem katolicyzmu – z liberalnym, postępowym, posoborowym niemieckim katolicyzmem. Kiedy dostrzegł Ksiądz Biskup te przemiany? Chodzi mi o osobiste doświadczenie. Wiadomo: przyjeżdża młody chłopak wychowany w tradycyjnej wierze, przywiązany do katolicyzmu i trafia nagle do nowego świata. Kiedy Ksiądz Biskup dostrzegł, że ten niemiecki katolicyzm z nazwy jedynie przypomina tę religię, w której został Ksiądz wychowany w Sowietach?

Bp. Athanasius Schneider: Jak mówiłem, do Niemiec zachodnich przyjechaliśmy w październiku 1973 roku, miałem wtedy dwanaście i pół roku. Niemcy, zanim tam wyjechaliśmy z Łotwy, która była wtedy częścią Związku Radzieckiego, jawiły się nam jako raj na ziemi. Kiedy przyjechaliśmy do Niemiec, miałem, powtarzam, dwanaście i pół roku, mój brat miał osiemnaście lat, a siostra szesnaście, piętnaście lat. Szczerze mówiąc, trochę się wstydzę opowiedzieć o swoim pierwszym wrażeniu: przyjechaliśmy na dworzec, wychodzimy na perony, podchodzimy do kiosku i tam, to był absolutny szok, w witrynie na wprost naszych oczu znajdowały się okładki magazynów z całkowicie pornograficznymi zdjęciami. Nie mogliśmy w to uwierzyć. Wydawało się to nam czymś absurdalnym, strasznym. Przybywamy do raju, krainy wolności, i pierwszą jej oznaką jest publicznie pokazywana pornografia. Mój starszy brat nie był aż tak religijny, ale nawet jego to odepchnęło. Również moi rodzice nie wiedzieli, co powiedzieć. Jak to możliwe, pytaliśmy się, żeby twarzą wolności stało się bezwstydnie publicznie pokazywane wyuzdanie? Drugim wrażeniem było zetknięcie się z modą, z nieporównanie bardziej swobodnym sposobem ubierania się. Jeśli chodzi o Kościół, to prawdziwym szokiem było dla mnie zetknięcie się z udzielaniem Komunii Świętej na rękę. To był absolutny wstrząs.

Czyli w Niemczech praktyka ta była obecna już w latach siedemdziesiątych?

Naturalnie. Od lat sześćdziesiątych, jak się później dowiedziałem, to była powszechna praktyka, wprowadzono ją od razu po soborze. W 1973 roku była już obecna wszędzie. Nie mogłem dojść do siebie. Jak to możliwe? – pytałem. Do dziś nie jestem w stanie tego pojąć. Jak to może być? Jak oni mogą przyjmować Boga w całej Jego świętości, w całej wielkości i majestacie ukrytych w Eucharystii, tak jakby jedli ciasto, keks albo pączka?

ZOBACZ WIĘCEJ W NAJNOWSZEJ KSIĄŻCE „WIOSNA KOŚCIOŁA, KTÓRA NIE NADESZŁA”

To było pierwsze doświadczenie Księdza Biskupa z Mszą w Niemczech? Po prostu Msza w parafii i dostrzeżenie, w jaki sposób traktuje się Komunię?

Tak, dokładnie, po przyjeździe poszliśmy do kościoła na Mszę i przeżyliśmy wstrząs. Najbardziej szokujący był sposób przyjmowania Komunii. Ale nie tylko. Również sam sposób odprawiania liturgii zrobił na mnie przygnębiające wrażenie. Na Łotwie ksiądz odprawiał Mszę jeszcze zwrócony twarzą do tabernakulum, tutaj zamiast ołtarza był stół, a ksiądz stał odwrócony twarzą do wiernych. Ubrany był też inaczej, jakoś tak mniej odświętnie, mniej majestatycznie. Niezbyt długo chodziłem na Mszę do tej parafii, szybko zostałem wysłany do szkoły z internatem. Do szkoły prowadzonej przez pallotynów. Uczęszczali tam chłopcy pochodzący tylko z komunistycznych państw – ci, którzy przyjechali z Rumunii, ze Śląska, Rosji, krajów bałtyckich. Tam też pierwszy raz zobaczyłem księży, którzy chodzili bez habitów, bez sutann. To był kolejny wstrząs. Ubierali się całkiem po świecku, nosili marynarki, koszule z krawatami, spodnie. Czy to mogą być naprawdę księża? – pytałem się. Byłem chłopcem, ale czułem, że coś tu nie pasuje. Dlaczego księża chodzą ubrani i zachowują się, jakby byli świeckimi? Pamiętam, że zapytałem nawet o to jednego z nich. Odpowiedział mi: ty, mały, nie będziesz nas tu pouczał, jak mamy się ubierać. Nowym przeżyciem była Msza dla młodzieży, z gitarami, świecką niemal muzyką. Pamiętam, byłem chłopcem trzynasto-, czternastoletnim, cały czas bardzo mnie to męczyło. Teraz widzę, że, paradoksalnie, dzięki mojemu pochodzeniu, dzięki latom spędzonym pod komunistycznym panowaniem, dzięki doświadczeniu tam prześladowań byłem odporny, immunizowany na ten cały postępowy, kościelny liberalizm. Ta odporność pozostała mi na całe życie.

FRAGMENT KSIĄŻKI „WIOSNA KOŚCIOŁA, KTÓRA NIE NADESZŁA” PAWŁA LISICKIEGO I BP. ATHANASIUSA SCHNEIDERA, WYDANEJ PRZEZ WYDAWNICTWO ESPRIT, KRAKÓW 2020