Portal Fronda.pl: Najpierw sprofanowano Najświętszy Sakrament w Solcu Zdroju, później w Ostrowcu Świętokrzyskim. Dwie przykre sytuacje w ciągu zaledwie kilkunastu dni. Dlaczego tak się dzieje, jakie mogą być przyczyny tego zjawiska?

Br. Jan Hruszowiec OFMConv: Pewnego dnia św. Franciszek przechodził obok kaplicy Porcjunkula, płacząc i głośno lamentując. Dostrzegł go pewien człowiek i z niepokojem podbiegł do Biedaczyny, aby zobaczyć, czy nie stała mu się jakaś krzywda. Na pytanie, co mu jest, Franciszek odpowiada: opłakuję mękę Chrystusa i nie wstydzę się tego czynić publicznie. Opłakuję Miłość, która jest największa i wieczna: MIŁOŚĆ NIE JEST KOCHANA. Miłość została odrzucona, bo ludzie, zajęli się swoimi sprawami. Ludzie nie dostrzegają tej Miłości, często nią gardzą. Postępując w ten sposób, każdy z nas stanie z niczym przed Bogiem.

Osobiście widzę w tym Franciszkowym wydarzeniu bardzo konkretny znak i wskazówkę dla nas dzisiaj. Nie wiem tego, ale w Polsce prawdopodobnie aktu profanacji dokonali ludzie ochrzczeni, ale głęboko zagubieni. Być może były to motywy nie tylko rabunkowe. Nie tylko trzeba to jasno napiętnować jako zło, ale przy okazji uczynić refleksję głębszą.

Eucharystia - Jezus Chrystus: Bóg-Człowiek pod postacią Chleba – największy dar, jaki został nam zostawiony tutaj na ziemi. Czysta Miłość, najpotężniejsza z jednej strony, z drugiej jakże bezbronna. Inaczej nie byłaby miłością. Ta Miłość i wydarzenia, o które Pani Pyta powinna stać się źródłem wewnętrznego krzyku każdej duszy: MIŁOŚĆ NIE JEST KOCHANA! Nie potrzeba wiele wysiłku, by zobaczyć we współczesnym świecie coraz większą obojętność (nawet katolików) wobec Najświętszego Sakramentu. Profanacja zaczyna się już w moim sercu, staje się ona motorem napędowym wydarzeń zewnętrznych. Braku szacunku, braku kultu-czci, odpowiedniego zabezpieczenia. Skoro zgadzam się, aby Bóg był profanowany w moim sercu i życiu i nic dalej nie robię, to nie będzie dobrze działo z miejscami rzeczami najświętszymi. Bóg pod postacią chleba pragnie mojej miłości, pragnie mnie samego. Bóg staje się często osamotniony, „osłabiony” brakiem mojej współpracy dwóch serc – Jego i mojego.

Profanacja to bolesna rana dla serc kochających, ale i pytanie dla serc oziębłych w miłości. Wydarzenia te powinny wydać owoce w nas samych. Bo jeśli zostanę tylko na poziomie wiedzy, na poziomie potępienia tego czynu, to ten Franciszkowy krzyk „MIŁOŚĆ NIE JEST KOCHANA” – dalej zostanie bolesnym zaproszeniem Ukochanego. To ja i Ty musimy się na nowo zakochać w Miłości Obecnej między nami! Nie kasy pancerne (pomimo, że są potrzebne) ustrzegą Miłość, ale na nowo rozbudzona wspólnota naszych serc, w których będzie wzrastała miłość do żywej obecności Boga pod postacią chleba. Więź serc jest mocniejsza od zła i jest ochroną naszą i świętych miejsc. Im mniej profanacji Boga w naszych sercach, tym słabsze będzie zło czyniące te rzeczy na zewnątrz. A teraz, po tych wydarzeniach profanacji, razem ze św. Franciszkiem chce mi się wołać: MIŁOŚĆ NIE JEST KOCHANA!

Rozm. Marta Brzezińska-Waleszczyk