Nie tak dawno muzułmański burmistrz Londynu Sadiq Khan przemawiał przed Chicago Council on Global Affairs (CCGA). Tematem wystąpienia miało być „Załamanie integracji społecznej wyzwaniem naszych czasów”, jednak brakowało w nim kluczowych dla tego tematu elementów.

Khan powiedział, że Londyn jest siłą napędową całego kraju i że jest „dumny, że Londyn jako jedyny region w Anglii głosował za pozostaniem w Unii Europejskiej” (niektóre dzielnice głosowały w 80% za pozostaniem), jednak jeśli chodzi o całą Wielką Brytanię stwierdził, że „jego strona” przegrała referendum.

Te słowa dziwnie brzmią w ustach burmistrza. Czy nie powinien być burmistrzem całego Londynu? Czy mieszkańcy Londynu głosujący za Brexitem nie są po „jego stronie”?

Khan twierdzi, że dla zwolenników wyjścia z UE „imigracja była kwestią kluczową”. Jednak sondaż lorda Ashcrofta świadczy o czymś przeciwnym: głównym powodem opowiedzenia się za Brexitem jest chęć podejmowania decyzji dotyczących Wielkiej Brytanii w Wielkiej Brytanii.

Innymi słowy, głównym powodem była chęć decydowania o sobie. Pro-brexitowcom nie podoba się, że władze Unii Europejskiej – których sami nie wybrali – mogą wprowadzić prawa ważniejsze niż te wprowadzone przez ich parlament. Imigracja i handel nie były najważniejszymi powodami.

*
Khan zauważył również, że „integracja społeczna nie nadąża za zmieniającą się populacją o coraz większej różnorodności”. Nic nowego. Jak on sam podaje, „jeden na trzech londyńczyków urodził się poza Wielką Brytanią” a „liczba imigrantów osiedlających się na wyspach podwoiła się w latach 1997-2015”.

Khan chciałby mieć więcej „azylantów i uchodźców”, broni również „integracji społecznej.” „Nie chodzi mi o asymilację” – podkreślił – „ale o integrację społeczną”. Definiuje ją luźno jako „fair play” z jasnymi zasadami i prawami, ale różnicę między integracją społeczną a asymilacją pozostawia – być może celowo – niejasną. Czy Wielka Brytania nie posiada już swoich jasnych wartości i praw?

Khanowi chodzi po prostu o to, żeby muzułmanie nie musieli się upodabniać do Brytyjczyków (asymilacja), ale nie przeszkadzałoby mu, gdyby Brytyjczycy dostosowali się do islamskiego stylu życia. Zwiększająca się liczba muzułmanów może przyśpieszyć ten proces, szczególnie jeśli staną się oni większością (integracja społeczna). Można się tylko domyślać, do czego by to doprowadziło.

Historia pokazała, że typowy scenariusz to najpierw zachęcenie niemuzułmanów do przyjęcia islamu. Ci, którzy nie zechcą tego zrobić, zostaną zdegradowani do roli obywateli gorszego sortu (dhimmi), którzy z własnej woli stosują się do innych praw niższej kasty, płacą muzułmanom roczny podatek (dżizja) i wolą dać się zdominować, niż przeciwstawić zagrożeniom i przemocy.
Burmistrz nie wyjaśnił, dlaczego asymilacja – w myśl amerykańskiej zasady tygla, w którym łączą się kultury – nie doprowadzi do „fair play”, a nawet bardziej harmonijnego społeczeństwa.

Za każdym razem, kiedy narasta problem społeczny, można zrzucić winę na dane państwo, które nie zapewnia nowoprzybyłym odpowiedniego wsparcia. Tu pojawia się jednak pytanie: ile tego wsparcia to będzie dość? Brak tej jasności jest źródłem niekończącego się konfliktu. Niezależnie od tego, ile wsparcia gościnne społeczeństwo daje imigrantom, zawsze można je oskarżyć, że robi zbyt mało. Khan skupił się tylko na tym, co Wielka Brytania ma dać przybyszom, zapominając zupełnie o ich obowiązkach wobec kraju, do którego tak chętnie przyjechali.

*
W tym samym przemówieniu Khan stwierdził, że bycie muzułmaninem jest do pogodzenia z zachodnią kulturą. Byłoby to prawdą tylko wówczas, gdyby słowo „muzułmanin” odnosiło się do tych, którzy sami zdecydowali się na islam. Islam oznacza „podporządkowanie”, a muzułmanie sami nie są zgodni co do tego, ile tego podporządkowania to już dość. Fundamentalistyczni liderzy islamu, na przykład mufti Muhammed Aslam Naqshbandi Bandhalevi – naczelny imam meczetu w Bradford – nie podzielają jednak opinii Khana, że można być muzułmaninem i żyć wedle praw Zachodu. W islamie nigdy nie doszło do żadnej reformacji ani reinterpretacji prawa religijnego.

Wielu nie zdaje sobie z tego sprawy, ale „kalif” ISIS Abu Bakr al-Baghdadi ma doktorat z islamu zdobyty na Uniwersytecie w Bagdadzie i wszystko co robi, nawet jeśli nas to przeraża, ma już precedens w oficjalnej wersji islamu prezentowanej w Koranie i w hadisach. Te dwa równie ważne teksty są podstawą islamu.

Jest zupełnie inaczej, niż mówią nam przywódcy na Zachodzie – że morderstwa i inne okropności, których byliśmy świadkami, nie mają nic wspólnego z islamem. Niestety nie tylko są one dozwolone przez islam, ale wręcz przezeń zalecane.

Fundamentalną kwestią są tu ludzie, którzy od czasów Mahometa (VII wieku) odmawiają poddania się islamowi, tym samym zyskując status niewiernych. Burmistrz Khan sam także doświadczył tego problemu. Wspomniał, że wydano na niego fatwę, jednak nie powiedział, kto to zrobił; warto się zastanowić dlaczego.

Okazuje się, że fatwę wystosował właśnie mufti Muhammed Aslam Naqshbandi Bandhalevi z Bradford. Uznał Khana za „apostatę”, czyli osobę odrzucającą islam, gdy ten wyraził poparcie dla małżeństw tej samej płci

Krótko mówiąc, tradycyjny islam wydaje się nie do pogodzenia z zachodnimi wartościami.

Richard Dawkins zapytał kiedyś, jaka jest kara za apostazję. Odpowiedział mu Mohamad Mukadam, przewodniczący Association of Muslim Schools: „Jeśli jest to kraj islamski, szariat stawia sprawę jasno. Apostazja jest karana śmiercią”.

Kiedy mufti w Wielkiej Brytanii wydaje fatwę, czerpie z tego samego islamu, który praktykuje się w krajach muzułmańskich. W 2004 roku reżyser filmowy Theo van Gogh i holenderska parlamentarzystka Ayaan Hirsi Ali nakręcili film krytykujący islam. Van Gogh został zamordowany w Amsterdamie – oprawca oddał do niego kilka strzałów a potem zadał liczne ciosy nożem. Amsterdam jest w Holandii, a nie w kraju islamskim. Urodzona w Somalii była muzułmanka Hirsi Ali – dziś obywatelka Stanów Zjednoczonych – nadal żyje w cieniu wydanej na nią fatwy.

Ilu „azylantów” i „uchodźców” wyznaje fundamentalistyczny islam i uważa, że szariat powinien być nadrzędny wobec praw ustanowionych przez brytyjski parlament?

*
Khan nie wstydzi się wydanej nań fatwy, ponieważ jest ona niejako potwierdzeniem jego liberalnej postawy, jednak jest zbyt powściągliwy w kwestii zagrożeń, jakie wiążą się z wpuszczaniem do jego kraju imamów wydających fatwy i ich wyznawców skorych do ich wykonania. Burmistrz wmawia nam, że bycie muzułmaninem można pogodzić z zachodnią kulturą, ale albo nie zna islamu – co jest mało prawdopodobne – albo próbuje wprowadzić Brytyjczyków w błąd.

Burmistrz Londynu nie zająknął się nigdy na temat kryzysu społecznego wywołanego przez gwałty na brytyjskich dzieciach, mimo że prasa wiele na ten temat pisała. Jest to szokująca sprawa o wielu niepokojących konsekwencjach i milczenie burmistrza może mieć na celu jedynie wprowadzenie nas w błąd odnośnie zagrożeń wynikających z imigracji.

*
„Załamanie integracji społecznej wyzwaniem naszych czasów”, brzmiał tytuł wystąpienia Khana. Jednak czy załamaniem integracji społecznej nie należy nazwać epidemii gwałtów na białych dzieciach w Rotherham i innych miejscach w Anglii, połączonej z polityką przymykania na ten proceder oka przez władze i to przez ponad dekadę?

Władze tak bardzo obawiały się poruszyć delikatne kwestie wielokulturowości, że pozwalały na molestowanie, gwałcenie i przemoc wobec dzieci przez ponad dziesięć lat! Dziennikarka „Daily Mail” Sue Reid, która przez lata dążyła do ujawnienia tych zbrodni, padła ofiarą fałszywych oskarżeń o kłamstwo i rasizm.

W 2014 roku minister spraw wewnętrznych Theresa May obwiniła „zinstytucjonalizowaną poprawność polityczną” za to, że w latach 1997-2013 policja i organy miejskie nie ochroniły co najmniej 1 400 głównie białych dziewczynek z Rotherham przed gangami złożonymi muzułmanów o pakistańskich korzeniach.

Do podobnych przestępstw dochodziło w innych częściach Wielkiej Brytanii: w Rochdale, Derby, Oxfordzie, Bristolu, Peterborough i Keighley. W sierpniu sceną kolejnego kryzysu stało się Telford, dziś nazywanie „stolicą pedofilii”.

Burmistrz Khan zignorował w swym wystąpieniu nieprzyjemne fakty, które wskazują na poważniejszą niezgodność wartości [między islamem a Zachodem], niż chciałby on przyznać, ponieważ stara się przeforsować takie podejście do imigracji, jakie preferuje jego „strona”.

Wrażenie z tej prezentacji jest takie, że Khan chciał uspokoić Zachód i jednocześnie umożliwić rozprzestrzenianie się władztwa islamu.

————————————
Janet Tavakoli jest znaną specjalistką od finansów, ekspertem w kwestiach ryzyka kredytowego; prowadzi firmę konsultingową w Chicago. Była żoną Irańczyka i mieszkała w Teheranie w czasie, gdy rządy objął ajatollah Chomeini. Niedawno wydała książkę „Unveiled Threat: A Personal Experience of Fundamentalist Islam and the Roots of Terrorism”, o zagrożeniach dla USA ze strony fundamentalistycznego islamu.

 

Tłumaczenie GB, na podstawie: www.gatestoneinstitute.org
Artykuł pierwotnie opublikowany w serwisie Euroislam.pl/Tytuł zmieniony - Fronda.pl