Szczyt, który zakończył się nad ranem w Brukseli, postanowił, że część greckiego długu zostanie umorzona, a banki, które zainwestowały w tym kraju, stracą połowę pieniędzy.

 

Witold Orłowski znany ekonomista podkreślił w rozmowie z radiową "Trójką", że podjęcie decyzji w sprawie Grecji zajęło Unii Europejskiej dwa lata. Jego zdaniem w 2009 roku można było rozwiązać problem Grecji za jedną czwartą środków, które trzeba wyłożyć teraz.

 


Wniosek jest jeden: banki i tak zarobiły na Grecji (a właściwie na nas wszystkich, bo cała UE składa się na długi Greków), tyle tylko, że zrezygnowały z ekstrapremii. Prawdopodobnie jest to jednak pewien punkt zwrotny w funkcjonowaniu systemu bankowego - ekonomiści coraz częściej postulują ustanowienie nadzoru nad bankami.

 

"Ostatnie trzy dekady w historii to okres, w którym rządziła ideologia rynku. Można ten czas nazwać erą pychy banków. Finansiści otrzymali moralne prawo do zarządzania środkami finansowymi jako jedyni, którzy posiadają wystarczającą wiedzę, by zrozumieć świat pieniądza. Teraz wahadło odchyliło się w drugą stronę: wraz z wybuchem kryzysu status bankowców legł w gruzach. Rządzący zaczęli produkować przepisy prawne, mające umożliwiać monitorowanie ich poczynań. Teraz to biurokraci otrzymali moralne prawo do zarządzania światem finansów. Czy jest jakiś sposób na to, aby powstrzymać pychę polityków? Istnieje kilka zasad, które pomogą w jego wypracowaniu" - pisał w zeszłym miesiącu "Financial Times" pod znamiennym tytułem: "Koniec pychy banków. Teraz biurokraci rządzą globalnymi finansami".

 

Miejmy nadzieję, że to koniec miłości do neoliberalizmu także w Polsce. W latach 90. polscy wyznawcy Miltona Friedmana powtarzali jak mantrę, że wszystko, co niedochodowe musi upaść, a wszystko co rynkowe jest dobre. Zmarnowano wiele cennych firm, a pracująca w nich kadra techniczna rozjechała sie po świecie. Nieliczne placówki uniknęły tego losu dzięki pomocy państwa, jak choćby gdyński Radmor. Nierentowny w latach 90. dziś wygrywa lukratywne kontrakty w UE na systemy łączności.

 

Całe dwie dekady młodzi Polacy uczyli się w prywatnych szkołach, które poziomem równały się z osławionymi wojewódzkimi uniwesytetami marksizmu i leninizmu, w czasach PRL stanowiącymi kuźnię działaczy partyjnych. Specjaliści od reklamy, zarządzania, finansów i medioznawcy z dyplomamii owych "niepublicznych szkół wyższych" realizują się dzisiaj na zmywaku w Wielkiej Brytanii. "Ale przecież prywatne nie może być złe!" - wmawiano nam.

 

Podobne przykłady w różnych dziedzinach mozna by mnożyć. Fronda.pl rzadko publikuje rady wizjonerów ekonomii i innych dobrych wujków, bo żaden z nich nie przewidział kryzysu w 2008 roku, ani żadnego innego. Kiedy ludzie masowo brali kredyty, to żaden z nich nie krzyknął: "stuknijcie się w głowę, przecież ceny nieruchomości nie będą rosły w nieskończoność!" Żaden z nich nie powiedział, że nie należy w Polsce budować drugiej Irlandii, bo cały "irlandzki cud gospodarczy" to zwykła ściema i to w dodatku na kredyt.

 

Dziś, kiedy neoliberalizm nie jest już w modzie, przypomnijmy słynną mowę Gordona Gekko, filmowego bohatera "Wall Street", którego zagrał sam Michael Douglas (w zeszłym roku w polskich kinach miogliśmy oglądać drugą część tego filmu). Słynny speech pt. "Greed is good" ("Chciwość jest dobra") jest kwintesencją neoliberalizmu i złudzeń tej ideologii.

 

"Chodzi o to, panie i panowie, że chciwość - z braku lepszego słowa - jest dobra. Chciwość jest w porządku. Chciwość przynosi rezultaty. Chciwość wyjaśnia, streszcza i wyraża esencję ducha ewolucji. Chciwość, we wszystkich swych postaciach - chciwość życia, pieniądza, miłości, wiedzy - popycha do przodu rozwój ludzkości. I chciwość - wspomnicie moje słowa - uratuje nie tylko Telda Paper, ale też inną, źle funkcjonującą korporację, znaną jako USA."

 


 

Paweł Sawkowski/FT.com