Portal Fronda.pl: W dniu kolejnej rocznicy wybuchu II wojny światowej, Europa patrzy z niepokojem na to, co dzieje się na Ukrainie. Czy Władimir Putin dąży do rozpętania kolejnego globalnego konfliktu?

Prof. Jan Żaryn: Dzisiaj w sposób szczególny warto sobie przypomnieć o pakcie Ribbentrop-Mołotow, który podzielił Europę na strefę wpływów między Rosją a Niemcami. Linia ta przebiegała niedaleko dzisiejszej wschodniej granicy Polski. Wszystko wskazuje na to, że z perspektywy Władimira Putina, ten pakt jest nadal aktualny, zmienia się co najwyżej partner. Nie wiemy, czy tym partnerem jest Unia Europejska z Niemcami na czele, czy też Stany Zjednoczone, których stanowisko wobec zaangażowania się w obronę demokratycznych interesów Ukrainy jest wciąż niejasne. W związku z tym, oswój los obawiać mogą się nie tylko Ukraińcy. Teraz to zagrożenie dotyczy zwłaszcza krajów nadbałtyckich.

Z wielu badań wynika, że młodzi Europejczycy słabo orientują się w wydarzeniach związanych z II wojną światową. Wielu nie wie, że na terenie naszego kraju Niemcy tworzyli swoje obozy koncentracyjne. Czy wybór Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej może się przyczynić do wzrostu zainteresowania naszym krajem i jego historią?

Mam wrażenie że od kilku dni żyjemy w jakimś matriksie. Nie pamiętam, żeby jakoś szczególnie akcentowano znaczenie tego stanowiska, w momencie kiedy objął je Herman Van Rompuy. Nigdzie nie mówiło się, że jest to stanowisko szczególnie ważne, szczególnie świadczące o sile politycznej osoby, która je zajmuje. Jest wręcz odwrotnie. Ta funkcja jest bardziej usłużna wobec stanowisk, jakie zajmują prawdziwi twórcy polityki Unii Europejskiej. Od pewnego już czasu w polityce UE kluczową rolę odgrywa kolejny kanclerz Niemiec. Pierwsze pytanie, jakie się pojawia wobec roli Donalda Tuska dotyczy tego, czy działania Tuska będą jakimś powtórzeniem polityki prowadzonej przez Van Rompuy'a, czy też Tusk zaproponuje zupełnie inny styl? Na dziś nie ma powodu, aby przypuszczać, że zmiana osoby spowoduje jakąś nagłą rewolucyjną zmianę ustawienia tego urzędu na tle Unii. Po drugie, narzuca się pytanie, dlaczego Donald Tusk otrzymał to stanowisko? Raczej nie wynika to z jego wyjątkowej charyzmy i okazywanej troski o to, by na arenie międzynarodowej reprezentowane były interesy Polski. Donald Tusk, delikatnie mówiąc, nie był dobrym premierem Polski. Warto się zastanowić, na ile, w sprawach strategicznych (jak np. w sprawie Smoleńska), wsłuchiwał się w interes swojego narodu, a na ile był na usługach pewnych szerszych interesów – może niekoniecznie kłócących się z interesami Polski, interesów szeroko pojętej Unii Europejskiej, ze szczególnym akcentem na interesy Niemiec. Jego rola często polegała na tym, że po prostu nie przeszkadzał. I w tym była większa jego zasługa jako premiera Polski, niż służba wobec własnego narodu i reprezentowanie jego interesów.

To może obecność Donalda Tuska w strukturach decyzyjnych UE podniesie chociaż prestiż Polski na arenie międzynarodowej ?

Bardziej liczę na to, że po przyszłorocznych wyborach parlamentarnych nastąpią w Polsce poważne zmiany w układzie politycznym i władzę zdobędzie formacja, która ma szacunek dla polskiego dziedzictwa narodowego i polskiej przeszłości. Wtedy, za pośrednictwem różnych kanałów dyplomatycznych, ta pamięć może być rzeczywiście przesyłana do krajów zachodnich, co może przynieść taki efekt, że nie będziemy już w przyszłości zdradzani. Bo to przecież o to powinno nam chodzić – żebyśmy jako państwo i jako naród nie byli zdradzani przez polityków.

Rozm.ed