Świętokrzyski poseł z klubu parlamentarnego Prawo i Sprawiedliwość Michał Cieślak (Polska Razem) podejmuje na nowo temat dwukadencyjności w samorządach. Na portalu echodnia.eu po raz pierwszy publicznie prezentuje swoją koncepcję zmian w zakresie ordynacji przy wyborach wójta, burmistrza oraz prezydenta.

- Od jakiegoś czasu konsultuję pomysł, który zrodził się w mojej głowie. To byłby powrót do kadencyjności w samorządach. Chodzi o zapisy, które by powodowały, że wójt, burmistrz czy prezydent sprawujący mandat dłużej niż dwie kadencje za trzecim i kolejnym podejściem musiałby w pierwszej turze osiągnąć minimum 50 procent poparcia, by zapewnić sobie reelekcję. Jeśli mu się nie uda, do dogrywki wchodzą kandydaci z drugim oraz trzecim wynikiem – mówi Michał Cieślak.

Wyobraźmy sobie, że w wyborach prezydenta miasta X startuje czterech kandydatów. Urzędujący od trzech kadencji i ubiegający się o czwartą Jan Kowalski zdobywa 47 procent głosów. Drugi jest Marian Bąbka – 23 procent, trzeci Witold Sokół – 21 procent, a czwarty Jacek Placek – 9 procent. W koncepcji posła Cieślaka do drugiej tury weszliby Marian Bąbka oraz Witold Sokół. Odpadłby Jan Kowalski, gdyż nie przekroczył minimalnego progu 50 % głosów


Dlaczego Michał Cieślak taki mechanizm wyborczy uznaje za optymalny? - Badania wskazują, że w dużych miastach za długoletnim każdym włodarzem stoi administracja urzędnicza oraz firmy kooperujące, które się utrzymują przy budżecie miasta. To około 15 procent głosów na samym starcie. Natomiast w małych samorządach - nawet 25 procent. Dlatego wydaje mi się społecznie uzasadnione i uczciwe w politycznej rywalizacji, by włodarz, który jest ubiega się o trzecią czy kolejną kadencję, musiał zdobyć ponad 50 procent głosów – odpowiada Michał Cieślak.

Poseł zapowiada, iż swoją koncepcję w najbliższym czasie zgłosi do przewodniczącego klubu parlamentarnego PiS.