Czy poglądy o wolnej woli człowieka, która pozwala wybrać dobro albo zło i o tym, że do zbawienia potrzebny nam jest Bóg, dają się pogodzić? Zdaniem Anny Connolly, ekonomistki interesującej się teologią- zdecydowanie nie. 

"Po cóż byłaby konieczna Boża pomoc, jeśli człowiek sam z własnej woli umiałby czynić dobro, wybrać Boga i zbawić się? Dlatego aksjomat o wolnej woli, tak uporczywie powtarzany w Kościele, należy odrzucić, zwłaszcza, że nauki psychologiczne już dawno mu zaprzeczyły. Mamy tylko trochę wolnej woli, jedni nieco więcej, inni nieco mniej, ale nigdy nie mamy w pełni wolnej woli. Chodzi tylko o to, aby zakres wolności możliwie powiększać. Prawdziwą wolnością dla chrześcijanina jest pełnienie woli Boga, co w pełni, jak sądzę, nie udało się nikomu na tym świecie"-pisze w artykule "Augustyn contra Pelagiusz- czy czlowiek może zbawić się sam", opublikowanym na blogu teologicznym portalu Deon.pl, "Kleofas". Autorka rozpisuje się o konflikcie między Augustynem a Pelagiuszem. Kościół przyznaje rację temu pierwszemu. Connolly zauważa, że "wielu ludzi zupełnie nieświadomie wyznaje uznane przez Kościół za heretyckie poglądy Pelagiusza".

"W tym ważnym konflikcie chodzi o to, że Augustyn za świętym Pawłem powtarza, że człowiek nie ma wolnej woli (Augustyn upiera się czasami, że jednak ma wolną wolę, ale sam się trochę gubi w gąszczu swoich poglądów). Zatem człowiek nie może zbawić się sam, a jedynie przy pomocy Bożej łaski. Pelagiusz z kolei jest zdania, że każdy człowiek ma wolną wolę i żadna łaska nie jest mu potrzebna do czynienia dobra. Wynikają z tego daleko idące konsekwencje, jak zaraz zobaczymy"-przekonuje. W ocenie autorki artykułu, wolna wola pozwoliłaby ludziom przez samo postanowienie czynić wyłącznie dobro i postępować według Ewangelii. A zawarte w niej nakazy są przecież bardzo wymagające. 

"Jeżeli miałabym w pełni wolną wolę, to mogłabym przez samo proste postanowienie i siłą woli czynić dobro, postępować zgodnie z moralnymi nakazami Ewangelii. Nakazy te jednak, zwłaszcza w interpretacji Jezusa są bardzo wymagające. Faryzeusze mogli poprzestać na zachowywaniu prawa Mojżeszowego, które było bardzo szczegółowo opisane w przepisach. Jezus był zdania, że takie proste postępowanie według spisanych w książce nakazów nie jest wystarczające, aby wejść do Królestwa Niebieskiego. Prawo mówiło, aby prostytutki kamienować. Wiemy, jak Jezus postąpił wobec jawnogrzesznicy. Prawo nakazywało powstrzymywać się od wszelkiego działania w szabat. Wiemy, że Jezus wymyślał faryzeuszom od obłudników za krytykowanie Go z powodu Jego uzdrowień właśnie w szabat"-pisze ekonomistka. Connolly podkreśla, że trzymanie się w sposób doskonały "suchej litery Prawa" nie doprowadzi nas samo do Boga. W tym kontekście przytacza przykład cudzołóstwa wewnętrznego, czyli np. pożądliwego spojrzenia na kobietę, które według Jezusa było grzechem. 

"Jezus przeniósł pojęcie grzechu głębiej w psychikę człowieka. Do tej pory uważano, ze grzeszy ten, kto postępuje niezgodnie z Prawem. Teraz ten, który czuje niezgodnie z miłością, też grzeszy. Jak spełnić takie wyśrubowane normy?"-zastanawia się autorka. 

"Przecież grzeszę tym, że zazdroszczę, że nie umiem wybaczyć, że pożądam rzeczy, że nienawidzę. Świadomie bardzo chcę być święta i czuć same święte uczucia, być łagodna, wybaczająca, wyrozumiała. Nie potrafię jednak tego osiągnąć. Wiem, że złe uczucia skumulowane we mnie niszczą mnie i innych, a jednak nie potrafię zamienić ich na dobre. W pewnym momencie uznałam więc chrześcijaństwo za „mission impossible”. Wiedziałam, że coś ma nade mną władzę, coś ogranicza moją wolę bycia dobrą, coś mnie blokuje, przeszkadza mi być świętą"-wskazuje. Anna Connolly podkreśla, że zmuszona jest stwierdzić z przykrością, iż nie ma wolnej woli, a wolność człowieka jest bardzo ograniczona. 

"Mogę powtarzać za świętym Pawłem, że w mojej mocy jest pragnąć dobra, ale nie czynić dobro. Nie czynię dobra, którego chcę, ale zło, którego nie chcę"-czytamy na blogu. W ocenie Connolly, aby stać się świętym, aby wyzwolić się od grzechu, nie wystarczą własne wysiłki czy zasługi, potrzeba tu Bożej łaski, bo przecież święty Paweł i Augustyn sami w sobie także byli zbyt słabi i potrzebowali interwencji Boga. 

"Na pewno istnieją tacy ludzie z silną wolą, którzy czują, że mają dużą władzę nad swoim ciałem, swoim sercem. Nie wykluczam, że to możliwe. Nie wierzę jednak, że ktokolwiek może mieć całkowitą władzę nad swoim postępowaniem, przeżyciami, a tym bardziej nad swoim życiem. Nie można do końca być kowalem własnego losu"-pisze ekonomistka, tłumacząc, że chrześcijanin całą nadzieję pokłada w Bogu. Dlatego Kościół Katolicki opowiedział się po stronie Augustyna a przeciwko Pelagiuszowi, który mocno wierzył w wolną wolę. Człowiek jest marnością i potrzebuje pomocy w postaci Bożej łaski. 

"Augustyn wychodzi z założenia, że ludzkość do czasu przyjścia Chrystusa była więziona w okowach grzechu pierworodnego. Ludzie sami z siebie nie mieli mocy, by się z niego wyzwolić. Jedynym wyzwolicielem naszym z niewoli grzechu jest Chrystus. Augustyn jest przekonany, że sami z własnej woli możemy czynić tylko zło. Natomiast dobro możemy czynić tylko z pomocą łaski. „Padamy z własnej woli, ale z własnej woli nie możemy się podnieść.” Łaska ta jest niezasłużona, jest darem danym przez Boga. Nie wiemy jakie są powody, dla których Bóg obdarowuje jednych swoją łaską, a innym jej odmawia. Ludzie nie mają żadnego wpływu na to, czy Bóg zechce ich obdarzyć łaską"-pisze Connolly, powołując się również na Świętego Pawła, który prezentował w tej kwestii poglądy podobne do Augustyna. 

"Zakładam bowiem, że każdy ma w sobie jakąś cząstkę wolności do wyboru dobra. Wykorzystując tę cząstkę wolności, musimy poszerzać jej zakres. Powiększanie naszej wolności związane jest też z naszym rozwojem psychicznym. Jeśli dobrze obserwujemy samych siebie, nie boimy się prawdy o sobie, staramy się skonfrontować z naszym cieniem, bolesnymi sprawami, wtedy obszar wolności powiększa się w nas. Już samo uświadomienie sobie prawdy o sobie, o naszych związkach z ludźmi, przyczynach naszych emocji i zachowań – sprawia, że te rzeczy mniej nas więżą, nie mają nad nami takiej władzy. Poznanie i zrozumienie samego siebie powiększa zakres naszej wolności. Końcem tego poznania siebie będzie zintegrowanie woli własnej z wolą Boga. To jest prawdziwa wolność: pełnić wolę Boga, czyli to, co dla nas najlepsze, bo Bóg to wybrał"-podkreśla Connolly. 

Jak podsumowuje, człowiek nie ma absolutnej wolności woli, wszystko zależy od łaski Bożej. 


yenn/teologia.deon.pl, Fronda.pl