W tej produkcji w reżyserii Michała Węgrzyna jest tak wiele kłamstw, niedomówień i manipulacji, że trudno mówić o filmie biograficznym czy historycznym. To raczej laurka dla towarzysza Edwarda Gierka ukazująca go jako męczennika, patriotę otoczonego przez prostackich, bezwzględnych agentów kierowanych przez generała Wojciecha Jaruzelskiego przy wsparciu sowieckiego KGB i władz w Moskwie.Gierek przedstawiony jest jako postać nieomal kryształowa. Na początku filmu ukazany jest jako skromny działacz partyjny, który do objęcia stanowiska I sekretarza KC PZPR nieomal został zmuszony siłą.

Okazuje się, że on nie tylko kocha zwykłych robotników, lecz ma do nich pełne zaufanie. Idąc piechotą na spotkanie w stoczni (chyba gdańskiej) nie czuje strachu, gdy prymitywni robole z łomami w rękach zbliżają się ku niemu. „Ja jestem Gierek – powtarzał – ja jestem zwykłym człowiekiem”. A chociaż uważa się za socjalistę, to posiada duży szacunek do kościoła katolickiego. Tak naprawdę nie lubi ZSRR, chce się od niego uwolnić podobnie jak kiedyś Józef Broz Tito zrobił w Jugosławii. Jego głównym celem jest uprzemysłowienie i rozwój gospodarczy Polski. Myśli o energetyce jądrowej a nawet o bombie atomowej. Tym samych chce, aby Polakom żyło się lepiej. Jako kolejny przykład jego skromności ukazano scenę, w której zabrania upowszechniania swego wizerunku w szkołach, urzędach i innych instytucjach.

Dziewczyna, która została sekretarką nowego I Sekretarza KC PZPR, wkrótce zostaje w swoim mieszkaniu funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa. Oni w brutalny sposób zmuszają ją do inwigilowania swego szefa. Gdy dziewczyna chce o tym powiedzieć tow. Gierkowi, on poleca jej donosić, gdyż „nie ma nic do ukrycia”. Zupełnie zbagatelizował problem. Później okazuje się to nieprawdą, gdyż np. z prymasem Wyszyńskim spotyka się w plenerze, żeby nikt nie podsłuchiwał.

Czarnym charakterem jest Wojciech Jaruzelski zwany w filmie generałem Roztockim (karykaturalna rola Antoniego Pawlickiego). On nasyła agentów i spiskuje z Moskwą przeciw Gierkowi. Ktoś mógłby pomyśleć, że to generał wojska kieruje Służbą Bezpieczeństwa, co jest bzdurą. Jaruzelski pod postacią Roztockiego ukazany jest jako bezwzględny, zakłamany furiat żądny władzy.

Film pozbawiony jest wszelkich faktów mogących rzucać cień na postać głównego bohatera. Nie ma informacji, że w 1976 roku na jego żądanie zapisano w Konstytucji PRL „wieczystą przyjaźń z ZSRR”. Zapomniano wyraźnie zaznaczyć, że dynamiczny wzrost gospodarczy trwał jedynie od 1971 do 1975 roku, gdy przyszło gwałtowne załamanie i poziom życia Polaków zaczął wyraźnie się pogarszać.

Oczywiście nie ma nawet wzmianki wielkiej „życzliwości” Gierka dla funkcjonariuszy SB i MO. A warto wiedzieć, że już w 1972 roku ukazała się książka przedstawiająca przywileje dla nich. Ta poufna publikacja liczyła ponad 200 stron i przeznaczona była wyłącznie do użytku wewnętrznego. Oficjalnie nie można było sowicie opłacać funkcjonariuszy aparatu ucisku społeczeństwa, więc poprzez niebywale rozbudowany system przywilejów nowy I sekretarz rozmnożył ich realne dochody. Poza tym rozrosły się tzw. „sklepy za żółtymi firankami”, gdzie funkcjonariusze mogli zaopatrywać się w towary trudne do zdobycia dla szarego robotnika, rolnika czy nauczyciela. Za Gierka wystąpił nie tylko duży wzrost zatrudnienia w SB, lecz także znacznie zwiększyła się liczba aktywnej agentury inwigilującej społeczeństwo.

Innym wątkiem związanym ze służbami specjalnymi jest upowszechnienie w latach 70. zasady, że stanowiska kierownicze w zakładach pracy i instytucjach otrzymywało się z namaszczenia SB. Często na wysokich stołkach zasiadali ludzie bez kwalifikacji i doświadczenia. Czyli zapanował klasyczny komunizm, gdzie „mierni ale wierni” są najbardziej cenieni. Skutkiem tego była niepotykana wcześniej niegospodarność oraz fatalna jakość wielu produktów.

W filmie nie ma wzmianki, że to właśnie Gierek był odpowiedzialny za walkę z tzw. „badylarzami”, która doprowadziła do likwidacji tysięcy szklarni w całym kraju. Niszczono ich ogromnymi domiarami. Widać to było w całej Polsce, gdzie raziły szklarnie w powybijanymi szybami.  W ówczesnym roczniku statystycznym możemy przeczytać, że między 1975 a 1980 rokiem produkcja pomidorów spadła o połowę.

Innym niewygodnym dla filmowców faktem była walka Gierka z polskimi informatykami. I nie chodzi tu tylko o genialnego konstruktora komputerów Jacka Karpińskiego. W 1978 roku wyrzucono też z pracy twórców pierwszej komputerowej książki telefonicznej Warszawy i odmówiono im wypłaty należnej za pracę nagrody. Wtedy zniszczono polski przemysł komputerowy.

Wstydliwych skutków rządów Gierka można by jeszcze wiele wymieniać. Np. tragiczne niszczenie środowiska naturalnego. To za jego panowania wszystkie większe rzeki w Polsce stały się kanałami ściekowymi niespełniającymi jakichkolwiek norm czystości.

A czy są jakieś plusy filmu „Gierek”? Niewiele. Jest on dość sprawnie zrealizowany, z podkreśleniem pracy operatora Wojciecha Węgrzyna. Michał Koterski w głównej roli spisał się nieźle. Podobnie Agnieszka Wędłocha jako sekretarka Marzena. Poza tym fabuła uzmysławia widzowi, jak wielką rolę w PRL-u odgrywała bezpieka, jaką była zgnilizną moralną i jak ogromny wpływ na funkcjonowanie państwa miał ZSRR. Polska nie była niepodległym krajem. Tutaj KGB miał wszędzie swoich ludzi. 

Po seansie można zapytać, komu jest potrzebny film tak bardzo zniekształcający historię? Patrząc na widownię widać, że przeważają głównie emeryci czujący sentyment do lat swej młodości. Jednak zafałszowanie historii pokazane w filmie najbardziej potrzebne jest współczesnej lewicy, której bardzo brakuje autorytetów. Tworzenie z Edwarda Gierka kryształowej postaci, nieomal męczennika za polską sprawę, jest fikcją. Ale taka fikcja może poważnie wpłynąć poglądy Polaków. Niestety.

P.J.Z.

Fronda.pl