Holenderscy eurosceptycy, według sondażu exit poll, zdobyli zaledwie 12,2 proc. głosów i zajęli dopiero czwarte miejsce wśród startujących ugrupowań. Oznacza to, że Partia Wolności zdobyła o 5 p. proc. mniej niż w głosowaniu z 2009 r.

Trzeba jednak zaznaczyć, że różnice w eurowyborach w Holandii były naprawdę niewielkie. Zwycięzcy, prounijni Demokraci, zdobyli prawdopodobnie 15,5 proc., a chrześcijańscy demokraci 15,2 proc. głosów. 12,3 proc. osiągnęła rządząca w tym kraju centro-prawica. Ponieważ są to wyniki sondażowe, wszystko jeszcze może się zmienić.

Mimo, że mamy za sobą także głosowanie na Wyspach, Brytyjczycy nie podali wyników sondażowych. Wszystko wskazuje jednak na to, że wygra tam Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa Nigela Farage’a, przed Partią Pracy i konserwatystami. Dziś głosują natomiast Irlandczycy i Czesi, gdzie wybory rozłożono na dwa dni.

Według najnowszych analiz, prawica może dzierżyć ster władzy w europarlamencie przy dobrych wiatrach, choć należy pamiętać, że linia podziału między poszczególnymi ugrupowaniami jest mętna. Największe szanse daje się centroprawicowej koalicji EPP, która liczy na ok. 220 miejsc. Konserwatyści z ERC mogą mieć ok. 40 miejsc, a eurosceptycy z EFD – kolejne 30. Do tego może dojść nawet 7 ugrupowań narodowych, pod wodzą francuskiego Frontu Narodowego, warte ok. 60 mandatów. Daje to w sumie niewielką przewagę.  

Na lewicy jest podobnie. Socjaliści i Demokraci, co prawda mogą mieć ok. 200 mandatów. Potencjalni koalicjanci dla tej frakcji: Zieloni, skrajna lewica i liberałowie mogą uzbierać razem nawet 150 mandatów. Z tego wynika, że siły w 751-miejscowym parlamencie będą bardzo wyrównane. Trudno więc spodziewać się jakiegoś spektakularnego zwycięstwa w którąkolwiek stronę, a potencjalne wyniki sugerują zawieranie przyszłych sojuszy wokół konkretnych głosowań. 

Tomasz Teluk