Władze Warszawy znalazły nowy sposób na obronę po sobotniej awarii w oczyszczalni ścieków „Czajka”. MPWiK złożyło dziś zawiadomienie do prokuratury, ponieważ podejrzewa, że awaria mogła mieć związek z „sabotażem lub innym działaniem o charakterze terrorystycznym”. Rewelacje te skomentował europoseł Dominik Tarczyński. „Żenadometr pękł” – mówi polityk.

- „Biorąc pod uwagę brak powagi polityków PO, to trzeba przyjąć, że równie dobrze za awarią Czajki mogą stać Reptilianie, którzy przylecieli z planety Melmac, zapewne znajomi Alfa, którzy zapewne chcieli pomóc systemowi kaczyzmu w Polsce i w momencie, kiedy Nowa Solidarność ma ruszać, doprowadzili do sabotażu, który ma zniszczyć ten ruch u samych podstaw. To żenujące tłumaczenie na poziomie przedszkola” – tak Dominik Tarczyński komentuje insynuacje warszawskich władz, jakoby awaria w „Czajce” była efektem jakiegoś sabotażu.

Polityk podkreśla, że zarówno lata rządów PO w Polsce jak i rządy partii w samorządach składają się ze spektakularnych porażek i kompromitacji.

- „Wymyślanie sabotaży, opowiadanie bredni o tym, że przeciwnicy polityczni, czy inne obce cywilizacje spowodowały, że ich recydywa w tej nieudolności jest winą innych, jest już żenujące. Tego było tak dużo na przestrzeni lat, że Czajka jest po prostu kolejnym aktem tego groteskowego przedstawienia, które serwuje Polakom Platforma” – przekonuje.

Tarczyński zauważył, że politycy PO cały czas próbują przedstawiać siebie jako lepszych, lepiej wykształconych, nowocześniejszych, a w rzeczywistości na każdym kroku pokazują swoją nieudolność:

 - „Moim zdaniem poziom żenady został już naprawdę przekroczony. Żenadometr pękł, gdy czytałem tłumaczenia tych ludzi. Powinni absolutnie podać się do dymisji, odpowiedzieć przed sądem za swoje nieudacznictwo i szkody. Abstrahując od tego, że to jest w pewnym momencie śmieszne, potem żenujące a w końcu przerażające, to ci ludzie po prostu niszczą Polskę, ponieważ to, co dzieje się z Wisłą nie dotyczy tylko Warszawy, ale całej Polski. Mamy do czynienia z bardzo poważną katastrofą ekologiczną po raz kolejny” – mówił.

- „Ci ludzie byli napominani, mieli wskazania, mieli zalecenie, ktoś im palcem pokazywał, co mają zrobić i nawet tego nie byli w stanie. Żyją sobie przy sojowym latte, żyją chwilę, są hedonistami i myślą tylko o sobie, o stanowisku, które akurat piastują i nie interesuje ich, co będzie dalej. Zostawiają po sobie zgliszcza” – dodał.

kak/PAP, niezależna.pl