Tomasz Wandas, Fronda.pl: Parlament Europejski wyraził zgodę na uruchomienie art. 7 traktatu unijnego wobec Węgier. Jaki jest Pani komentarz do tej sytuacji?

Dorota Kania, redaktor naczelna TV Republika: To co wydarzyło się wczoraj w Parlamencie Europejskim pokazuje, że Bruksela w dalszym ciągu chce utrzymać swój liberalno-lewicowy kurs. Każdy z mniejszych krajów członkowskich pokazujący swoją własną tożsamość i swoje twarde stanowisko jest atakowany. Najpierw była to Polska, teraz przyszedł czas na Węgry. Jean-Claude Juncker, ale i inni, którzy w swoim wczorajszym wystąpieniu krzyczeli w kierunku Viktora Orbana pokazali, że zależy im na hegemonii Niemiec a państwa, które się umacniają są dla nich zagrożeniem. Najbardziej skandaliczne jest to, że do tego chóru liberalno-lewicowego przyłączyli się politycy z Polski, z opcji liberalnej, którym odpowiada hegemonia Niemiec.

Co wynika z tego, że tak się stało w Unii?

 Kompletnie nic z tego nie wynika. Za kilka miesięcy będą kolejne wybory do Parlamentu Europejskiego i kształt Unii zupełnie się zmieni - widać to już teraz choćby po ruchach narodowych, które pojawiają się coraz częściej w krajach Zachodniej Europy. Prawica coraz częściej dochodzi do głosu, społeczeństwo coraz silniej pokazuje, że ma dość „tygla” prowadzonego przez ruchy liberalno-lewicowe.

Europoseł Prawa i Sprawiedliwości prof. Ryszard Legutko twierdzi, że jest to zemsta polityczna w wykonaniu polityków Platformy Obywatelskiej, natomiast poseł Boni twierdzi odwrotnie, jak natomiast jest zdaniem Pani Redaktor?

Uważam, że rację ma europoseł PiS, profesor Ryszard Legutko - akt ten można odczytywać jako zemstę polityków PO. Jednak przede wszystkim jest to próba narzucenia własnego zdania przywódcy kraju, który nie chce „ślepo” podporządkować się Unii. Wiktor Orban nie przyjął imigrantów, ma własne zdanie stąd jest bardzo niewygodny dla Unii w obecnym kształcie, tak samo jak nie wygodna jest teraz dla niej Polska.

„Decyzja PE jest niczym więcej jak małostkową zemstą proimigracyjnych polityków na Węgrzech – oświadczył szef dyplomacji Węgier. Wyraził on przekonanie, że „decyzja została podjęta dzięki oszustwu”, gdyż przy liczeniu głosów nie wzięto pod uwagę głosów wstrzymujących się, ignorując – według niego – jednoznaczne zapisy traktatów unijnych. Zapowiedział przy tym poszukiwanie prawnych sposobów podważenia wyników głosowania. Czy takie dochodzenia ma w tym momencie sens, czy PE w tym kształcie i tak nie postawi w tej sprawie na swoim?

Uważam, że to dochodzenie ma sens, nie można poddawać się bez walki. Myślę jednak, że - jak mówiłam wczesnej - cała sprawa skończy się na niczym. Za siedem miesięcy mamy nową kampanię wyborczą, w każdym z krajów członkowskich posłowie będą walczyli o dostanie się do Parlamentu Europejskiego, od tego momentu nie będą ważne już nowe traktaty, wprowadzanie ich przeciw krajom członkowskim jak Polska czy Węgry. Kraje, które przywiązane są do swoich narodowych wartości trzymają się mocno i żadne pohukiwanie i połajanki ze strony Unii nic nie dadzą.

Dziękuję za rozmowę.