Joe Biden, który przez media został już okrzyknięty prezydentem elektem, zapowiedział „cztery rozporządzenia”, którymi chce zająć się po objęciu przywództwa w Stanach Zjednoczonych. Jak ocenia dr Jerzy Targalski, w ten sposób Biden chce zepsuć to, co udało się naprawić Trumpowi.

Nie znamy jeszcze oficjalnego zwycięzcy wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Choć sztab Donalda Trumpa toczy batalię prawną i wciąż wierzy w zwycięstwo, po zliczeniu większości głosów media okrzyknęły wygraną kandydata Demokratów Joe Bidena.

Ten zapowiedział, że na początku swojej prezydentury chce wprowadzić cztery rozporządzenia. Mają one dotyczyć kwestii imigrantów, znosząc ograniczenia w przyjmowaniu uchodźców przyjęte przez Trumpa czy powrotu USA do obecności w WHO.

- „Myślę, że możemy spodziewać się rozszerzenia się bazy wyborczej Partii Demokratycznej. Wszystkie te decyzje, które zwiększają emigracje z państw "trzeciego świata" spowodują wzrost poparcia dla demokratów. Emigracja to jedno, ale dochodzi jeszcze kwestia przyznania praw obywatelskich, ponieważ w tej chwili na przykład Trump zarzuca Bidenowi, że tysiące osób, które nie miały obywatelstwa głosowały” – ocenia w rozmowie z portalem niezależna.pl dr Jerzy Targalski.

- „Głosowały oczywiście na demokratów. To była jedna z form fałszowania wyborów. Jest to kwestia nie tyle ideologii moim zdaniem, co po prostu demokraci dbają o to, żeby ich baza wyborcza uległa zwiększeniu, a to jest najprostsze rozwiązanie” – dodaje ekspert.

Przekonuje on, że jeżeli Biden odwróci przyjęte przez administrację Trumpa rozwiązania, Stany Zjednoczone najzwyczajniej czeka w najbliższym czasie zatracenie swojej tożsamości. Podkreśla, że Demokraci najpewniej będą chcieli wycofać się ze wszystkich decyzji Trumpa. Ocenia jednak, że w późniejszym okresie nastąpi powrót do zdrowego rozsądku.

kak/niezależna.pl